niedziela, 8 grudnia 2013

13. 'Melanż, seks, narkotyki... Rutyna...''

*Magda*
Praktycznie, całą droge do domu chłopaków przegadaliśmy. I trochę się, uspokoiłam, ale gdy dojechaliśmy, znów nogi sie pode mną ugięły. Nacisnelam klamke i weszlam do srodka. Lou za mną. Z salonu, słychać było śmiechy. Czyli, tam byli. Poszlam w kierunku glosow. Gadam jak schizofreniczka, glosy... Ale nie slysze glosow, tylko przyjaciol. Gdy tylko weszłam, wszystkie śmiechy ucichły.
- Magda! - krzyknela Jula.
- Julka! - potórzyłam jej czyn, podbiegła do mnie i się przytuliłyśmy.
Potem przytulilam sie z kazdym z reszty ludzi.
- Czemu wróciłaś? - zapytał jak zawsze, miły Harry.
- Czemu wrocilas? - przedrzezniala go Jula. - Daj jej spokoj...
- Okej, po co ta agresja pani ladna...
- Cos nie pasi, panie ladny? - znow mowila jego glosem.
- Pasi, jest super...
- Więc co sie czepiasz... - dodałam.
- Nie zwracaj na niego uwagi. - powiedzial do mnie Loui.
- W dupie mam. - zwróciłam sie do Lou.
- Dobra postawa. - powiedziala Jula.
- Ona się nigdy nie zmienia. - zaśmiałam się.
- Ja? Czy postawa?
- Postawa.
- Fakt... - zasmiala sie Jula, a po niej cala reszta.
- Ymm, musimy wam coś powiedzieć, prawda Lou? - zwróciłam się do szatyna.
- Yhym.. - mruknal.
- Ty, czy ja?
- Ty. - powiedzial.
- No mowcie! - powiedziala, a raczej prawie krzyknale brunetka.
- Ja nie chce, nie mam odwagi.
- O jezu, dobra, ja powiem. - zbulwersował się Lou.
- Mowcie kurwa! - wiadomo, Julka.
- Ale ty wiesz, więc po co się wkurwiasz?! - spytałam.
- To ja mam powiedziec? - zapytala Julka.
- No to kurwa mów! - krzyknął Lou.
- Magda jest w ciazy!
- Ja pierdole. - mruknęłam pod nosem i zawstydziłam sie.
- Bede wujkiem, matko, bede wujkiem, Louis, bede wujkiem... - zapytal Louisa, Zayn.
- Taa... - odpowiedział Lou.
- A ty bedziesz tatusiem... - tak podjaranego Zayna jeszcze nie widzialam i co on bredzi... On mysli, ze to dziecko Lou...
Wszyscy jesteście, w jednym wielkim błedzie - pomyślałam.
- Malik, coś brałeś? - spytałam.
- Co? Czemu pytasz? Cos zrobilem?
- Nigdy nie widziałam cie, tak podjaranego.
- Nie potrzebnie sie jarasz. - powiedziala do niego Julka - Nie bedziesz wujkiem....
- Nie?
- Jakby to bylo dziecko Lou to bys byl, ale...
- Julka! - krzyknelam.
- Nie mialam tego mowic?
- Nie idiotko! - wydarłam sie.
- Sorka... - zrobila mine zbitego pieska i poszla usiasc w fotelu.
- To teraz, koś nam może powiedzieć,a co tu dokładnie chodzi?! - dopytywał Liam.
- To juz chyba Magda powie, czy ja mam? - zapytal Lou.
- Ty, chce to wymazać z pamięci, ale nikt mi nie pozwala. - powiedziałam.
- Okej... - Loui powiedzial im wszystko, wszystko co wiedzial, troche pomogla mu Jula, chlopaki patrzyli na nich z niedowierzaniem.
- Dlatego, nie chciałaś o tym mówić? - spytał Malik.
- Taa...
- Chodz... - Zayn mnie przytulil, okej, dziwne... Potem dolaczyla sie cala reszta ekipy...
- Ale fajnie, że wróciałaś, jakoś tak strasznie mało kłótni było. - palnął Li.
- Masz cos na mysli? - zapytali Julka i Harry.
- Ta, mniej się kłóciliście. - odpowiedział brunet.
- Zycia nie znasz... - mruknela Julka.
- Bo ja, się nie kłóce o byle gówno. - powiedział z oburzeniem, a ja z uśmiechem na twarzy, przyglądałąm się tej "dyskusji".
- Nie chodzi mi o to, chodzi o to, ze klocimy sie w odosobnieniu... - zasmiala sie Jula.
- Dobra, koniec wojny. - powiedział Niall.
- Okej. - Jula pocalowala go w policzek.
Było chwilowe, drama time! Ale dzięki blondynowi, zakończyło się. Ciekawi mnie o co chodzilo Julii, o klotniach w odosobnieniu... Jak będę z nią rozmawiać, to się spytam.
- Magda, moze sie rozpakujesz? - zapytal Lou.
- Ta, okej. - odpowiedziałam.
Poszlam z Lou do niego i sie rozpakowalam. Chlopak mi w tym pomogl.
- Zabrałaś całą szafe, czy co? - spytał Lou, śmiejąc się.
- Nie. Mniejszą połowę. - odpowiedziałam.
- To ile ty masz rzeczy?!
- No wiesz, trochę...
- Troche...
- Lou, a wiesz moze o co chodzilo Julce o klotnie z Harrym? - zapytalam tak ''o''.
- Nie, nic nie wiem. Jula nic nie mowila, Hazz tez nie.
- Nikt nic nie wie, co za świat.
- Jula?
- Co Jula?
- Ona chyba wie, albo moze i Harry, jak o niego chodzi?
- Ta fakt, jak będę rozmawiać z Julką, to spytam.
- I dobrze. - Lou sie usmiechnal i pocalowal mnie w policzek.
W tym samym momencie, zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go, z przedniej prawej kieszeni, na ekranie widniał napis "Leon". Trochę się przestraszyłam. Co on, chce?
- Nie odbierasz? - spytał Lou. Pokręciłam głową na "nie".
- Ja mam odebrac? - zapytal.
- Co? Nie.. - wybełgotałam.
- Nie jestes ciekawa co on chce?
- Jestem, ale ja nie chcę go znać.
- Moze niech Jula odbierze. - zasmial sie chlopak.
- Taa. Dobry pomysł. - powiedziałam, wyszłam z pokoju i poszłam do pokoju Nialla, gdzie była Julka.
Akurat telefon zadzwonil 2 raz.
- Aaa, zabierz to brzęczące coś! - krzyknęła Julka, bo miałam na dzwonku piosenke z Violetty.
- Odbierz, Leon...

*Julka*
Gadaliśmy sobie z Niallem, gdy nagle do pokoju weszła Magda, z telefonem. Znaczy się, brzęczącym czymś, bo miała na dzwonku jakąś piosenke z Violetty, dzwonił Leon, poprosiła, żeby odebrała.
J: Tak? - zapytalam do komorki.
L: Daj Magde, do telefonu.
J: Przekaze, czego chcesz?
L: Nie ważne! Tobie nie powiem.
J: Sluchaj popierdolencu, albo mi powiesz, albo Magda zmienia numer i wiecej jej nie znajdziesz!
L: Chce z nią pogadać, ty kurwa głucha jesteś, czy co?!
J: Moze i jestem... I wiesz, ona nie chce gadac z toba.
L: Jezu, chuj mnie to! Chce z nią pogadać!
Podalam Magdzie telefon, wziela na glosnik.
M: Cz..czego chcesz?
L: Spotkać sie z tobą.
M: NIE!
L: Magda, kurwa, spotkaj sie ze mna!
M: Nie spotkam, kolku! - rozlaczylam sie.
- Co ten popierdoleniec, mógł chcieć? - spytałam.
- Żebym wiedziała. - westchnęła.

*Magda*
Jezu, co on mógł chcieć? Przypomniało mu się o mnie? Wróciłam do Lou.
- I co? Co chciał? - spytał.
- Chciał się spotkać.
- Zgodziłaś się?
- NIE!
- I dobrze.
- Ta, ale może dobrze by było, powiedziałabym mu o wiesz czym.
- Dziewczyno, odbiło Ci? Z resztą jak chcesz, zrobisz jak uważasz.
Nie odpowiedziałam, tylko wyjęłam telefon i wystukałam fb. Mobilny to badziew, ale da się żyć. Miałam kilka wiadomości od przyjaciół, jezu mam wyrzuty sumienia.
- Co jest? - zapytal chlopak.
- Nic... Poza wyrzutami sumienia. - westchnęłam.
- Czemu?
- Moi przyjaciele, oni nic nie wiedzą. Czuję się okropnie, ughh.
- Rozumiem...
- I w dodatku, ten Leon sie przyjebał. Ja pierdole, on się kiedyś odczepi?!
- Tak, wierze w to.
- Oby to się stało niedługo, bo ja nie wytrzymam. Żyję, w ciągłym strachu.
- Nie boj sie. - przytulil mnie.
- Teraz już nie. - szeroko się uśmiechnęłam i wtuliłam w niego.
- Kocham Cie. - powiedzial, ale widac bylo ze sie speszyl. Nie bylismy przeciez juz razem.
- Naprawdę? - w oczach, zaświeciły mi się iskierki. Poczułam tz. "motylki w brzuchu".
- Tak, nigdy nie przestalem.
Nie odpowiedziałam, tylko mocniej go prztuliłam. Czulam sie bezpiecznie. Tak jak kiedyś. Ale, to co było kiedyś, jest przeszłością. Nie wiem, czy to wroci. Trzeba czasu. Tez go kocham, ale...czas... Ja tu zawiniłam wszystkiemu, ja pierdolę, czy ja zawsze musze być tą głupią? Chociaz Julki nie pobije.
A moze... Nie. Jezu, to moja przyjaciółka, nie! Naszą chwilę czułości, przerwał mój telefon. Czy on, zawsze musi coś przerywać?! Dzwonił Leon, znów? Co jemu dziś kurwa? Postanowiłam odebrać, oj grzeszę tymi przekleństwami grzesze, chuj z tym.
M: Leon ty popierdoleńcu, czego ty do cholery chcesz?!
L: Spotkac sie.
M: Jezu, nie! Ile razy mam ci mówić?
L: Magda!
M: Co ty ode mnie chcesz?! Człowieku, nie dość mi życie zepsułeś? - palnęłam.
L: Ja nie wiem, czemu to zrobilem, chcialem, zebys byla moja. - gada jak Hazz do Julki, pomyslalam.
M: Ja nigdy nie będe twoja, popierdoleńcu! Czy ty siebie słyszysz? Jak mamy gadać, to tylko przy świadkach.
L: Okej, gdzie? Kiedy?
M: Jutro, 12:00, w domu u chłopaków.
L: Stoi.
M: Jeden jedyny raz, jutro, i dajesz mi spokój, jasne?!
L: Jasne.
M: Mam nadzieję, a teraz grzeczne spierdalaj.
L: Pfff... - rozlaczyl sie.
Idiotka ze mnie. Raz go spotkam, powiem mu, może nie będzie tak źle. Ale, to z jego własnej głupoty, więc niech obwinia siebie. Nikt mu nie kazal, no.. Gwalcic... Jezu, znów mi się wszystko przypomina. Muszę się odmóżdżyć. Wyszłam z pokoju, i poszłam na dół. Słychać było, czyjąś kłótnię. Zaciekawiło mnie to. Liam kłócił się, z jakąś dziewczyną. Ale to nie była Dani, o co tu kurde chodzi?
- Wiktoria? - spytałam, ze zdziwieniem.
- Czesc Madzia. - odpowiedziala.
- Chwila co? Wy się znacie? - pytał Li.
- To moja kuzynka. - powiedzialam.
- Co?! - prawie krzyknął.
- Ciszej, co tak krzyczysz... - powiedzial Zayn, wchodzac do domu.
- Ona jest kuzynką Magdy. - mówił z niedowierzaniem.
- No co? - zapytala Wiki.
- Łączą was więzy krwi! - ciągnął Liam.
- Czego drzesz tą morde idioto? - spytałam.
- Nie tylko ciebie to drazni. - powiedzial Zayn i poszedl, zaraz potem przysedl Hazz, wiadomo, pytania ''co?'' ''co sie dzieje?''
Mi się tylko nasuwa pytanie, skąd ona się tu wzięła?!
- Wiki, skad sie tu, skad wiedzialas, ze tu jestem?
- Bylam u ciebie, twoi rodzice mi powiedzieli, mialam do was przyjechac, mowilam tak w maju...
- I przyjechalas tu?
- No, obiecalam, ze przyjade do ciebie, to jestem.
- Jesteś najgłupszą kuzynką na świecie.
- Też Cię kocham.
- I ladna jestes - powiedzial Hazz.
- Nie ufaj mu. - powiedziala Jula, wchodzac z Niallem, wszyscy juz tu byli. - Julka. - podala reke Wiki, a ta ja uscisnela i sie przedstawila.
- Taa. Ten przyjeb, nic dobrego do twojego życia nie wniesie. - powiedziałam.
- Magda, czemu tak zle mnie oceniasz?
- Bo cie zna frajerze. - powiedziala Julka.
- Tez cie Julcia lubie... - mruknął Harry.
- A prawda jest taka, że przywalasz się, do każdej ładnej dziewczyny. Ale teraz, Julka będzie mieć spokój. - zaśmiałam się.
- Do Ciebie sie nie przywalalem... Ej! - powiedzial.
- Styles, nie zaczynaj. - powiedziałam przez zęby.
- Dobra... - odszedl usmiechajac sie czarujaca do Wiki i Julki. Ma 2, ten to jest happy. A z drugiej strony nie ma ani jednej. Poszlysmy w trzy do pokoju Lou, chlopaka tam nie bylo, moglysmy pogadac.
- Wy zaraz sobie pogadacie - zaczela Jula - Harry cie zauroczy, ale nie idz z nim do lozka, pamietaj! - powiedziala na wstepie do Wiktorii.
- On jest całkiem ładny, tylko jest pojebany. - powiedziała moja kuzynka.
- Wie to, po 2 zdaniach rozmowy! - zasmialam sie
- Fajne ma tatuaże, taa kręci mnie.
- Bog cie opuscil?! - krzyknela Jula.
- Ta widzisz, ona jest inna niż ja. ja zwracam uwagę, na charakter i osobowość, a ona no właśnie... - powiedziałam.
- Wyglad? - zapytala Jula.
- No ladny jest. - zasmiala sie Wiktoria
- Czyli tak, sluchaj - Julka - wiem, ze jest ladny - mowila do Wiki spokojnie - ale to swinia i chce, zebym zdradzila mojego chlopaka!
- Co? - zapytalam Julke. - To te klotnie? W odosobnieniu?
- Tak.
- Wiedziałam do czego jest zdolny, ale że aż do tego? - pytałam.
- Tak, niby mowil, ze sie odwali, ale wole zeby mnie dreczyl...
- Drugi raz? Nie starczylo mu? - mowilam.
- Drugi? - zapytala Wiki.
- Dluga historia... - mruknela Jula.
- Nie chcesz jej znać. - dodałam.
- Skoro tak twierdzicie.
- Julka, zjebiesz mnie, ale jutro będe gadać z przyjebem.
- Gdzie?
- Tu, o 12:00.
- Bede w pogotowiu. - powiedziala i wyszla.
- Gdzie idziesz? - krzyknelam, mialam obawy do tego co zrobi. Wrocila sie.
- Melanz, seks, narkotyki... Rutyna...
- A tak serio? - zapytalam.
- Kuchnia. - wyszla.
Pogadałam jeszcze trochę z kuzynką, i przyszedł Lou.
- Kto to? - spytał.
- Wiktoria. Moja kuzynka, nadal nie wiem, jak mnie tu znalazła.
- CZARY! - Wiktoria.
- Kolejna fanka Pottera? - zaśmiał się Louis.
- Wole zmierzch.
- Jula cie zniszczy. - powiedzial niebieskooki.
- A ja wolę, Opowieści z Narnii i ło! - powiedziałam.
- Ja wole isc... - Lou.
- Kto to był? - spytała Wiki.
- Louis.
- No to, dużo się dowiedziałam. Idziemy na zakupy?
- Okej. - usmiechnelam sie.
Zeszłyśmy na dół, do kuchni gdzie była Julka, i spytałyśmy ją czy chce iść z nami. Nie chciala. Więc poszłyśmy same. Dowiedzialam sie wielu rzeczy od Wiki, tzn jak mnie znalazla. Stwierdziła, że musi dotrzymać słowa, dotrzymała go. I szacuneczek dla niej. Nie sądziłam, że tacy ludzie żyją. Myśłałam, że wyginęli. A tu prosze, moja kuzynka. Mam nadzieje, ze sie nie wpakuje w gunwo z Harrym. Jeszcze nigdy, Hazz się tak nie szczerzył do dziewczyny, nawet do Julki. Co z nim kurwa? Chory czy co? Nowy cel? Dowiemy się, już niedługo, jestem pewna.
- Magda! - z transu wyrwala mnie Wiktoria.
- Co chcesz?
- Czy wy w tym Londynie, czesto, tak myslicie?
- Nie wiem, ja tak mam od zawsze.
- Mozliwe. - poszlysmy do sklepu.
W sklepie, zobaczyłam znajomą twarz. To była Jenny, siostra Leona. Drama! Na szczęście wyszła z sklepu, uff. Ale moja radość, nie potrwała długo, bo zaraz wróciła z nim. Nim, czyli Leonem. Jezu, co robić? I tak mnie zauważy, Julka już by dawno coś wymyśliła.
Szybko wyslalam sms-a, odpisala ''pocaluj pierwszego typa z brzegu, pojdzie'' mamy problem, nie jestem nia. Wiec poszlam sie schowac do przymierzalni.
Powiedziałam Wiktorii o co chodzi, więc jak wyszli napisała mi sms-a. Odetchnęłam z ulgą. Zylam na krawedzi. Uggh, chce wracać do domu. Nie kupilysmy nic. Jak wróciłyśmy do domu, zastałyśmy tam Julke, Nialla, Louisa i Harrego. On tradycyjnie, na pierwszym kroku, zaczął przywalać się do Wiki.
- Czesc. - powiedzial.
- No hej. - zatrzepotala rzesami. No Styles, latwa znalazles, czemu moja kuzynka jest taka pusta...
- Kupiłaś coś? - spytała Jula.
- Nie, pisałam ci przecież. - powiedziałam i usiadłam obok niej na kanapie.
- Mowilam, co masz zrobic.
- Nie, aż tak głupia nie jestem.
- Ja bym tak zrobila, zwlaszcza, ze nie masz chlopaka.
- Serio, będziesz o tym mówić?
- Nie.
- Dziękuję.
- Prosze.
- Julcia, Magda. - podszedl do nas Niall - Mam dla was niespodzianke. - powiedzial.
Miałam spytać jaką, ale skoro niespodzianka, to niespodzianka.
- Chcecie wiedziec jaka? - Lou sie wylonil nie wiadomo skad.
- Tak! - krzyknęłyśmy.
- Urzadzamy wam wlasny pokoj, ogarnie sie strych. - powiedzial Horan.
- Zajebiście! - ucieszyła się Julka.
- Cieszysz sie?
- No pewnie. - pocalowala Nialla.
- A ty? - zwrócił się do mnie Lou.
- Pewnie, że tak. - uśmiechnęłam się.

*Julka*
Zrobilo sie ciut niezrecznie, bo Madzia juz nie jest z Lou, te chwile przerwala Wiki, nie lubie jej, jest pusta i... I... Zabiera mi Harry'ego. Lubie jest sie tak mnie czepia... Chce wojny, będzie ją miała.
- Moge sie tu na troche zatrzymac? - zapytala. I co, jeszcze moze w pokoju Harry'ego?!
- Nie do nas, z tym pytaniem. - powiedziała Magda.
- Chlopaki. - te irytujace rzeski...
- Idziesz spać, do Harr'ego. - zarządził Lou.
- NIE! - krzyknelam. Wszyscy na mnie spojrzeli, zwlaszcza Niall i Magda.
- Coś Ci, nie pasuje? - spytała tym irytującym głosem.
- Ty mi nie pasujesz...
- A moze jestes zazdrosna? Hihi - ten plastikowy glos.
- Trzymajcie mnie, bo jej przywale... - suknelam.
- Ja pierdole! Julka, uspokój sie. - Magda.
- Wlasnie.. - Wiki.
- Czemu ty jej bronisz?! - zwróciłam się do Magdy.
- A czemu, tobie to nie pasuje?
- Moze nasze sloneczko ma romasn.
- Nie pierdol zdziro. - powiedzialam, a raczej prawie krzyknelam do Wiktorii i wyszlam z domu.

*Magda*
- Ja pierdole, czy ty kiedyś, przestaniesz być taka plastkiowa?! - spytałam.
- Slucham? - mowila jak glupia. Chlopaki odeszli. Niall pewnie, wie, ze Jula nie ma romansu, ale to moglo nim wstrzasnac.
- Zachowujesz się, jak ostatnia idiotka!
- Czemu?
- Wiesz jak Jula sie czuje?
- To ona nazwala mnie zdzira.
- Ale, mogłaś nic nie mówić, to nie, bo ty zawsze masz coś do powiedzenia!
- Zabroni mi miec Harry'ego?
- Z jednej strony, jestescie podobne, a z drugiej, serio zdzira z ciebie, zmienilas sie, wynocha!
- Co?!
- To kurwa, wypierdalaj do Polski!
- Nie mozesz.
- Moge. - wywalilam ja za drzwi, teraz szybko nie pojadzie, zatrzyma sie pewnie w hotelu. Napisalam do Julki, ze moze wracac, nie odpisala i nie wrocila. Zaczlam sie martwic. Napisalam jeszcze 5 sms-ow, i probowalam sie dodzwonic. Nic. Trochę się zdenerwowałam, poszłam do Nialla.
- Zadzwon do Julki. - powiedzialam na wejsciu.
- Czemu? - spytał.
- Wyszla, nie odbiera... A Wiki wywalilam.
- Wreszcie zmądrzałaś, dobra idę do niej zadzwonić.
- Zabawne, a ty jak mogles pozwolic jej tak mowic na Julke?!
- Nie wiem. Głupi jestem.
- A z tym to się zgodze.
- Nie odbiera. - powiedzial.
- Gdzie ona może być? - spytałam.
- Znasz ja dluzej. - powiedzial. - A znasz kogos, kto mysli jak ona?!
- Harry! - krzyknęliśmy oboje.
Poszlismy do pokoju Stylesa, nie bylo go tam, znalezlismy go w salonie.
- Czego? - spytał.
- Gdzie moze byc Julka? - zapytalam.
- Nie wiem, szczegoly prosze.
- Kłóciły się z Wiktorią, Wiki powiedziała, że Jula ma z tobą romans, Jula nazwała ją zdzirą i uciekła. - wytłumaczyłam.
- Fajnie... Czesto mam taka nadzieje, ze to bedzie prawda...
- Harry... - Niall go upomnial.
- Okej, ja bym poszedl sie napic.
- Dobra, a gdzie? Nie mów, że klub czy coś, tylko lokalizacja. - powiedziałam.
- Niall, tam gdzie bylismy wtedy.
- Gdzie? - zapytalam.
- Bylas w Poslce, Jula sie dostala na studia, wiesz gdzie? - zapytal blondyna.
- Jedziemy tam. - powiedział Niall.
Jechalismy w ciszy. Dopóki, nie przerwał jej, mój telefon.
Dzwonil Harry, mialam nadzieje, ze bedzie to Jula.
M: Co?
H: Macie ja?
M: Nie, a co?
H: Dodzwonilem sie do niej.
M: I co mówiła? Dowiedziałeś się czegoś?
H: W pewnym sensie...
M: Nie pierdol, tylko mów co!
H: Po pierwsze, jest juz nawalona, po drugie, powiedziala mi ze mnie kocha, i nie szukajcie jej, zostawcie ja, to jej dobrze zrobi, a niech Niall sie nie martwi, na pewno zostanie mu wierna, nawet pod wplywem.
M: Dobra, pa. - rozłączyłam się.
- I co? - spytał Niall.
- Jest nawalona, Hazz kazał jej nie szukać, a ty się nie martw, na pewno zostanie ci wierna, nawet pod wpływem.
- CO?! Mam jej nie szukac?!
- Harry z nią jest, ogarnij sie!
- Wlasnie to mnie martwi! I jak jest?
- Nie, jest, dodzwonil sie, nie martw sie.
- A jezeli on tak mowi, bo sam chce ja znalezc! Magda...
- Nie mowi tak!
*Harry*
Dodzwonilem sie do Julki, potem zadzwonilem do Magdy i poszedlem ogladac telewizje. Kiedy znow zadzwonil moj telefon.
Dzwonila Julka.
H: Halo? Co jest?
J: Harry, jestes w domu? - byla najebana.
H: Tak, a co?
J: Przyjdz do mojego brata.
H: Po co?! Niech Niall po ciebie przyjedzie.
J: Ty!
H: Okej. - Ubralem sie i pojechalem do dziewczyny, nie wiem o co jej chodzi. Dojechalem 15 minut pozniej. Zapukalem, otworzyla Julka.
- Co jest? - zapytalem, ona wygladala normalnie, ale chodzila chwiejnie i paplala glupoty.
- Chodz. - zlapala mnie za reke.
- Powiesz? - posadzila mnie na kanapie, chyba Filipa nie bylo. Dziewczyna usiadla na mnie okradkiem.
- Julka, nie chcesz tego.
- Nie mow mi co chce, a czego nie. - powiedziala i pocalowala mnie. Zlapalem ja za rece i odepchnalem.
- Co jest? - zapytala.
- Nie chcesz tego, rozumiesz? - stalem naprzeciw niej trzymajac ja za nadgarstki.
- Ty chcesz! Ja tez.
- Nie chcesz, ja chce, ale masz byc tego swiadoma!
- Jestem.
- Zabiore Cie do domu. - powiedzialem spokojnie.
- Nie.
- Chodź, do domu.
- Harry, nie rozumiesz, ze ja tez tego chce, chodz... - chciala mnie pocalowac, odsunolem sie.
- Co ci jest?
- Mi? Poloz sie, rano pojedziemy do domu.
- Chodz ze mna. - usmiechnela sie. Jaka ona jest piekna... STOP! Jutro zapomni...
- Ja bede spac na kanapie. - powiedzialem.
- Nie!
- Skończ, zachowywać się jak ostatnia idiotka!
- KOCHAM CIE!
- Nie prawda, pilas, nie kochasz mnie!
- Zaprzeczasz temu?
- Tak, nie kochasz mnie, kochasz Nialla.
- Ale Niall, to przeszłość.
- Julka. - pocalowala mnie. Chcialem ja odepchnac, ale nie dala sie.
- Widzisz?
- Idz spac. - chcialem zaprowadzic ja do jej pokoju.
- No dobra, ale rano, pogadamy.
- Yhym, ta jasne. - mruknąłem pod nosem.
Polozyla sie do lozka, ja poszedlem spac na kanape. Pierdoliła, jak nigdy.

*Rano*
Uslyszalem pukanie do drzwi, o 8:00, Jula spala. Zobaczylem przez wizjer, ze to Niall. Otworzylem.
- Co jest? - zapytalem.
- Czemu tu jestes? Gdzie Jula?
- Na górze.
- Czekaj, byles tu cala noc? - zapytal. Zaczyna sie.
- Tak, Niall jezu, nie zaczynaj.
- Spales z nia?
- Nie.
- Nie klam, znam Cie.
- Nie spalem, ona chciala, ja nie. Byla pijana, do niczego nie doszlo!
- Znam Cię trzy lata,  nie uwierzę!
- Niall, prawda, chce tego, wiesz jaka jest Jula, urocza, madra, sliczna..
- Nie zapominaj sie...
- Ale nie zrobilbym Ci tego, zwlaszcza jak nie jest swiadoma tego co robi.
- Dobra, może coś w tym jest...
- Idz do niej. - powiedzialem. Niall poszedl do pokoju brunetki.

*Julka*
Czułam jak, rozpierdala mi łeb. Bez pukania, do pokoju wparował Niall.
- To prawda?
- Ciszej... Co prawda? - zapytalam.
- Że Harry został tu na noc, ale nie spał z tobą, bo on nie chciał, a ty chciałaś?
- Jakbym pamietala bym powiedziala.
- Aż tak się najebałaś, że film Ci się urwał?!
- Tak, chyba tak...
- Sama?
- Co sama?
- Sama się tak najebałaś?
- Taa.
- Nie wiesz tez pewnie nic o tym, kiedy przyszedl Hazza?
- Nie pamiętam, było późno.
- Chodz do domu.
- Dobra, chwila.
- Poczekam.


*Magda*
Gdy wstałam było jakoś po 9, nic ciekawego mi się nie śniło. Ubrałam się w ulubione, czerwone rurki i założyłam czarną bluzę z kapturem, z napisem "I love New York". Chwile po tym jak zeszlam na dol weszli, Jula, Niall i Hazz. Ona była, nie do życia, Niall patrzył na Harrego, wzrokiem mordercy, znów mnie coś ominęło?
- Co jest? - zapytalam.
- Jula się najebała w 4 dupy. - odpowiedział Hazz.
- Chodzi o Nialla, ktory chce Cie zabic...
- To też...
- Nie wnikam, mam wlasne problemy.
- No mowie prawda! - krzyknal Harry w kierunku blondyna.
- Dobra, skończ, temat skończony. - powiedział blondyn.
- Nie jestem w temacie, i nie chce, zmiencie go. - powiedzialam. Przyszedl Lou.
- Widze kac. - powiedzial do Julii.
- Weź, rozpierdala mi łeb. - powiedziała.
- Wody? - zapytalam.
- Daj. I aspiryne. Nie wpuszczaj wiecej tej zdziry, bo nie lubie miec kaca. - odpowiedziala.
- Wypierdoliłam ją na zbity ryj. - powiedziałam.
- Brawo. Auu...
- A wlasciwie o co poszlo? - Harry.
- O ciebie kretynie. - Jula poszla do kuchni. Wybila 10:00.
Jeszcze, dwie godziny. Uggh, nie przechodzi mi to przez myśl. Moze nie przyjdzie... Raczej tak... Ugggh A może wpadnie, pod autobus? Ale by było, zajebiście... Marzenia... Ale mi nie wolno sie przejmowac, musze myslec o dziecku. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam sms-a. Wyjęłam go, z prawej kieszeni. Balam sie, ze to Leon. ''Pamietasz? 12:00? Leon'' - tak to na pewno on. Odpisałam "Tak, pamiętam, 12:00." Nie chce tego, ale moze jak sie z nim spotkam sie odczepi i da mi zyc, z dzieckiem. Dziecko, ono bedzie mi przypominac... Moze je oddam do domu dziecka, ale jedno wiem, urodze je, nie zabiore mu zycia.
*12:00*
Zaraz przyjdzie Leon, Julka caly czas spi, nie dziwie sie jej, wyjasnilam Hazzie, jak mowila, ze chodzi o niego, zachowywal sie dziwnie, a Niall sie do niego nie odzywa. Ale mam wieksze klopoty. Na szczęście Lou wyszedł, a chłopaki są w swoich pokojach. Chociaz z drugiej strony... Najwyzej zaczne sie drzec, i ktos mi pomoze. Byłam w kuchni, kiedy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć.
- No czesc. - Leon opieral sie o futryne drzwi.
- Ta, cześć, właź. - powiedziałam.
- Okej. - wszedl do domu.
- To co chcesz? - zapytalam.
- Wróć do mnie.
- Nie!
- Czemu?
- Ty sie jeszcze pytasz?!
- To bylo zle, wiem, ale przepraszam.
- Przepraszam?
- Mam cie błagać o wybaczenie?
- Dziecko mi zrobiłeś!
- Slucham? - zamorowalo go.
- Będziesz ojcem, nie dociera?!
- Ty, ty jestes w ciazy? Kurwa! - kopnal w kanape i nerwowo przeczesal reka wlosy.
- No tak, z nikim innym tego nie robiłam!
- Jaki ja bylem glupi...
- Wyjdz...
- Co?
- Wyjdz! - krzyknelam.
- Ale...
- Wyjdź, kurwa, tam są drzwi! - wskazałam na drzwi.
Zabolal mnie brzuch. Leon poslusznie wyszedl, nie spodziewalam sie tego. Zdenerwowalam sie, usiadlam na kanape, serio bolalo. Nigdy w życiu, tak mnie brzuch nie bolał, jezu.
- Magda, co jest? - podbiegl do mnie Liam, ktory szedl do kuchni.
- Nic poza tym, że Leon mnie na maksa wkurwił. I się zdenerwowałam.
- Jedziemy do szpitala.
- Po co?
- W ciazy jestes, chodz. - pomogl mi wstac.
Posłusznie wykonałam polecenia Liama, bo serio mnie bolało. Musze przeciez i tak zapisac sie do jakiegos lekarza ginekologa. Na miejscu byliśmy, po niecałych dziesieciu minutach. Nadal bolalo jak cholera.
- Boli cię jeszcze? - spytał.
- Lepiej nie pytaj.
- Chodz. - na szczescie nie bylo kolejki, weszlismy do gabinetu. Na drzwiach widnial napis Dr. Grey.
Zrobiono mi jakieś, badania, czy coś. Ciągle mnie bolało, matko.
- Ma prawo pania bolec, ale wszystko rozwija sie prawidlowo. - powiedzial lekarz, mowil tez co mi wolno, a czego nie.
Z denerwowaniem się, to łatwe nie będzie, mieszkając z takimi ludźmi, jak 1D. Pol godziny pozniej wrocilismy do domu. Chlopaki majstrowali przy naszym nowym pokoju na strychu. Julka ciągle spała, a ja poszłam do pokoju Lou. On tez byl na strychu, wiec siedzialam sama. Zaczęłam bawić się telefonem. Kiedy do pokoju wszedl Loui umorusany farba. Zaśmiałam się, na ten widok.
- Co sie cieszysz? - zapytal.
- Przejżyj się, w lusterku.
- Wiem. - usmiechnal sie i przebral koszulke.
- Powiedziałam Leonowi.
- I co on? Chwila... Co?!
- No, powiedziałam mu, nie było sensu tego ukrywać. A jego zamurowało.
- Okeej, to bylo do przewidzenia, ze go zatka...
- Noi, mówił, jaki to on był głupi. Wreszcie się przyznał. Mniejsza, a i mnie na maksa zdenerwował.
- I? Cos sie stalo?
- Bylam z Li w szpitalu.
- Czemu nie mowilas?!
- Bo ty byłeś na strychu, Liam akurat zszedł, a mnie tak bolało, że ruszyć sie nie mogłam!
- Nie denerwuj sie, juz dobrze. - przytulil mnie.
- Dobra.
- Jest okej?
- Tak, a jak idzie remont?
- Wszyscy pomazaliśmy się farbą...
- Jak dzieci, jak dzieci...
- To, że na papierach mamy, z 20 lat, to nie znaczy, że umysłowo tyle mamy.
- Moze wam pomoge?
- NIE! To bedzie niespodzianka!
- Okej, jak chcecie, ale ja zawsze chętna.
- Nie ma mowy!
- Dobra. - podniosłam ręce w geście obronnym.
- Wiesz, ze cie lubie. - powiedzial.
- Wieem. - przedłużyłam.
- I kocham...
W moich oczach, zaświeciły się iskierki. Nie odpowiedziałam, tylko mocno go przytuliłam.
- I zawsze kochalem.
- Ja Ciebie też. - powiedziałm zbliżyłam się do niego, i go pocałowałam.
- Nie pozwole cie skrzywdzic. - stykalismy sie nosami.
Ponownie wtuliłam się w niego, czułam się taka bezpieczna.
- A Leonem się nie przejmuj.
Pokiwalam glowa na tak. Kocham tego duzego dzieciaka.
- To jak będzie? Zapominamy o przeszłości? - pytał.
- Mozemy sprobowac. - powiedzialam.
- Wrócisz do mnie? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- A dzidzius?
- Co dzidzius?
- Czy ja... Bede mogl...
- Chcesz, żeby to było twoje dziecko?
- Ta,ak.. - zawachal sie, jakby sie bal mojej odpowiedzi.
- Ale, jesteś tego pewien?
- Jestem. - byl bardziej stanowczy i przekonany.
- Mówił Ci ktoś kiedyś, jak cudowny jesteś?
- Tak, ty.
Uśmiechnęłam się.
- Lou, chodz! - krzyknal chyba Zayn z gory.
- Ide! - powtórzył jego czyn.
Lou wyszedl, a ja poszlam do kuchni, po szklanke soku. Julka, tam siedziała.
- Wstalas? - zapytalam. - Jak glowa?
- Lepiej.
- Coś ty, wczoraj robiła, że tak się nawaliłaś?
- Chcialabym wiedziec, ale ponoc, chcialam sie pieprzyc z Harrym...
- Aż tak źle?
- Chyba...
- Aj, Julcia, Julcia...
- No co, to ta dziwka, mnie wpienila!
- Mnie wczoraj też, na maksa...
- A najgorsze jest to, ze poszlo o Harry'ego...
- Wyjasnilam mu.
- Serio? - Jula sie zdziwila.
- Tak, nie wkurzył się aż tak bardzo. Raczej, był podjarany.
- Jezu..
- Jula, sluchaj, widac, ze on nie jest ci obojetny.
- Ale...no masz racje...
- A, ty jemu też, nie jesteś obojętna.
- Tylko, ja mam chlopaka, a on jest sam.
- Do pewnego czasu, będzie sam, ale to się zmieni.
- Co masz na myśli?
- Moja kuzynka, jest tak pusta, że da mu się omamić.
- Nie mow o tym pustaku, nie pozwole na to... Ona jest za glupia, no on tez, ale nie az tak jak Wiktoria!
- Okej, a jak nie ten pustak, to Styles znajdzie sobie pierwszą lepszą, pustą laske.
- Mozliwe, ale nie na stale...
- Co ty tak sie wlasciwie nim przejmujesz?
- Kurwa no, nie wiem.
- Pamietasz jeszcze Nialla? Mowi ci to cos?
- Przestan, nie doluj mnie, oczywiscie, ze pamietam geniuszu i nie wiem, czemu tak chce, zeby Harry byl sam.
- Ogarnij się dziewczyno!
- W sensie?!
- Co Cię obchodzi Styles? Masz swoje życie, swoje problemy, to po bardziej to komplikujesz?
- Sama mowisz, ze widac, ze nie jest mi obojetny, bo nie jest! Lepiej idz do Lou, nadal na siebie lecicie.
- Ta.. Wiesz.. Bo my, wróciliśmy do siebie...
- Ile ja spalam? - zasmiala sie.
- Bardzooooo długoooo.
- Najwidoczniej.
- Jeszcze był Leon, i mu wszystko powiedziałam.
- I co? Jaka była jego reakcja?
- Osłupiał. I chyba uświadomił sobie, jak głupi był.
- Glupi, to za malo. Ja to jestem glupia, on to debil kurwa chuj do szescianu!
- Ma bardzo, nie równo pod sufitem.
- Ale nie mowmy o nim, ja ide dalej spac. - powiedziala i wyszla.
Ja też, zaraz poszłam do pokoju Lou.

*Louis*
Przygotowujemy pokoj dla dziewczyn, raczej malujemy siebie niz ten pokoj.
- Poda ktos walek? - zawolal Niall.
- Masz. - Zayn podal mu narzedzie.
- A moze cos pomalujemy, bo mamy tylko jedna sciane! - odezwal sie tatus.
- Wymazaliśmy prawie połowę farby, na siebie. - powiedział Harry.
- Fototapeta? - zapytal Niall.
- Tak, Nowy Jork! - zaproponował Zayn.
- A moze cos z Polski? Beda taka czesc domu mialy... - Liam. 
- Każdy plakat z Bieberem? - zaśmiał się Harry.
- Co? - zapytalem zdezorientowany.
- No, wiesz, są Belieberkami, jak im się nie odmieniło. A tych plakatów to pewnie, mase w domu miały.
- Pewnie tak. - powiedzial Zayn - To nie glupie... Moze takie zdjecie na cala sciane z koncertu Justina w Polsce?
- Może być, jak dla mnie spoko. - Li.
- To pogadamy z Justinem? O zdjecie? - zapytalem.
- Dobra, trzeba będzie, do niego zadzwonić i spotkać się z nim, albo pojechać do studia i zobaczyć, czy tam go poprostu nie ma.  - Zayn.
- To ja, Hazz i Li jedziemy, a ty i Niall malujecie. - powiedzialem do Zayna.
- Dobra. - powiedzieli jednocześnie.
W trojke pojechalismy.

*Julka*
Obudzilam sie, chyba z 1,5h pozniej. Chlopaki pewnie dalej maluja. Poszlam na gore. Zapukalam do drzwi.
Wyszedl Niall.
- Nie wchodz! - powiedzial.
- Czemu?
- Niespodzianka.
- Umorusales sie.
- Wiem, ale nie wchódz! 
- No prosze. - pocalowalam go.
- Nie dam sie przekupic.
- Niall.... - mina zbitego psiaka.
- Nie!
- No, ej!
- Ale potem pogadamy. - powiedzial dziwnie powaznie, ciekawe o co chodzi.
- Dobra.
Poszlam poszukac Magdy. Byla w pokoju Lou, spala. Bym ja obudzila, ale rozmowa z Leonem, niech odpocznie. Poszłam do kuchni. Jesc! - pomyslalam. Zrobilam sobie 4 kanapki i myslalam o co chodzi Niallowi. Mówił dość poważnie. Nie wiem, czy mam sie bac. 
*pol godziny pozniej*
Siedzialam w pokoju blondyna, kiedy ten wszedl do pokoju.
- To o czym chciales gadac? - zapytalam prosto z mostu.
- Mam juz dosc. 
- Czego?
- Tego cyrku z Harry'm.
- Slucham?
- To juz nie ma sensu.
- Nie ma sensu? Moze spedzam z nim duzo czasu, ale czy ty mnie kiedykolwiek gdziedz zaprosiles ostatnio? Zrobiles cos, zeby to ratowac? - bylam poddenerwowana.
- Julka, ja...
- Co ty?
- Mam tego dosc, to juz za duzo, widze jak jest, to musi sie skonczyc.
- Czyli zrywasz ze mna?
- Tak bedzie lepiej. - chcial zlapac mnie za reke, ale wyszlam. Poslam zamknac sie w pokoju Hazzy.
Loczka tam nie bylo. Polozylam sie na jego lozku, zaczelam myslec. Nie plakalam, moze Niall ma racje. Moze tak powinno byc. Po chwili ktos nacisnal na klamke. Nie chcialam otwierac. Chociaz jak to Harry chce sie dostac do pokoju.
Otworzylam i lekko uchylilam drzwi. Faktycznie byl to loczek.
- Czemu tu jestes? - zapytal, wszedl, a ja ponownie zamknelam drzwi.
- Niall ze mną zerwał.
- Slucham? - Harry wybaluszyl oczy.
- Tak. - usiadlam na lozko, opierajac sie plecami o sciane.
Harry usiadl obok mnie. Wtedy po raz pierwszy po moim policzku poleciala lezka. Chlopak wytarl ja kciukiem, a ja sie lekko usmiechnelam.
- Nie on pierwszy nie ostatni.
- Ale nie wiesz czemu. - powiedzialam mu wszystko.
- Chodzi o mnie?
- Yhym. - mruknelam.
- Julek, ja przepraszam... - widac bylo, ze nie wie co powiedziec. Spojrzalam na niego, a on na mnie. Mialam przeszkolne oczy, a jego byly smutno zielone.
- Nie przepraszaj. - zapadla chwila ciszy. Troche krepujaca, nie wiedziec czemu, nachililam sie i pocalowalam Harry'ego. Z czasem pocalunek stawal sie coraz bardziej namietny.
- Nie powinnismy. - powiedzial, w przerwie.
- Nikt nie ma prawa mi, nam zabronic...
Jak zakonczylam ten dzien? Tak jak chcialam i ja i od dawna Harry.
*Rano, Magda*
Wczoraj chlopaki chyba nawet prawie skonczyli nasz pokoj. Rano chcialam sie tam zakrasc. Nawet mi sie to udalo. Pomalowane bylo, nawet odkurzone, tylko meble jeszcze i na jednaj scianie byl wielki Justin, chyba nawet z Polski z koncertu, wiem, bo przeciez bylam. Jakie to piekne.  
- Co tu robisz? - odwrocilam sie i zobaczylam Lou.
- Kurwa. - przeklęłam.
- Madzia, nie spodziewalem sie tego po tobie kochanie.
- Ty wielu rzeczy, o mnie nie wiesz.
- Ale chyba bede miec czas, zeby sie dowiedziec.
- Jezu, gorszy przypał, niż ten fizyce rok temu. 
- Przypal to zaliczyla twoja przyjacioleczka. - zasmial sie. O co mu chodzi.
- Dobra chwila, o co teraz ci chodzi?
- Niall ja zostawil, to poszla na noc do naszego loczusia.
- Jak zwykle, wszystko przebiła.
- Pogadaj z nia. - pocalowal mnie w czolo.
- Dobra, ale ide się ogarnąć najpierw.
- Ja zrobie sniadanie.
- Oki.
Poszlam do pokoju sie ubrac. Gdy już, wykonałam wszystkie "poranne czynności", zeszłam na doł, do kuchni. Loui postawil kanapki na stole. Po chwili, dosiadł się do nas Zayn. A potem, ksiezniczka Julcia z Loczkiem. Ja pojebalo. Nie odezwałam się, ani słowem. Przyglądałam się temu wszystkiemu. Oni zachowywali sie jak gdyby nigdy nic. Trochę mnie to dziwiło. 
- To jak sie wam spalo wszystkim? - zapytal chamsko Zayn, czy tylko ja nic nie wiedzialam.
- Git. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Lou.
- A wam?
- O co Ci chodzi? - zapytala Julka.
- Ponoć Horan z tobą zerwał. - Zayn.
- Ale sie szybko roznioslo. - powiedziala bez uczuc. - Co w zwiazku z tym?
- Nie sciemniaj, kazdy juz wie, co robiliscie, wiesz jak Niall sie czuje?! - Zayn krzyczal, on tez sie lubi klocic z Julka.
- To moja wina, tak?! - tez krzyczala.
- A kto się cały czas, przywalał do Harrego?! - Zayn.
- Nie zrobilabym tego, gdyby mnie nie zostawil! Kocham go!
- Widac!
- Przestancie! - krzyknal Lou. Zdziwilam sie, ze Harry sie nie odzywa.
Ucichli, Zayn był poddenerwowany. Nie dziwię mu się, w końcu Niall, to jego przyjaciel. Myslalam, ze gorzej byc nie moze, ale przyszla cala reszta, w tym Horan. Blondyn się nie odzywał, patrzył na Harrego złośliwym wzrokiem.
- Musze isc. - Julka wstala, i wyszla z kuchni, poszlam za nia. Zamknela sie w lazience.
- Julka, otwórz! - pukałam w drzwi.
- Nie! - plakala.
- Julka, proszę!
- Zostaw mnie! Szczescie, ze niedlugo zaczynam studia, nie bede miec czasu na problemy i chlopakow!
- Nie! Jesteś, moją przyjaciółką! 
- Idz sobie!
- Julka!
Nie odezwala sie, slyszalam tylko placz. Dałam spokój, bo co? Później z nią porozmawiam. Wrocilam do kuchni. Byli tam Lou, Zayn i Li.
- Co z nia? - Liam.
- Zamknęła się w łazience, nie chciała mi otworzyć.
- Musiales tak na nia naskoczyc? - zapytal Malika Loui
- Niall to mój przyjaciel, nie mogłem siedzieć cicho!
- A to moja przyjaciolka!
- Fakt, może, to było głupie, ale wyobrażacie sobie, jak Niall może się czuć?
- Moze z nim ktos pogada? On nadal ja kocha, ona jego tez. - powiedzialam.
- Ja pogadam z Niallem. - powiedział mulat.
- To idz. - powiedzial Li.
Zayn poszedl do Nialla, a ja do Julki, dalej siedziala w lazience. Tylko ja jej bronilam, nikt inny, nawet Harry. Ja go nie rozumiem, niby mowi, ze ja ''kocha'' ona glupia wierzy...
______________________________________________________
JEŻELI CZYTACIE TO KOMENTUJCIE, PROSIMY.!

Wiktoria Czajkowska (18 l)
Kuzynka Magdy, głupia, pusta, plastikowa.
Nie lubi Julki, uderza do Harrego.