czwartek, 6 lutego 2014

14. "Nigdy mnie tak głowa nie bolała, nawet wtedy jak dziewczyny wywaliły mnie z LM i topiłem smutki w alkoholu."


*Julka*
Siedzialam w lazience, Magda tylko przeszkadzala. Nie widziala co robie, wiec wyciagnelam moja dawna znajoma, zyletke, tak juz kiedys to robilam, jakies 2 lata temu. Jak bumerang wrocilo. Przylozylam ostrze do  skory. Zawachalam sie. Przypomnialo mi sie pod jakim pretekstem przestalam. ''Twoja skora to nie papier, nie tnij jej....'' To powiedzial Justin, a ja jestem Belieber. W ostatecznosci, zrobilam tylko jedno ciecie. Poczulam ulge, dawna przyjemnosc wrocila. Ale drugiej kreski nie zrobilam. Wzielam recznik i przylozylam do reki. Byl od krwi, wrzocilam go do kosza na pranie i wyszlam z lazienki, pod drzwiami byla Magda.
- Ulżyło Ci? - spytała Magda.
- Poplakalam, o ile to masz na mysli.
- Yyym... Już nic.
- Magda, jestem dosc wkurwiona, o co ci chodzi?
- O nic. Już nie ważne.
- No dobra. Moze to glupia, ale jestes w ciazy, jakbys nie byla, to bym cie zapytala, czy sie ze mna napijesz, ale to juz niedlugo sie u mnie zamieni w alkoholizm.
- Alkohol nie rozwiaze problemu, noc z Harrym tez nie.
- A co rozwiaze?
- Mi tam zawsze poprawiało humor, czytanie cytatów Justina tych takich o Beliebers, albo oglądanie jakiegoś durnego filmu, wtedy się odmóżdżysz itp.
- Obejrzymy horror? Moze mozemy juz w nowym pokoju? Zapytamy chlopakow?
- Okej.
Poszlysmy zapytac Zayna, zgodzil sie, a nawet chcial ogladac z nami. Zgodziłyśmy się, zawsze raźniej.

*Magda*
Teraz trzeba tylko wybrac horror. Julka pewnie, bedzie sie smiac, Zayn to nie wiem. Zadecydowaliśmy, że Julka wybierze.
- Obecnosc! Kiedys kolega mi mowil, ze to super film! Tworcow Pily! Musi byc boski! (aut Julka: Rly super film, ogladalam i polecam)
- Dobra. - Zayn.
Weszlismy do pokoju, Julka oniemiala, ja juz
widzialam, ale ona tylko stala przed wielkim zdjeciem Justina.
- Piękne, prawda. - wykrztusiłam.
- Kocham was. - wydukala. - Bede sie bac, przylgne do sciany. - Zayn sie zasmial.
- Ej, ja o cos tu jestem! - powiedzial.
- Wole sciane. - Julka.
- Sorry Zayn, ściana jest ładniejsza od ciebie. - powiedziałam.
- Czuje sie urazony!
- Kupie Ci, żel do włosów. - zwróciłam się do mulata.
- Dobra.
Julka wlaczyla film, zaslonila okno, i zamknela drzwi. Usiedlismy na lozku i ogladalismy. Na srodku siedzial Malik, ja po prawej, a brunetka po lewej. Ja się troche bałam, Zayn wcale, a Julka się śmiała. W pewnym momencie do pokoju wparowal Niall, wszyscy jednak wrzasneli.
- Niall debilu, horror oglądaliśmy! - uniosłam się.
- Kto? - pokazal jakis zakrwawiony recznik.
- No na pewno nie ja. - podniosłam ręce w geście obrony.
- Znasz mnie 3 lata. - Zayn.
- Jula? - zapytal.
- Co? Film ogladam. - zapytala glupio.
- Ty? - Niall.
- Nie!
- Pokaz nadgarstki. - powiedzial z troska w glosie. 
- Do czego Ci one?!
- Pokaz. - byl uparty.
- Nie, przestałam to robić kilka lat temu!
- To pokaz.
Julka podciągnęła rękawy bluzy.
Byla tam jedna, ale widoczna ranka. Niall przy niej kucnal.
- Czemu? - mial lzy w oczach. Widac, ze nadal ja kocha. 
- Życie mi się jebie.
- Jula, nie mow tak.
- Przez ciebie... - wstala i chciala wyjsc, ale zlapalam, ja za reke.
- Puść! 
- Nie!
- Magda!
- Pojdziesz zrobisz to samo!
- Nie!
- Julka, proszę...
- Dobra. Moge zostac sam na sam z Niallem?
- Ok. Zayn rusz dupe! - zwróciłam się do Zayna.
Wyszlismy i zostawilismy ich sami, poszlismy do salonu, po 10 minutach przyszedl sam Horan.
- I co? - spytałam.
- Ja sie o nia martwie, bylem glupi, czemu ja ja zostawilem... Kocham ja...
- Oswiadcz sie jej. - powiedzial Harry, schodzac do salonu. Harry?!
- Co?! - zapytalismy wszyscy.
- I ty to mowisz? - zapytalam.
- Wazne jest dla mnie jej szczescie, a ty ja uszczesliwiasz. - powiedzial lokaty.
- Oo Harreh, nawrócileś się. - potargałam mu loki.
- Spierdalaj... - mruknal i poprawil wlosy. 

- Nie tymi słowami Styles.
- Bo dzidzia uslyszy... - zasmial sie Malik i spojrzal na moj brzuch.
- Nie, po prostu chce się oduczyć przeklinać, jak dziewczyna przeklina to brzydko brzmi.
- Ale dzidzia tez uslyszy.
- Niech ci bedzie...
- Ej! - krzyknal Niall.
- Co?
 - Zayn.
- A co bedzie jak sie nie zgodzi...?
- Znam ją rok, uwierz, zgodzi się.
- A jak nie?!
- Zgodzi się!
- Bys zaczal wszystko przygotowywac, a nie stoisz i sie przejmujesz kolku! - krzyknal na Horana, Styles.
- To je Niall Horan, tego nie ogarniesz. - powiedział Zayn.
- Pomoc ci? - zapytalam.
- Tak, dzięki, boże, Ty ją dłużej znasz. - odpowiedział Niall.
- Dobra, to jedziemy wszystko kupic, a ty - pokazalam na Stylesa - idziesz do Julki, pilnowac, zeby sie nie domyslila i nie zrobila nic glupiego, i nie masz sie z nia calowac, ani nic, rozumiesz?!
- Dobra , dobra, jak macie jechać to jedźcie.
Ubralismy sie, wsiedlismy do samochodu i pojechalismy wszystko zalatwiac. Niall sie denerwowal jak nigdy. 
-Czemu się denerwujesz? Wszystko będzie dobrze. - spytałam.
- Pomysl, bylem tym, co od poczatku istnienia 1D nie mial dziewczyny, a teraz moze bede mial narzeczona... Boje sie, ze sie nie zgodzi...
- Zgodzi się.
- Pomozesz wybrac pierscionek i zorganizowac wszystko?
- A po co tu jestem?
- Dziekuje Magda, jestes super.
- Nie masz za co dziękować. Od tego ma się przyjaciół.
- Tez sie zdziwilas, ze Harry tak z tym wyskoczyl, jak Filip z konopi?!
- Tak, przecież Harry do niej zarywał.
- Ciekawe co on teraz tam z nia robi... Ona nic nie wie, a jest obecnie sama, Magda zadzwon do niej, albo do Zayna, zeby sprawdzil.
- Nie denerwuj sie tak...
- Ale nie moge, nie daje mi to spokoju.
- Przestań! Obiecał, to obiecał!
- Ale to Harry!
- A pamietasz, jak Jula sie napila, chciala, on tez, ale nie doszlo do niczego, nie irytuj sie i nie przejmuj!
Dojechalismy na miejsce.
- Weź zadzwoń, bo nie wytrzymam.
- Sam zadzwon se do Malika, albo Loczka!
- Nie, bo pomyśli, że jestem nienormalny.
- Bo jestes!
- Nie jestem!
- Przestań, to w takim razie, ja zadzwonie do Malika, i się spytam co robi Lou!
- Zrob tak!
- Nie, bo ufam Lou.
- Julce ufam, Hazzie nie...
- To pora zaufać! Ja gdy tylko was poznałam, nie byłam przekonana co do Zayna, a teraz od dawna mu ufam.
- No dobra, chodz, wyjdziemy z tego samochodu i pojdziemy wszystko kupic. I jak, kiedy ja mam ja poprosic o reke?! Magda...pomoz...
- Zero inwencji tworczej...zero.
- Magda...prosze...
- Dobra, chodź.
Poszlismy poszukac wszystkich potrzebnych pierdul. Na koniec zostawilismy pierscionek.
Niall powybierał trochę tych pierduł.
-Ten jest ladny, i ma fioletowe krysztalki...Jula lubi fiolet, wkoncu belieberka... - powiedzialam pokazujac na pierscionek i patrzac sie w blyszczacy diamencik.
- Też fakt, śliczny jest.
- Ale ten tez jest ladny... I ten...
- Magda zdecyduj sie!
- Ten pierwszy!
- Z fioletowym?
- Tak. - powiedzialam przekonana.
- Na pewno?
- Na pewno!
Niall kupil ten pierscionek i poszlismy do samochodu. Pol godziny pozniej bylismy w domu. Cala ekipa, nawet Jula siedzieli przed TV.
-Wiesz co. - Niall powiedzial do mnie cicho. - Chyba odrazu to zrobie.
- Tak prostu z mostu? Na oczach wszystkich?
- Wieksze prawdopodobienstwo, ze sie zgodzi, jak wszyscy patrza. - powiedzial i podszedl do Julki.
Uklęknął przed nią.
- Niall, co ty robisz?
- Wyjdziesz za mnie? - wyciagnal w jej kierunku pudeleczko, otworzyl je, a w nim byl wybrany pierscionek.
Julce stanęły w oczach łzy. 
- Zgodz sie! - krzyknal Loui.
- Tak, Niall... - powiedziala przez lzy. On zalozyl na jej serdeczny palec pierscionek i pocalowal.
Zaczęliśmy klaskać. Nawet Harry.
- To kiedy dowiaduja sie o tym media? - zapytala ze smiechem Julka, jednak przez lzy. - Bo i tak sie dowiedza...
- Ja moge napisac na tt... - powiedzial Harry.
- Po co sie spieszyc. - powiedzialam.
- Właśnie, jest jeszcze tyle czasu. - dodał Malik.
- Narazie to nasz sekrecik. - powiedzial Niall i pocalowal swoja narzeczona. Nikt nawet nie wie, ze sie rozstali, niech tak pozostanie.

*miesiac pozniej, Julka*
Chodze juz na studia, medycyna, jest w miare lekko, bo to poczatki. Swiat juz wie, o naszych zareczynach. Fanki to zaakceptowaly, a zwlaszcza polskie. Juz przygotowujemy sie do slubu. Jezeli chodzi o Magde, to ciaza rozwija sie prawidlowo. Jeszcze 7 miesiecy.
Chlopaki mieli miec trase, ale ze wzgledu na nasz slub przesuneli im daty. Zaczynaja za 2 tygodnie, a za tydzien jest slub.
Idziemy z Magda kupic mi suknie, a jej jakas ladna kiecke.
Wzielismy tez Pezz, Dani i Zayna.
- Dziewczyny, długo jeszcze będziemy tak łazić? - marudził Zayn.
- Tak! - powiedziala Perrie.
- Teraz najwazniejsze, czyli suknia dla Julki. - Magda.
- Wy trzy kupywalyscie sukienki, przez 2 godziny, a ile ta jedna? - marudzil. 
- Jezu Zayn, marudzisz jak stara panna! - powiedziała Magda. 
- Moge sobie isc?
- Nie, potrzebne nam meskie oko. - powiedziala Dani.
Zaczelo sie przbieranie mnie. Jak mi sie podobalo, to im nie, a jak im sie podobalo, to ja zle sie czulam.
- Zayn teraz twoja kolej, która? - pytałam.
- We wszystkich wygladasz slicznie dziewczyno. - widac bylo, ze ma juz dosc.
- Zayn, poszukaj czegoś ładnego, bo wywalimy Cię z Little Mix! - powiedziała Pezz.
- Jak mam byc szczery, najbardziej podobala mi sie ta trzecia.
- Tak na serio, to była całkiem ładna. - Dani.
- Tak, nie byla zla, a Jula wygladala bardzo ladnie. - Perrie.
- To co? Tamta trzecia? - pytałam.
- Tak! - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, bierzemy tą trzecią! - byłam już zdecydowana.
- Nareszcie wracamy do domu! - krzyknal Zayn i wybiegl ze sklepu.

*tydzien pozniej, slub, Magda*
Dzis Niall i Julka powiedza sobie sakramentalne ''tak''.
Ja i Zayn jestesmy swiadkami. Wiadomo, oprocz gosci, sa tez irytujacy fani. Nie jest nas duzo, Ja, Zayn, Hazz, Li, Lou, Dani, cale Little Mix, Filip i Justin. Oprocz tego rodzina Nialla. Od Julki nikt nie przyjechal, ale ma brata. 
- Denerwuje sie. - mowila Julka, chwile przed wyjsciem. Pan mlody czeka na nia juz przed oltarzem.
- Nie ma czym. - mówiłam.
Wyszla z Filipem, ten odprowadzil ja do oltarza, gdzie byl Niall. Slub sie zaczal.
- Czy ty Julio Mettler, bierzesz sobie tego Nialla Jamesa Horana za swojego meza i slubujesz mu, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze go nie opuscisz az do smierci?
- Tak. - odpowiedziała.
- Czy ty Niallu Jamesie Horanie bierzesz sobie Julię Mettler za swoją żonę i slubujesz jej, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze jej nie opuscisz az do smierci?
- Tak.
- Mozesz pocalowac panne mloda. - powiedzial ksiadz.
Pocałowali się, teraz mogę już nazywać ją „Pani Horan”. „Pani Horan” to tak super brzmi. Kiedy wszyscy wychodzilismy z kosciola, fani i reporterzy robili panstwu Horan (zawsze juz bede tak gadac) mase zdjec. Które pewnie za chwilę, ukarzą się w Internecie itp. Wesele jest u nas w domu. Przynajmniej nikt tam nie wejdzie, tak mowia chlopcy. Pewnie wszyscy sie nawala, no prawie, ja i Li, bedziemy dzis ci dorosli i pewnie rodzice Horana tez. Chociaz, to wesele ich syna. Ale myślę, że Państwo Horan, nie przesadzą z alkoholem. Zabawa trwala w najlepsze, kiedy ktos zapukal do drzwi. Poszlam otworzyc. Zatkalo mnie...
- Wiki?!
- Znam swoje imię.
- Co ty tu znowu robisz?!
- Julcia ma meza, nie zabroni mi zdobyc Harry'ego...
- Harry to nie rzecz, spadaj...
- Gadasz jak ta dziwka...
- Mowisz o mojej przyjaciolce!
- No i? - wyminela mnie i weszla do mieszkania.
- Weź, mi stąd wyjdź!
Zignorowala mnie. Ja nie bede sie na nia wkurzac. Nie moge, niech ktos inny ja wywali, ja jestem w ciazy. Poszłam do Lou.
- Lou, weź ją wywal, proszę.
- Dobra, skąd właściwie ona się tu wzięła?
- Weszla drzwiami, a teraz poszla do Harry'ego, ktory wlasnie tanczy z Jesy.
Lou poszedł ją wyrzucić, jak mu się to uda, to nobla mu dam. Poszlam za nim, popatrze na ten cyrk.
- Słuchaj, to nie twój dom, wynocha. - Lou.
- Ale go zabieram... - pociagnela Hazze za koszule, a ten poslusznie poszedl. Wyslalam mu pytajace spojrzenie, a ten sie cwaniacko usmiechnal, no fakt, jest juz napity...
- To se porucha... - powiedzial Lou. 

- Pizda...
- Harry?
- Nie, Wiktoria.
- Chodź.
- Gdzie?
- Zatanczyc.
- Okej.
Potem juz nie przyjmowalam sie Wiki. Staralam sie dobrze bawic. O 24:00, Jula i Niall znikneli w pokoju blondyna, fakt, noc poslubna, moze beda male Horanionka. A o 1:30, poszedl Filip. Cala reszta zostala na noc. Tylko rodzinka Nialla tez juz jechala, przyjechali tylko na slub. Ja poszłam spać, jakoś po 2.
* rano, Julka *
Obudzilam sie o 9:45 obok mojego meza. Wczorajszy wieczor i noc spedzilam cudownie. Wstalam z lozka, ubralam swoja bielizne, wyciagnelam z komody koszulke Nialla i ja ubralam, po cichu wyszlam z pokoju. W kuchni stal Styles i pil wode. Kac morderca.
- Głowka boli? - spytałam.
- A ciebie nie?
- Tez. Daj mi to. - pokazalam na szklanke, ktora mi podal.
- W jednym zazdroszcze Magdzie, nie ma kaca.
- Dobrze gadasz loczek! Ile osob tu spi?
- Nie wiem, nie bylo mnie w nocy. - odpowiedzial.
- Gdzie byłeś?!
- Z Wiktoria.
- Z ta zdzira?!
- Niezla jest... - odpowiedzial.
 - Ruchałeś się z nią?!
- A ty z Horanem?
- Zapytalam pierwsza!
- A ja drugi!
- Tak. - powiedzialam pewnie.
- Zabezpieczyliście się?
- Odpowiesz czy nie?! - podnioslam glos, przez co zabolala mnie glowa.
- Dobra, kochałem się z nią!
- Zabezpieczyliscie sie? - pokazalam mu jezyk. Jak on sie mnie pyta, to ja nie moge. Uwazam go za przyjaciela, podraznic sie z nim moge.
- Ja sie zawsze zabezpieczam, jakbys nie zauwazyla...
- No wiesz...ja tez. - powiedzialam z powaga. Kiedy do kuchni weszli Zayn i Perrie. 
- Wody? - zapytalam. Kiwneli glowami na tak. Podalam im napoj.
- Nigdy mnie tak głowa nie bolała, nawet wtedy jak dziewczyny wywaliły mnie z LM i topiłem smutki w alkoholu.- marudził Zayn.
- Ej, Perrie, co on cpa? - zapytalam.
- Zastanawiam sie od dawna. - Zasmiala sie cicho.
-Zayn debilu, jesteś w One Direction. - Harry.
- Ponoc... - powiedzial Malik.
Pol godziny pozniej LM i Justina juz nie bylo, pobudzili sie i poszli do domow.
Chwile po nich, do kuchni przyszła Magda.
-Zazdroscimy ci. - powiedzial Hazz. - kaca nie masz.
- Serio?
- Serio.
- No sorka, w ciazy nie bedziesz, ale Wiki moze tak. - spojrzalam na Hazze, nadal nie chce, aby byl z Wiki.
- Co? - Zayn się zdziwił.
- Nic. - odparl Styles.
- Bzykałeś się z nią? - ciągle pytał.
- Czy kazdy bedzie o to pytal?!
- Tak, bo to suka! - krzyknelam i wyszlam.
Poszlam usiasc do salonu, przyszla za mna Magda.
- Dalej Ci przeszkadza Hazz i Wiki?
- Tak, dalej.
- Mnie też wkurzają.
- Ale ciebie inaczej, niz mnie.
- Możliwe.
- Dzien dobry. - przyszedl moj maz, alez to pieknie brzmi i mnie pocalowal.
- Dobry. - mruknelam i sie usmiechnelam.
- Głowa? - spytał.
- Tak. -odpowiedzialam.
- Nie twoja jedyna, mam meeeeega kaca.
- Chyba jak kazdy oprocz Magdy i Li... I moze Dani. - powiedzialam.
- No ja sie super czuje. - powiedziala Magda.
Nie minelo 10 minut, a w salonie juz byli wszyscy. Ja, Niall, Magda, Lou, Hazz i Zayn, to prawie wszyscy, bo ci co sie dobrze czuli, czytaj Liam i Danielle poszli do brunetki.
- To jak tam, nasze mlode malrzenstwo? Ile chcecie miec dzieci? - zapytal Lou. Nie, mam meza od nawet nie 2 dni i juz mamy miec dzieci.
- Nie spieszy nam sie, Lou, ciebie najpierw trzeba wychowac. - powiedzialam.
- To zostaw moim rodzicom.
- A po za tym zajmij sie Magda i swoim dzieckiem. - powiedzial Niall.
- A twoi rodzice najwidoczniej sobie nie radza z toba. - dodalam.
- Wiesz, moi rodzice, wychowali mnie na odpowiedzialnego młodego człowieka... 
- Nie wypominaj mi, ze jestem nieodpowiedzialna, bo ja to dobrze wiem... - zasmialam sie.
- Ja ci nic nie wypominam.
- No ja mysle.
- Ej, no koniec. - Zayn przerwal nasza ''klotnie''.
- Mistrzowie cienkiej riposty. - Magda.
- Powiedziala Magda... - mruknal Harry.
- Nie odzywaj sie Styles, bo jak na ciebie patrze, to widze martwy plod...I jeszcze ta mysl, ze moja glupia kuzynka...Dwa martwe plody...
- Takie to śmieszne, że zapomniałem się uśmiać.
- Dwa mistrze sucharow... - powiedzialam.
- To Styles zaczyna!
- To Lou i Jula zaczeli! - powiedzial Hazz.
- My?! - krzyknelismy rowno.
- Obydwoje jestescie dzieciaki, a ty Harreh i ty Magda jestescie king of suchar, pasi?! - zirytowal sie Malik.
- Pasi! - krzyknęliśmy we czwórkę.
- Dzieki bogu. - Niall.

*Tydzień później, Magda *
Chłopaki pojechali w trase, Julka jest na uczelni, a ja siedzę sama w domu, da rade się przyzwyczaić. Uslyszalam pukanie do drzwi. Poszlam otworzyc, zobaczylam Leona.
- Co ty tu robisz? Nie nachodz mnie, spadaj!
- Jak sie czujesz? - zignorowal moje pytanie. - Co z dzieckiem? - sam dalej pytal.
- Co Ci się stało, że się mną interesujesz? Chory jesteś?
- Nosisz pod sercem moje dziecko, wiem, ze bylem glupi, powinienem isc siedziec, czy cos, ale zrozum, to moje dziecko! Chce, aby mialo ojca i go znalo.
- Bedzie mialo, Louis'ego.
- Nie, to moje dziecko!
- Nie krzycz!
- Jak mam nie krzyczeć, skoro mi to mówisz?
- Normalnie, czego ty wgl chcesz?
- Byc ojcem dla dziecka, zajac sie toba, ponoc ten twoj Loui wyjechal, a twoja kumpela cale dnie siedzi w szkole...
- Przecież, ja sobie radze. Siedzenie samemu jest lepsze niż z tobą.
- A jak cos sie stanie, zle sie poczujesz? Nikt tu w 5 minut nie przyjdzie.
- Co mi może się stać? Jak ja tylko, oglądam telewizor praktycznie.
- Wez z taka rozmawiaj, Magda, prosze wpusc mnie. Zmienie sie, tylko daj mi moc chociaz do porodu sie zajac toba i naszym dzieckiem, a potem jezeli dalej bedziesz tego chciala znikne.
- Ughh, dobra, właź.
Leon wszedl do domu, jaki on jest uparty.
- Jesteś najbardziej upartym człowiekiem, jakiego znam.
- Duzo ludzi mi to mowi. - powiedzial. - Wiesz, juz kiedy rodzisz i czy to chlopiec, czy dziewczynka? - zapytal.
- Nie znam plci, to dopiero 2 miesiac.
- A wiesz kiedy mniej wiecej rodzisz?
- W kwietniu.
- A masz juz wybrane imiona? - czemu on sie tak pyta, moze serio, chce byc ojcem dla naszego dziecka, co sie wszyscy nawracaja, on, Harry... Dziwne.
- Niee.
- Moze razem cos wybierzemy. - Leon usiadl blizej mnie na kanapie i zlapal mnie za reke. Automatycznie ja zabralam, niech mnie nie dotyka. Tylko nie on.
- Weź mnie zostaw.
- Przepraszam.
- Dasz mi kiedyś spokój? Czy to nigdy nie nastąpi?
- Jezeli naprawde tego chcesz, ale obiecaj - spojrzal na moj brzuch, chociaz wcale nie urosl jeszcze za wiele - ze powiesz kiedys mu, albo jej, ze tata bardzo, go, albo ja kocha. - wstal i chcial wychodzic. A ja bylam przez chwile zmieszana.
- Czekaj. Ty to dziecko serio chcesz wychować?
- Nie klamalbym w takiej sytuacji.
- Zrobimy tak, że będziesz regularnie widywał się z dzieckiem.
- Naprawde? - chlopak sie bardzo ucieszyl. Chcial mnie usciskac, ale sie powstrzymal. - Przepraszam.. - mruknal.
- Nie no, jeżeli chcesz mnie przytulić, to zrób to.
- Sama mowilas, ze mam cie nie dotykac. Nie dziwie ci sie, po tym co ci zrobilem.
- Nie mowmy o tym, prosze.
- Przepraszam... Ale jezeli mam cie nie dotykac, to nie bede...
Stanęłam na palcach, bo był o wiele wyższy ode mnie, i go przytuliłam. Byl lekko zmieszany, ale
zauwazylam, ze sie usmiechal.

- Magda, czemu ty go przytulasz?! - Julka się zdziwiła, co chwila, Julka?!
- Czemu ty tu jestes? Nie powinnas byc na uczelni?
- Szybciej skonczylam, to co on tu robi z toba w ramionach?!
- Przyszedł i tyle.
- I musi cie obsciskiwac, wez wyjdz! - pokazala palcem na drzwi.
- Nie, on zostaje. - stanęłam w jego obronie.
- Co? - Jula byla zszokowana.
- Magda, ona ma racje, powinienem iść.
- Ta, won! - krzyknela pani Horan.
- Zadzwonie. - powiedzial i wyszedl.
- Zadzwoni? Lou wie? - wypytywala Julka.
- Przestań! Chyba wolno mu przyjść, raz na kilka miesięcy, w końcu to jego dziecko!
- O dziecku mu sie przypomnialo? Ciekawe...
- Co masz na myśli?
- Nagle cudowny tatus? Nie dziwi Cie, ze przyszedl akurat teraz, jak chlopaki sa w trasie? A nie miesiac temu?
- Dobra, to troche dziwne.
- Co mowil?
- Że chce wychowywać to dziecko itp.
- Wychowac... Taa... Sam jest jeszcze gowniarzem, ale niech mu bedzie. Jam ma tu przylazic, ja nie chce go widziec. Ide do pokoju, ogarnac notatki. - poszla na gore do naszego pokoju.
Westchnęłam i usiadłam na kanapie.
- Magda! - zawolala mnie Jula. - Chodz do pokoju. Lou chce z Toba pogadac na skajpaju!
Boże, jeszcze tego brakowało.
- Idę! - krzyknęłam.
Jula siedziala przy stoliku z laptopem i notatkami, gadala z Lou i Niallem.
- Jest. - powiedziala jak weszlam do pokoju. - To pogadajcie sobie. - wstala, ja usiadlam przed ekranem, Niall tez gdzies zniknal, a brunetka wyszla z pokoju.
- Hej kochanie, tesknie. - powiedzial do mnie Loui.
- Hej Lou, też tęsknie.
- Jak sie czujesz? - zapytal.
- Dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Niedlugo mamy dwa dni wolne, ja i Niall chcemy przyjachac do was.
- Serio? Super, bardzo się ciesze.
- Jestes jakas troche smutna, czy mi sie wydaje? Poklocilas sie z Jula, czy z kims? - ciagle pytal.
- Co ja? Nieee. Zdaje Ci się.
- To dobrze, ale musze konczyc, przekazesz prosze Julce, ze Niall mowi, ze ja kocha? Bo on mi spokoju nie da. - Lou sie zasmial.
- Oczywiście, spoko, papa.
- Magda. - powiedzial jak juz odchodzilam.
- Co? - wrocilam sie. 
- Serio za toba tesknie, kocham cie skarbie. - jaki on slodki.
- Ja też Cię kocham, nawet baaaaardzo.
- Teraz serio musze konczyc, napisze wieczorem. - rozlaczyl sie.
Poszłam na dół, bo tam była Julka.
- Niall kazal przekazac, ze Cie kocha. - powiedzialam.
- Super, nowosc. - zasmiala sie.
- Mówili Ci, że niedługo mają dwa dni wolnego i mają zamiar przyjechać do nas?
- Co? Nic mi nie mowili! A to szuje...
- No to, ja ci mówię.
- Wszyscy przyjada?
- Niall i Louis na 100 procent, a reszta nie wiem.
- A mowilas Lou, Leonie super tatusiu?
- Przestan, on serio chce byc ojcem dla naszego dziecka!
- To powiedzialas?
- Nie.
- Tylko, zeby nie bylo, ze Lou przyjedzie, a ty bedziesz sie obsciskiwac z tym pacanem jak dzis! - dziewczyna krzyczala, ona chyba serio jest wkurzona.
- Przestań, przyszedł raz, mówisz jakby to był koniec świata!
- Na jednym razie sie pewnie nie skonczy! Zreszta nie chce o tym gadac, ide do Filipa, czesc. - zabrala kurtke z wieszaka, ubrala buty i wyszla trzaskajac drzwiami.
Co w nią wstąpiło? Moze to jakas reakcja zaszla w jej mozgu, po slubie, czy cos. Znajac ja, pewnie zostanie na noc u Filipa, to ja jestem sama, Lou ma zadzwonic dopiero wieczorem, jest 15:53. Włączyłam telewizor, jakaś stacja muzyczna, akurat leciało „Lolly”. To siedzenie samemu jest nudne, przeszedl mi przez glowe pomysl, zadzwonienia do Leona. Odebrał po drugim sygnale.
L: Hej, Magda, co tam? Jak tam twoja kumpela?
M: Eee tam, nie pytaj, wkurzyła się na maksa.
L: Chyba, nie powinienem przychodzic.
M: Ale teraz jej nie ma, pewnie nie wroci na noc, moze wpadniesz na troche? - jezu, glupia, co mi przyszlo do glowy.
L: Serio?
M: No tak, czemu nie. - po co ja to mowie?! Magda ogar, masz chlopaka!
L: Dobra, to za jakieś pół godziny będe.
M: Okej. - rozlaczylam sie.
Mam ochote udusic sama siebie, co mi przyszlo do glowy!? Co jeśli Julka wróci? I Lou miał dzwonić wieczorem. Chociaz on, tylko dzwoni, to spoko, ale jak Jula serio wroci. Co ja narobilam, moze ona zacznie cos kombinowac... Ze tak pozno, przyszedl... W sumie, aż tak późno nie jest, bo jest jakoś przed 16. Nie zostanie tu  na noc, tylko tak przyjdzie... Nie będzie, tu niewiadomo ile siedział przecież. Posiedzi z godzine, czy ile i pójdzie. Ja jestem z innym, kocham Louisa, a nie wyobrażam sobie, wrócenia do Leona po tym co się stało. Nie ufam mu już. I pewnie nie zaufam. O 16:30, uslyszalam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Czesc Madzia. - przywital mnie usmiechniety Leon.
- Hej, wchodź.
- Co tam? Jak sie czujesz? - zapytal.
- Pytałeś mnie o to dziś. - zaśmiałam się. - Dobrze, bez zmian.
- To dobrze. Co robimy? - zapytal.
- Nie wiem, oglądamy jakiś film?
- Jaki? Nie jestem dobry w wybieraniu filmow. - usmiechnal sie, jak on sie slodko usmiecha. Jezu, masz chlopaka, masz chlopaka, masz chlopaka.
- Hmm... Może „Straszny Film 4”? Jakoś niedawno temu to oglądałam, nawet śmieszne.
- To wlacz. - chlopak usiadl na kanapie.
Włączyłam dvd, włożyłam płytę i zaczęliśmy oglądać.
Zgasilam swiatlo. Usiadlam obok Leona, ale nie az tak blisko. Po 15 minutach filmu, zadzwonil moj telefon - Loui - pomyslalam. Wyjęłam go z kieszeni, dzwonił Lou, zgadłam.
Odebralam.
M: Czesc.
L: Czesc kochanie, co robisz?
M: Aa, film sobie oglądam.
L: Tak sama? Chcialbym teraz byc z toba, obejrzelibysmy razem.
M: Tak sama, a kiedy dokładnie przyjeżdżacie?
L: Za tydzien.
Oczy wylazły mi na wierzch.
M: Super, nie mogę się doczekać.
L: Dobra, jestem zmeczony, do jutra, kocham cie.
M: Pa, kocham Cię.
Rozłączyłam się.
- Pewnie Louis. - powiedzial Leon.
- Taa.
- Ma chlopak szczescie.
- Czemu tak sądzisz?
- Jest z najfajniejsza laska jaka znam, i ktora powinienem przepraszac do konca zycia. - zblizyl sie do mnie. Nie odsunelam sie, czekalam na dalszy rozwoj wydarzen. 
- Gdyby wtedy się nic nie stało, to ta laska może ciągle by z tobą była.
- Bylem idiota.
- Ale sie zmieniles.
- Dla ciebie. - usmiechnal sie.
- Nie jesteś taki, jak kiedyś, ty naprawdę się zmieniłeś.
Chlopak pochylil sie nademna i lekko musnal moje usta. Nie odepchnęłam go. Tym razem to ja, powtórzyłam jego czyn. Z czasem zwykle buziaki przerodzily sie w bardziej namietne pocalunki. Chciałam temu poprzestać, ale nie mogłam. On dziala na mnie, jak Harry na Jule, nie kocham go, ale go chce. Co się ze mną dzieje?! Jednak po jakims czasie, oderwalam sie od Leona.
- Czemu przestałaś? - spytał. 
- Ja mam chlopaka, zapomniales?
- Przecież go nie ma, jesteśmy sami.
- No i? Ale go mam.
- Ale przyznaj, że nie mogłaś się oderwać. - znów się uśmiechnął.
- Czemu ty to robisz?
- Ale co?
- Tak na mnie dzialasz...
- Ponoć przyciągam dziewczyny jak magnes. - zaśmiał się.
- Styles tez tak gada... - teraz to ja sie zasmialam.
- Od kogoś, musiałem się nauczyć.
- Zabawne.
- Jestem mu za to, wdzięczny.
- A ja niespecjalnie. - znow go pocalowalam. Nie wiem co robie, ale chce niewiedziec dalej. Na chwilę znów zapomniałam o rzeczywistości. Chlopak usmiechal sie przez pocalunki. Ja też zaczęłam to robić.
- Mowilem ci, ze jestes cudowna? - zapytal.
- Hmmm, tak mówiłeś. - odpowiedziałam.
- Powiem Ci to jeszcze wiele razy.
- Skąd ta pewność?
- Bo jestes cudowna.
- Wątpie, ideały nie istnieją.
- Jednak istnieja.
- Ej Leon, film się skończył.
- Spedzilem czas przyjemniej, niz film.
Uśmiechnęłam się.
- To ja sie, chyba bede zbierac. - powiedzial i wstal z kanapy.
- Już?
- Chyba, ze mam zostac.
- Jak chcesz, jest już po 19.
- To jak ty chcesz, twoj dom. Jak Julka wroci?
- Wyczuwam trzecią wojne światową.
- To przyjde jutro. - dal mi buziaka w policzek i wyszedl.
Znów zaczęłam się zastanawiać, co robię. Całuje się z nim, to nie w moim stylu. Poszlam sie wykapac, pod prysznicem, nadal myslalam, ze to jakies dziwne.

* Tydzień później, Magda *
Dziś przyjeżdżają Louis i Niall. Troche, boje się tej wizyty. Julka nic nie podejrzewa. Zapytacie czego, no ja i Leon, ''spotykamy sie''. Zdradziłam Lou, nie wiem czemu to zrobiłam. Znaczy nie spalam z nim, juz przeciez mam dziecko, ale no calowanie, to tez zdrada. Przychodzi tylko wtedy, gdy nie ma Julki. Chociaz brunetka, dalej jest zua, bo czasami go widziala. Jakieś dwa czy trzy razy, ale on zaraz wychodził. Boje sie, ze zaczne sie dziwnie zachowywac, przy Lou. Muszę podejść, do tego na luzaku. Zeby nic sie nie skapneli. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Magda otwórz! - krzyknęła Jula.
Bylo zamkniete, dlatego chlopaki nie weszli, otworzylam im.
- Madzia! - Lou, mocno mnie przytulił i cmoknął w czoło.
- Loulou. - zasmialam sie. 
- A ze mną to się nikt nie przywita? - zapytał Horan.
- Czesc misiek. - podbiegla do niego Jula i sie na niego zucila.
- Cześć Julcia!
- Tesknilam. - powiedziala brunetka i pocalowala blondyna. A mi sie zrobilo dziwnie, nie moglabym teraz pocalowac Lou, dziwnie bym sie z tym czula.
Mam wyrzuty sumienia, przecież ja krzywdzę Lou. Pomimo tego, ze on nic nie wie. Nie powinnam, ale to jest silniejsze ode mnie. Leon działa na mnie, jak magnes.
Weszlismy do salonu.
- A reszta chlopakow? - zapytala Julka.
- Im się nie chciało. - odpowiedział Niall.
- Tak na 2 dni. - dodal Lou.
- Woleli zostać. - Niall.
- Najwazniejsze, ze wy jestescie, c'nie Madziu? - powiedziala Julka.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Tak, najważniejsze. - wtuliłam się w Lou.
- Kocham Cie. - powiedzial do mnie, moj chlopak.
- Ja Ciebie też.
- To co robimy, przez te dwa dni? - zapytala Jula.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Niall.
- To ja specjalnie olewam szkole, a wy nie wiecie?! - krzyknela.
- Jak to olewasz szkołę?! - spytał Niall.
- Zeby spedzic z toba czas, dzis powinnam isc, na zajecia, a jutro i tak mam wolne.
- Aaa, chyba, że tak.
- Jestes zly? - zapytala.
- O co mam byc? Przeciez to dla mnie.
- Kocham Cie Niall.
- Koniec tych czulosci. - powiedzial Lou.
- Ale wy z Magdą, możecie, cnie? - Niall.
- Tak. - powiedzial Loui.
- To my wychodzimy. - Jula zlapala Nialla za reke i poszli na gore, zostalam sama z Lou.
- Działo się coś, podczas mojej nieobecności? 
- Nic ciekawego. - powiedzialam klamiac.
- Serio? A nie było tu, kogoś o imieniu, Leon?
- O czym ty mowisz, Jula ci powiedziala?!
- Co? Jula mi nic o nim nie mówiła!
- To skad wiesz?!
- Bo nie wiem! A co, przychodził tu?
- Byl kilka razy.
- Po co?!
- A bo ja wiem?
- Przychodzil i nie wiesz po co?! Klamiesz, wiedze to w twoich oczach.
- Dobra! Przyszedł kilka razy, mówił coś w stylu „Chce wychować to dziecko”.
- A co ty na to?
- Powiedziałam, że to dziecko będzie mieć ojca- Ciebie, i żeby więcej nie przychodził. - znów kłamałam.
- A on nadal przylazil?
- Po tym, przyszedł tylko dwa razy! - znów kłamałam.
- No dobra. Pojdziemy sie przejsc?
- Jasne.
- A kiedy idziesz do lekarza? - zapytal Louis, kiedy sie ubieralismy.
- Po jutrze. - odpowiedzialam, tego ze pojde z Leonem juz nie dodalam.
- Szkoda, bo mnie już nie będzie.
- Moze nastepnym razem. - zlapal mnie za reke i poszlismy na spacer.
Okropnie mi z tym, że tak go okłamuję. Ale innego wyjścia, nie mam... Wiadomo, po drodze nie obylo sie bez fanow i fotografow. Nie jestem, do tego przyzwyczajona. Ale Lou nic sobie z tego nie robil. On już, jest przyzwyczajony. Te trzy lata, coś z nim zrobiły. Dla mnie to nadal dziwne, bylo, jest i pewnie bedzie. Jakos Jula przywykla... Mi to się nigdy nie spodoba.
- Co jest? - zapytal niebieskooki. 
- Nic.
- Nie lubisz tego, prawda?
- Czego niby?
- Takiego, ''szalu'' dookola ciebie.
- Fakt, może to droche drażniące, ale to twoje życie.
- Twoje po czesci tez. - po ponad godzinnym spacerze, wrocilismy. Nasza parka, jadla pizze w kuchni.
- Gdzie byliście? - spytała Jula.
- Na spacerze. - odpowiedzialam.
- Jak było?
- Normalnie.
- A my zajelismy sie tym, co lubimy najbardziej, jedzeniem. - powiedzial Niall.
- Wy się idealnie dobraliście. - Lou.
- Mam najlepsza zone na swiecie! - krzyknal Niall.
- A ja najlepszego męża na świecie! - Julka.
- Jestescie slodcy. - zasmialam sie.
- Ma się ten SWAG. 

- Widac, ze dwoje belieberow...
- A tobie przeszło? - Lou.
- Nie, Belieber od początku do końca.
- Forever Belieber! - krzyknela Julka.
- Ej, a mi sie, moze wydaje, albo Madzia, jestes jakos przygnebiona... Cos sie stalo, pod nasza nieobecnosc?
- To pewnie przez Leona. - mruknela Julka.
- Magda, to on przyłaził czy nie?! - dopytywał Lou.
- No tak! - juz mam tego dosc.
- Co on wgl chciał?! - ciągle dopytywał.
- Ja tam, tylko widzialam, jak sie tulili, a jak wracalam do domu on wychodzil. - powiedziala Julka.
- Co?! Czemu się z nim przytulałaś?
- Bo...ja...on...
- Magda!
- Louis, nie krzycz na mnie!
- Powiedz!
- On mnie zdołował!
- Dlatego go przytulalas?!
- Popełniłam grzech, czy jak?!
- No nie, ufam ci... - powiedzial Lou.
- Myślisz, że pod twoją nieobecność bym z nim kręciła? O nie, mylisz się, ja kocham tylko ciebie.
- Mowie, ze ci ufam. - przytulil mnie.
Było blisko, na szczęście nic nie wiedzą. W tym momencie dostalam sms-a. Od Leona: ''Kiedy sie zobaczymy? ;*” Nie odpisalam.
- Kto to? - Louis.
- Sieciowka. - sklamalam.
- Usuń.
- Tak wlasnie zrobie.
Weszłam w wiadomości i udałam, że usunęłam.
- Już.
- Nie lubie takich wiadomosci. - powiedziala Julka. - To wkurza, albo, to, ''wygrales!'', ehh...szkoda gadac.
- Ta, to denerwujące.
- Ej, a moze wyjdziemy gdzies wieczorem, we 4? - zapytal Loui.
- Dobry pomysł. - powiedział Nialler.
- Gdzie? Chetnie wyjde sie zabawic! - powiedziala Julka.
- Ej, a o mnie ktos pamieta?! - przemowilam. - Nie moge pic!
- Fuck. - powiedziała.
- Przepraszam, no, idzcie sami.
- Ej, nie pójdziemy bez ciebie. - Loui.
- Jestescie super!
- Wiemy.
- Ale chociaż, moge zostać w domu, dziś jakoś tak średnio się czuje.
- Moze pojdziemy do lekarza? - zapytala brunetka.
- Co? Nie, nie trzeba, zaraz przejdzie, nie martwcie się.
- Bedziemy sie martwic, bo cie kochamy. - wszyscy mnie przytulili.
- Ale nie ma się co przejmować, niedługo przejdzie.
- Skoro tak twierdzisz. - Niall.
- Serio, mną się nie przejmujcie, idźcie zabalować, ja pójde za 7 miesięcy.
- Chyba zartujesz, bedziesz wtedy dziecko nianczyc. - powiedzial Lou. - wy idzcie, my zostaniemy. - powiedzial Louis do Nialla i Julki.
- Lou, serio, możesz iść, mną się nie przejmuj, ja sobie rade dam.
- Ale przyjechalem do ciebie.
- Ja cię już chyba, nie przekonam, jak chcesz.
- Ale my idziemy, tylko sie ogarne. - powiedziala Julka i pobiegla sie przebrac.
- Miłej zabawy!

*Oczami Julki*
Poszlam sie przebrac. Zajelo mi to panad pol godziny, ale wygladalam skromnie mowiac zajebiscie.
Zeszlam na dol, gdzie czekal Niall.
- Nareszcie!
- Tez Cie kocham. - powiedzialam.
- Wyglądasz, zajebiście.
- Jak zawsze. - Niall mnie pocalowal. - To gdzie idziemy? - zapytalam.
- Zabalować.
- Tyle to sie domyslilam. - zasmialam sie. Wyszlismy z domu.
- Nie jedziemy samochodem, bo zgaduje, że nie miałby kto kierować.
- No raczej nie.
- To chodz kochanie. - Niall zlapal mnie za reke i powoli poszlismy w strone klubu.
Droga zajęła nam jakieś 15 minut. Dawno nie czulam tego luzu, moze nie dokonca, bo zwykle, to do klubow chodzilam jako singielka. W sumie, takie życie singielki mi odpowiadało, wolność. Moglam sie zadawac z kim chcialam. Robic co chcialam, ale trzeba kiedys dorosnac.
Poszlam do toalety, a kiedy wrocilam, do Nialla lepila sie jakas siksa. Niedosc, ze brzydka, to jeszcze, miala ochydne buty.
- Spadaj dziunia. - mruknelam do niej.
- Ciekawe, co mi zrobisz. - ten plastikowy głos, nienawidzę takiego.
- Duzo moge ci zrobic, spierdalaj.
Polazła. Chyba wiedziała, że nie warto.
- Zazdrosna jestes? - Niall zabawnie poruszal brwiami.
- O takie cos, wez przestan.
- To po co sie unioslas?
- Bo jestes tylko moj. A teraz wybacz, ale chce sie najebac.
- Ja też, z wielką chęcią.
I tak zaczelismy pic, nie pamietam co bylo dalej, ale wiem, ze dzwonilam po Lou, zeby po nas przyjechal, jakos o 24:30. 

* rano, Julka *
Jak wstałam było jakoś, po 10, głowa bolała mnie jak cholera. Nie czulam sie tak od wesela. Nialla nie bylo juz w lozku. Jakoś zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół.
Niall zdychal na kanapie w salonie.
- Jak sie czuje nasza Julcia?
- Pierdol sie Loui! - warknelam do niego i usiadlam na stolku w kuchni.
- Chcesz coś na ból? - spytał.
- Ta daj, czuje, że mi łeb rozsadzi.
- Trzeba bylo tyle nie chlac.
- Mowie, pierdol sie!
- Chetnie, ale ty masz meza, a ja dziewczyne, wiec odpada...
- Idiota!
- Z ciebie!
- Dzieciak.
- Możliwe.
- Raczej pewne.
- Na 99,9 %.
- A ten 0,1, to co?
- Utalentowany człowiek.
- Chyba, ze tak...
- Znowu używacie tej waszej riposty? Mordy na kłódke! - krzyknął Nialler.
- Co my robimy?! - krzyknal Lou. - A mniejsza, Niall, przypominam, wieczorem wyjezdzamy... Bys sie ogarnal.
- Dobra, dobra, ide tam ogarnąć, moje rzeczy. - zwlókł się z kanapy i poszedł na górę.
- O ktorej jedziecie i...gdzie jest Magda?!
- Po 17, gdzie ona jest?! - Lou.
- To ja sie pytam, gdzie!?
- Nie wiem, nie widziałem jej!
- No dobra, moze jeszcze spi.
- Miejmy nadzieje.
- A gdzie mialaby byc? Jak sie tak martwisz, to zobacz.
- Dobra, okaże się.
- To idz.
Lou poszedł na górę, chyba rzeczywiście sprawdzić czy ona śpi czy nie. Po chwili wrócił.
- I co?
- Nie ma jej.
- Co ty pierdolisz...
- No nie ma jej! Najzwyczajniej w świecie, nie ma!
- To gdzie poszla i niby kiedy?
- Skąd mam wiedzieć?
- Ja nic nie pamietam z wczoraj, a ty raczej tak, wiec moze wiesz, a w nocy byla?!
- No tu, w domu, ze mną!
- Zadzwoncie, a nie sie drzecie! - krzyknal Niall wchodzac do kuchni. On chyba nie zna, takich kacow, ja sobie jakos radze, doswiadczenie.
Wybrałam numer do Magdy, odebrała po trzecim sygnale.
J: Gdzie ty jestes?!
M: Nie martw się, zaraz będe!
J: Okej... To chodz. - rozlaczyla sie.
- I co? Gdzie jest? - pytał Lou.
- Zaraz bedzie. - powwiedzialam.
- Jak tylko przylezie, to nogi z dupy powyrywam!
- Nie denerwuj sie tak, jest juz duza, Loui... - uspokajal go Niall.
- Teoretycznie - tak, praktycznie – nie! - ciągnął.
- Trzymaj sie teorii! - mowilam.
- Chciałbym.
Wtedy do domu weszla Magda.
- Gdzieś ty była? Nogi z dupy ci zaraz powyrywam! - Lou.
- Spokojnie. - powiedziala.
- Jak mam byc spokojny?! Gdzie bylas?!
- Przestań byłam w parku.
- Po co?!
- To już, wyjść na świeże powietrze nie można?
- Bylas z nim, prawda...?

* Magda *
- Nie! Leon nie ma z tym, nic wspólnego! - znów kłamałam, no proszę, jestem w tym mistrzem.
- Niall, Jula, mozecie wyjsc? - zapytal Lou, a oni poszli. - Magda, prosze powiedz... Na pewno z nim nie bylas?
- Na prawde z nim nie byłam! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
- Daj mi swoj telefon.
- Co? Masz zamiar mnie kontrolowac?
- Ja chce sie tylko upewnic. Daj go.
Przekręciłam oczami, wyjęłam telefon z kieszeni i niechętnie, podałam go niebieskookiemu.
On nie zdazyl nic zrobic, bo wparowal Niall.
- Ej, Li dzwonil, ze mamy juz wracac, bo wazne i cos tam cos tam.
- Teraz?
- Tak teraz.
- Potem to dokonczymy. - oddal mi telefon. Po pol godziny chlopakow nie bylo, siedzialam z Jula na kanapie i pilysmy herbate.
- Jula, jak ty sie czujesz przy Harrym?
- Co masz na mysli?
- Nic, tak pytam.
- No, nie czuje do niego nic wiecej, jest moim przyjacielem, ale nie moge powiedziec, ze jest mi obojetny... Czemu pytasz?
- Bo, ja mam tak do Leona...
- Slucham?! - Jula wybaluszyla oczy.
- No słyszysz.
- Jak dlugo to trwa?
- Odkad nas przylapalas na przytulaniu.
- Chcesz mi powiedziec, ze pomimo tego, ze jestes z Lou, przy Leonie tracisz glowe, zapominasz o Bozym swiecie i chcesz, abyscie byli tylko wy?
- Tak, tak się czuje, zapominam o wszystkim.
- Mam tak przy Harrym... Teraz sie jakos powstrzymywac bede musiala... Ale to trudne... Przy nim ja poprostu czasami wariuje... Tez tak masz? Pewnie tak.
- Ale ja nie moge, to coś jest silniejsze ode mnie!
- Ja musze...Teraz mam nie tylko chlopaka, ale meza. Wiem, ze to trudne, zwlaszcza kiedy on... Jest dla ciebie jak narkotyk...
- Chcesz go cały czas i cały czas.
- Pomimo tego, ze nic do niego nie czujesz...
- No tak, niby jest mi obojętny, ale czuje, że jakaś cząstka mnie, cały czas go chce.
- Znam to, bardzo dobrze to znam.
- Julka, co mam zrobić?
- Idz w to...nie przerywaj... A Lou sie nie przejmuj, nic mu nie powiem.
- Ale co jak się dowie? Dziś, chciał mi sprawdzać telefon, tylko całe szczęście, że musieli natychmiast wracać.
- Nie pytaj mnie co masz zrobic, u mnie i Hazzy, byla zupelnie inna sytuacja, ale ja bym nie konczyla, nie teraz... Ale staraj sie to ograniczac...
- Dobra, spróbuje.
- Dasz rade.
- Muszę.
- A wkurwilabys sie widzac go z inna laska? - zapytala.
- No na pewno bym tego nie zostawiła, wkurzyłby mnie ten widok.
- Ja sie wkurwiam, jak widze Hazze z twoja tepa kuzynka...Nie chodzi calkiem o to, ze jest glupia, chociaz tez, ale bardziej o to, ze on jest moj...to glupio brzmi, bo moj jest Niall, a nie Harry, ale, rozumiesz...
- Taa, rozumiem Cię, jak nikt inny.
- Glupia suka...nienawidze tej dziwki...
- To wyobraź sobie, ja musiałam spędzać z nią tydzień, w ferie , wakacje, przerwy świąteczne.
- Wspolczuje... Uznasz mnie za glupia, i klamliwa i okropna, ale przez te rozmowe chce Stylesa... Musze sie ogarnac, ide oplukac twraz woda.
- Idź, idź, Styles nie spadnie ci z nieba.
- Wierze w czary! - krzyknela z lazienki.
- Też fakt, zapomniałam.
- Chce chociaz zobaczyc jego usmiech, nic wiecej mi nie trzeba...
- Wez juz sie zamknij, Nialla, pamietasz?!
- Louis'ego pamietasz?!
- Dobra, jest 1:1.
- Zmienmy temat... Co ty na to?
- Jestem za.
- Wiesz kiedy będzie Believe 3D?
- Justina sie zapytaj, ja od dawna w necie nie siedzialam.
- Na tt czytałam, różne wersje, grudzień, styczeń, i jak cokolwiek ogarnąć.
Gadałyśmy z Julką, gdy w pewnej chwili zadzwonił mój telefon, myślałam, że to Lou.
Ale byl to Leon.
M: Halo?
L: Czesc kochanie.
M: Hej, no co tam?
L: Moge do Ciebie wpasc, czy Julka w domu?
M: Julka wie.
L: Wiec moge?
M: Tak.
L: Za 15 minut bede.
M: Ok, czekam.
Rozłączyłam się.
- Leon? - zapytala Horan.
- Taa.
- Mam sie ulotnic?
- Ty już i tak wiesz, więc po co.
- Moze chcecie byc sami? - poruszala dziwacznie brwiami.
- Przestań, przez tą sytuacje z Lou, wszystkiego mi się odechciewa.
- No dobra, bede cie pilnowac.
- Znając życie, to tylko jak go zobaczę, odpłyne.
- Jak chcesz to strzele cie w twarz.
- Nie, to będzie bolało.
- To zaczne krzyczec...moze byc haslo ''pizza''?
- Niech ci będzie.
- Glodna jestem. Zamowimy pizze?
- Yym. Okej.
- To ja to zalatwie. - dzwonek do drzwi. - A ty otworz.
- Dobra. - poszłam otworzyć drzwi, był to Leon.
''Magda nie odplywaj'' mowilam w myslach. Jak mam nie odpływać, skoro on się tak uśmiecha? No jak?!
- Halo, zyjesz?! - pomachal mi reka przed oczami.
- Ta..tak.
- Cos sie stalo? Zle sie czujesz? - pytal.
- Co? Nie. Tylko ta cała sytuacja, z rana.
- To znaczy? - weszlismy do salonu, siedziala tam Jula.
- Co musiałam tak, szybko wyjść od ciebie. Skałamałam Lou, że nie byłam z tobą, on miał mi już sprawdzać telefon tylko wparował Niall z wiadomością, że muszą wracać.
- Slabo. - dal mi buziaka w policzek.
- Pizza! - krzyknela Julka.
- Co ci? - udałam, że nic nie wiem.
- No zaraz pizze przywioza.
- A taa, zapomniałam.
Dzwonek do drzwi i Jula poszla otworzyc. Zaraz wróciła z pizzą.
- Magda ty nie mozesz jesc, dziecko nie powinno jest tych swinstw, a ty Leon chcesz?
- Masz Jula racje. Ja w tym czasie, pousuwam wiadomości, nie chce powtórki z rozrywki.
- A ty Leon chcesz kawalek?
- Nie, dzieki. - powiedzial.
*Pol roku pozniej, po trasie, Julka*
Chlopaki wrocili, Magda juz zna plec dziecka. Bedzie to dziewczynka. Teraz razem z Lou zastanawiaja sie nad imieniem. Jezeli chodzi o Leona, dalej maja romans, a Loui nadal nie wie. A ja? Ja jestem szczesliwa z Niallem, nawet zapomnialam juz o Harrym. Teraz on chyba znalazl sobie laske, przez co tez zapomnial o mnie , a ta suka wrocila do Polski, ciesze sie szczesciem mojego przyjaciela.
Lou i Magda rozprawiali na temat imienia, musialam sie wtracic.
- Wiecie juz? - zapytalam.
- Nie, bo jak mi się jakieś podoba, to jemu nie, i tak na zmianę. - Magda.
- A chcecie polskie, czy nie? - zapytal Niall podchodzac do nas i siadajac obok mnie.
- Polskie, które ma fajny odpowiednik angielski. - Lou.
- Łucja? Lucy? - zapytalam.
- Fajne. - spojrzeli na siebie.
- Bo ja je wymyslilam...
- Alez ty jestes skromna Julcia. - zasmial sie Louis.
- Ja? Oczywiście.
- Ale skromności Harrego, nie pobijesz. - zaśmiał się Horan.
- Obrazasz mnie kochanie. - udalam focha.
- Cofam to. - podniósł ręce w geście obrony.
- Za pozno...
- To co foch?
- Tak.
- Co mam zrobic?
- Powiedz, ze mnie kochasz! - zasmialam sie.
- Kocham Cię. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- No wiem. - wtulilam sie w niego. - To co z tym imieniem? - zwrocilam sie do Magdy i Lou.
- Zostaniemy przy Lucy. - blondynka się uśmiechnęła.
- To cudownie. - powiem, za Magda sie dobrze czuje, fajnie wyglada, z tym brzuchem, a mala strasznie ja kopie. Chlopaki czasami jej spiewaja, a wtedy to Madzia ma w brzuchu impreze.
- A jakie będzie mieć nazwisko? Twoje czy Lou? - spytał Niall.
- Nad tym nie myslelismy. - powiedziala.
- Bo na pewno nie Leona. - przewróciłam oczami.
- Nie, nie, nie...Magda, twoje, czy moje? - mowil Lou. - Wiesz, jeszcze miesiac, to czas wiedziec.
- Szczerze nie mam pojęcia.
- To moziecie chyba jeszcze ustalic, chyba wazniejszy jest pokoj, ale to tez juz ustalone, wiec okej. - mowilam. Ja bede w naszym pokoju z Niallem, Magda przeniesie sie do Lou, a pokoj Nialla zamienil sie ostatnio w pokoj Lucy. Lou i Magda dalej mowili o Lucy, gdzie ja z Niallem poszlismy cos zjesc na miasto. Wrocilismy poznym wieczorem. 

____________________________________________________________
No to jak? Podoba się?;D Kto ma ferie teraz, kto miał lub będzie mieć? ;p ja będę ^_^ (Magda). 
Jak wam poszedł pierwszy semestr?; ) Mi dobrze, bo średnia 4.90 :p
W każdym razie :D Jak rozdział? Podoba się? ^^
Jeżeli tak, to PROSIMY O KOMENATRZE.:) 
To serio dla nas ważne.; )
Julka & Magda. ^^