piątek, 25 października 2013

12. "A naprawde jest Louisem ze swoją Magdą."

*Julka*
Wczoraj uczciliśmy moje dostanie sie na uczelnie. Jestem nie do życia, przekonałam sie, jak ci idioci mogą sie bawić. Nie było z nami tylko Lou i Li, ten pierwszy nie miał nastroju, a drugi, no nie mógł, więc spotkał sie z Dani. Zabrała sie z nami też Perrie.
- Jak sie czujesz? - zapytał Niall.
- Pewnie tak jak ty. - spojrzałam na leżącego obok mnie blondyna. 
- To masz ochote jebnąć Hazzie, za to, że nas tak wystawił?
- Tak.

Chciałam, poniżyć Stylesa, czyli teksty typu "ty pojebie", odpadają. Tak sie nie robi, wszyscy sie najebali, dzwonili po Lou, żeby nas zgarnął do domu, a ten znika. Zielonooki, kutas jeden. Niech się, tylko pojawi w domu, ciekawe czy ma odwagę. O wilku mowa.
- Jak sie czujecie? - zapytał wchodząc do pokoju Nialla.
- Zielonooki kutasie, kim ty do cholery jesteś?! - powiedziałam na wstępie.
- Jestem Harry, Julka, Harry jestem!
- Nie udawaj pojeba, którym i tak jesteś!
- O co ci chodzi? - wstałam z łóżka. 
- Najpierw nas najebałeś, a potem zniknąłeś!

- No sorry.
- Sorry?
- Masz coś nie tak, z głową?! Czekaj, nie odpowiadaj.
- Harry, ja mam coś nie tak? Ja? - zadrwiłam.
- Tak ty! Każdy, może sie najebać.
- Ale... - okej nie miałam argumentu.
- Ale, ty robisz, to za często. - wtrącił się Niall.
- Ale wy sie najebaliście, nie ja.
- Ale, ty to robisz częściej.
- I co?
- Gówno.
- Harry weź wyjdz! - wyprowadziłam go za drzwi.
Ale mnie ten, przyjeb wkurza. Chociaż już nie chce mnie zgwałcić... Dobre i pare dni, bez przywalania, się Stylesa do ciebie. Chociaż, teraz sie nie przywala... Ave Maryja! W dupie z nim, głowa mnie napierdala, jezu.
- Jula, co jest? - zapytal Niall, kiedy usiadłam.
- Łeb mi rozpierdala. - powiedziałam.
- Nie tylko tobie..
- Dzień w łóżku? - zapytałam.
- Tak, ale bez skojarzeń.
- Lubie skojarzenia. - zaśmiałam sie.
- Ta, są fajne.
Zaśmiałam sie, a Horan ze mną. Ten jego, uśmiech, jezu, wyraża więcej niż 1000 słów.
- Kocham Cie, nawet na kacu. - zaśmiałam sie.
- Bo nawet wtedy, jestem perfekcyjny.
- No oczywiście...
- To czysta prawda, jest.
- Nie zaprzeczam.
- Nie możesz, oglądamy jakiś film?
- Ja wybieram?
- Tak.
- To okej. - zaczęłam myśleć nad tym co obejrzymy.

- Wymyslilas coś?
- Tak, Karate Kid!
- Spoko, a czemu?
- Bo Jaden Smith i never say never!

- Skoro, tak, to oglądamy. - Niall włączył film. A ja sie do niego przytuliłam. Oglądaliśmy sobie w spokoju film, ja gadałam tekstami z filmu, a Niall sie śmiał.
- Znasz to całe?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Widać.
Blondyn zaczął się śmiać. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Do pokoju wlazł Styles.
- Zanim krzykniesz! - zaczął Hazz - Co wy na kąpiel? Liam kupił dmuchany basen, taki duży idziecie? - zapytał.
- Tak! - krzyknęłam.
- To sie przebieraj słoneczko i chodzcie. - Styles do mnie mrugnął i wyszedł.
Po niespełna, dwóch minutach byłam gotowa. 
- A ty sie nie szykujesz? - zapytałam Nialla.
- Już ide. - ja juz poszłam za dom w bikini i szortach. Zayn, Li, Lou i Hazz już tam byli. Po chwili dołączył do nas Niall. Zayn napełniał basen wodą.
- Harry, czy mógłbyś łaskawie nie rozbierać mojej dziewczyny wzrokiem? - zapytał loczka, Niall.
- Trudno będzie, ale ok.
- Wiem, że jestem piękna, i sorka, ale was słysze. - pocałowałam Nialla.
- Skromnością, to ty nie grzeszysz. - powiedział Malik.
- Ucze sie od mistrzów, panie ładny...
- Jeszcze ci trochę brakuje, ale jest git.
- Może korki? - zaśmiałam sie.
- Ja moge cie chemii, albo anatomii nauczyć. - Hazz poruszał brwiami.
- Jeb sie, rozmawiam z Zaynem.
- Moge ci udzielić korepetycji, za małą opłatą. - powiedział Zayn.
- Za małą odpłatą? A jaśniej?
- Zapłata, w wysokości nowego żelu do włosów.
- A może spokój od denerwującego Stylesa?
- Slyszałem - krzyknął z oddali.
- Miałeś słyszeć! - okrzyknęłam.
- Ej, a może zamiast gadać, wleziemy do tej wody, co? - zapytał Loui.
- Właśnie, włazić! - powiedziałam.
Zdjęłam szorty i wlazłam do wody. Woda była, troszkę zimna, ale da rade się oswoić.
- Jula! - zawołał mnie Lou. Odwróciłam sie, a ten mnie ochlapał wodą.
- Osz ty idioto, nie żyjesz!
- Ahh ta twoja agresja. - zaśmiał sie Hazz i w ten sposób zaczęliśmy sie chlapać.
- Nie chlapcie mnie!- krzyknął Zayn.
- To wyjdź. - powiedział Liam.
- Tak zrobię!
Wyszedł.
- Ja też wychodze, zaraz wróce. - wyszłam z basenu i skierowałam sie do toalety. Przed drzwiami łazienki, zatrzymał mnie KTOŚ. Odwróciłam sie.
- Harry...
- Co?
- Śledzisz mnie w domu?
- Ide po ręczniki. - uśmiechnął sie pokazując dołeczki.
- Ta, jasne, oni to kupili, ale ja nie! Myslałam, że odpuściłeś.
- Nigdy ci nie odpuszcze.
- Mam sie kurwa bać?
- Ciebie? Co ty mi zrobisz?
- A wiesz, czemu wczoraj was tak wystawiłem? Bo sądziłem, że uda mi sie gdzieś z Tobą wyrwać, może byś była pijana, ale jednak bym z tobą był...
- I ci coś nie wyszło?
- No tak troszke... Ale okazja jeszcze będzie...
- Odpierdolisz, ty  się wreszcie?
- A jak kochanie myślisz?
- Dobra, co mam zrobić, żeby mieć spokój i życ sobie z MOIM chłopakiem!?

- Jeden, jedyny raz.
- Czyli co?
- Już ty wiesz co.
- Nie! Nie mam mowy, nie zrobie tego Niallowi, nie zdradze go!
- No to nie dam ci spokoju.
- To jest szantarz, a Niall to twój przyjaciel, jak ty tak możesz?!
- Stawka, lepsza niż przyjaźń.
- To z jednej strony mi pochlebia, a z drugiej, mam ochote cie udusić Harry...
- No to jak?
- Dasz mi spokój?
- Dam.
- Ale, Harry...
- Obiecuje.
- To tylko słowa...
- Jezu, tak, czy nie?!
- Ten raz ci nie wystarczył? Jaka ja byłam głupia...
- To jak?
- Nie, i spierdalaj!
- Julka!
- Harry!
- Co? Dlaczego, Julka...
- Bo ja kocham Nialla...

- Ale, co mnie to?!
- Jaki ty jesteś uparty idioto!
- To tak, czy nie?
- Ja, ja.. Ja...

- Wyduś to!
- Ja...
- Julka!
- Dobra, ale nikt, a zwłaszcza Niall sie nie dowie!
- Ok. Spoko.
- Kup prezerwatywy.

*Magda*
Od ostatnich, trzech dni, strasznie boli mnie brzuch, a miesiączki nie mam. Wymiotuję, prawie wszystkim czym sie da. Nawet, dwa razy zemdlałam. Jak na razie, rodzice o niczym nie wiedzą. I  narazie, sie nie dowiedzą. Nie chce, im dodawać kłopotów. Ostatnio składałam, papiery na UW, nie przyjęli mnie. Musze, dalej szukać, jakiś uczelni, bo bez studiów o dobrą prace, nie zawalcze. Wyników, z matury, tragicznych nie miałam, więc nie wiem, czemu mnie nie przyjęli. Moi przyjaciele, dostali się bez problemu, Julka też, a ja? Uwzięli, się na mnie no. 

- Magda, obiad! - krzyknęła mama z kuchni.
- Idę.
- Siadaj, zupa nalana.
- Okej. A czemu, nie pomidorówka? - zaczęłam marudzić.
- Jutro będzie.
Zasiadłam do stołu, i przypomniało mi się, co się dzieje gdy zjem nawet odrobine. Siedziałam, nad talerzem, bawiłam sie łyżką.
- Czemu nie jesz? - spytała mama.
- A jakoś tak, głodna nie jestem. - odpowiedziałam.
- Weź, zdjedz, choć łyżke. Madzia, prosze. 
- No dobra. - powiedziałam, i połknęłam zupe. Chwilę po tym, wylądowałam w łazience. Szybko, przekręciłam zamek.

- Magda, coś ci jest? Otwórz. - mówiła, mama pukając do drzwi. 

- Nie, to pewnie, nic poważnego, może jakieś zatrucie czy coś. - powiedziałam, mama chyba odeszła od drzwi. 
Opłukałam twarz, zimną wodą, i wróciłam do kuchni.
- Będziesz to jadła? - spytała. Pokręciłam, głową na nie. - Magda, tobie coś jest, ty taka nigdy nie byłaś. Fakt, jeść, dużo nie jadłaś, zawsze byłaś niejadkiem, ale teraz naprawde się, o ciebie martwie.
- Mamo, ale to nic, takiego.
- Moge, cię o coś, spytać?
- Tak.
- Magda, czy... ty... ty i ten Louis, wy... no, wiesz o co chodzi?
- Mamo, coś ty! Nie, mam dopiero 18 lat, dziecko dopiero po ślubie. 
- Chce mieć pewność, że nie jesteś w ciąży.
- Słucham?!
- Zrobisz test. Pójdę, do apteki jeśli ty nie chcesz.
Ugghh, tylko nie to. Nie jestem, w żadnej ciąży, nie wiem po co ona, mi każe robić te durne testy. My z Louisem, nie. Ale chwila, wtedy gdy Leon, mnie. Wiecie co, to, matko nie. Poszłam, do salonu, włączyłam telewizję, i zaczęłam oglądać jakiś film. Chyba leciały, "Opowieści z Narnii, Lew, Czarownica i Stara Szafa", pierwsza i moja ulubiona część. Gdy już, przeleciała, połowa filmu, mama weszła do domu. Podeszła do mnie, położyła na ławie 2 testy. 
- Masz, tam instrukcje. 
Nic nie powiedziałam, tylko wzięłam to coś, ze sobą i poszłam do łazienki. Gdy już, zrobiłam wszystko, co tam było napisane. Wyszłam z łazienki, odczekałam, 15 minut. Dałam mamie, żeby rzuciła, swoim okiem, bo ja sie nie znam.
- I jak? - spytałam zdenerwowana.
- Pozytywny. - odpowiedziała mama.
Oparłam się o ściane, i zjechałam, po niej plecami, i zaczęłam płakać.
- A..a...ale, to..to nie może być prawda! - łkałam.
- Wpadki, się zdarzają, to teraz musisz, powiedzieć, wszystko Louisowi.
- To nie, jego dziecko!
- Co?! To czyje?!
- Moje i, takiego Leona.
- To temu, Leonowi.
- Nie! On, jest chory jakiś psychicznie. On sie, nigdy nie dowie!
Szybko, poszłam, do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam się na łóżko, i z moich oczu zaczęły, lać się łzy. Mama, dobijała się do mnie, ale nie reagowałam. Wyciszyłam telefon, żeby nie dostawać, żadnych sms-ów, czy żeby nikt nie dzwonił. Moje, życie, legło w gruzach.

*Julka*
Przemyślałam, na spokojnie, i z rozsądkiem, propozycje lokersa. Uznałam, ją za pojebaną, i że nie zrobie tego Niallowi.  Poszłam poszukać Hazzy w domu. Był u siebie. Weszłam i zamknęłam drzwi, przekręcając klucz.
- Nie zgadzam sie Styles.
- Na co?
- Ty już dobrze wiesz!

- Ale, wszystko ustaliliśmy!
- Ty ustaliłeś!

- Ale Julka!
- Nie! Nie ma mowy! Znajdź inną idiotke!

- Odechciało ci się?!
- Chciało?! A czy mi sie wgl chciało?

- Jak chcesz, lepszej okazji nie będzie!
- Czy ty siebie Harry słyszysz?

- Tak, i to bardzo dobrze!
- Nie sądze.
- Słuchaj. - złapał mnie za nadgarstki. - Już sie nie możesz wycofać...

- Bo?!
- Raz sie zgodziłaś...
- Raz ze mną spałeś...

- Tylko raz!
- Az raz!
- Nie mów, że było źle...

- Najgorsze chwile, w moim życiu.
- Serio? - zmarszczył brwi.
- Nie, ale sorka Hazz, mam chłopaka, którego kocham i nie zrobie mu tego...

- Julka...
- Nie!

- A spierdalaj!
- Nerwowy jesteś jak nie masz tego czego chcesz.. - wyszłam.

- Zejdź, mi z oczu!
Nie odpowiedziałam. Nie zrobi ze mnie taniej dziwki. Zielonooki, kutas jeden.  Dlaczego ciagle to gadam? Nie ważne... Chłopcy wyszli do studia czy coś, a ja zostałam sama w domu.  Weszłam sb na tt, dawno nie byłam. Z takimi ludźmi, jak 1D, nieda się normalnie funkcjonować.  Chociaż...nie, nie da! Pojeby, ale ich lubie.  Oprócz Hazzy, chociaż też go lubie.. Nie jest taki zły, tylko taki jak ja. Zanim poznałam Nialla... Ciekawe, jak jeden człowiek może kogoś tak zmienić. Nie posiedziałam długo na tt, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a tam Filip, dawno go nie widziałam.
- Cześć braciszku, co chcesz? - spytałam.
- Postanowiłem cie odwiedzić, bo ty chyba o mnie zapomniałaś.
- Nie przesadzaj, jestem zajęta i tyle...
- Bardziej niż ja?
- Tak. - zaśmiałam sie.

- No, jak się ma dom pusty, to w szczególności.
- Nie przesadzaj i wejdź. - wpuściłam go, nie będziemy gadać w progu. - napijesz sie czegoś? - zapytałam.
- Zwykłej wody.
- Okej. - poszliśmy do kuchni. Podałam mu wode.
- To co u ciebie siostra?
- A wiesz, Niall, ja, wkurwiąjacy Harry, problemy Magdy, rutyna... - upiłam wody, której nalałam też sobie.

- A właśnie, nie ma jej w Londynie, czy coś?
- Nie, wróciła do Polski.
- Niedługo wróci, przeczucie.
- Czy ja wiem. - usiadłam na blacie.
- Ona taka jest, ile wytrzymała za ostatnim razem?
- Ale Filip, nie rozumiesz...
- Może i nie rozumiem. 
- Ale co tam u ciebie?
- A tam, nic ciekawego...
- Jak to, teledysk nagrywasz! (aut: rly, 18 października, bedzie teledysk do #twoje #życie! Aaaaaa.... - julka)

- Tak, nie mogę się doczekać premiery.
- Bedzie dobrze.
- Jakaś, totalna nerwówka, mówie ci.
- Nerwy? Ty byś nerwów nie poznał, jakby ci jebły w twarz. - mruknęłam bardziej do siebie.
- Co masz na mysli?
- Nic... - kłamstewko.

- Kłamiesz!
- Harry sie mnie czepia!
- I tym sie denerwujesz?
- Tak!

- Co, on ci robi?
- Składa mi, "propozycje nie do odrzucenia". - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.

- Czyli? Mi możesz powiedzieć.
- Tobie?
- Jestem twoim starszym bratem.
- Zabijesz go.
- Ty to zrobisz i mów.
- Powiedział, że odwali sie, jak sie z nim prześpie, nie zgodziłam sie.

- Mądre dziecko.
- Wiem, tatusiu.
- No ja myślę.
- Ja Harrego, mam teraz po dziurki w nosie, i jedyne co teraz chce zrobić, to wyjść na prostą. - w tym, momencie zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Magda. - Słuchaj, to Magda, moge odebrać?
- Jasne, spoko. 

*Magda*
Sytuacja mnie przerosła, musiałam, zadzwonić do Julki. 
Odebrała po 3 sygnale.
J: Cześć Magda, coś się stało?
M: Tak. Bardzo sie stało.
J: Co?
M: Jestem w ciąży. - wkyrztusiłam.
J: Co kurwa?!
M: Tak to.
J: Kiedy? Jest, chociaż Louisa?
M: Nie.
J: Tak, myślałam.
M: Co ja mam zrobić?
J: Pogadać z Leonem? Albo z Lou? Bym mogła mu wcisnąć, że to jego, ale wy nie... Nie?

M: Nie, tylko, Leon, gdy on mnie wtedy. Wiesz co.
J: Wiem, jezu Magda, nie wiem, jak ci pomóc, moge iść na policje, niech Leona zamkną.
M: Pojebało Cię?! Ja, go znać nie chce.
J: A moge powiedziec Lou?
M: Niee. On, będzie to miał w dupie, albo będzie kazał mi wracać.
J: Madzia, on sie martwi...
M: Narazie, to on się, niczego nie dowie. A co dalej? Zobaczymy, może kiedyś wrócę.
J: Trzymaj sie tylko, prosze cie, nie rób nic głupiego, jak już masz to dziecko, daj mu żyć...
M: Dobra, obiecuję, nie zrobie nic złego. Nie, będe sie ciąć, ćpać, pić, będe żyła normalnie.
J: Dobra.
M: Pa Julka, pozdrów tych pięciu gamoni. 
J: Czterech, a Harrym nie będe gadać, raczej on ze mną...
M: No to czterech, papapapa.
J: Pa.

*Julka*
I tak powiem Lou. Nie ważne, czy ona tego chce czy nie. 
- Dobra, ja musze iść. - powiedział Filip. Odprowadziłam go do drzwi.
Czekałam na chłopaków. Pół godziny później przyszli. A raczej jeden, ten wkurwiający. 
- Gdzie Lou? - zapytałam.
- Po co ci Loui?
- Ja tu pytam.

- Za pół godziny wszyscy przyjadą, co będziemy robić przez ten czas?
- Nie mam pół godziny i idź sobie, moja przyjaciółka jest w ciąży, nie bede sie na ciebie teraz gapić!
- Magda jest w ciąży?!
- Tak!
Louis ma dziecko?
- Sam masz kurwa dziecko!
- Ty jesteś jednak w ciąży, jezu to cudownie!
- Weź sie lecz.
- No chyba ty!
- Tak, Magda jest w ciąży, ale Lou nie ma dziecka, ty też nie i ja też nie, znaczy ty to nie wiem, nie wiem, co robisz z innymi laskami, nie siedze ci pod łóżkiem.
- Jak nie Lou to kto?
- Psychopata, i chuj do sześcianu Leon.
- Co?! Oni, razem? Oni?
- On ją zgwałcił...
- Dlatego wyjechała?
- Tak, ale nie mów, Lou, prosze.
- Nie powiem, ale...
- Uspokuj sie, nie chodzi o mnie, chodzi o Magde.

- Ale ja mam trzymać język za zębami.
- Nikomu ani słowa i więcej nie dostaniesz. - pocałowałam go. Trzeba sie poświęcać. Dla Magdy.

- Okej.
- Yhym! - ktoś murknął ze strony drzwi wejściowych. Spojrzałam w tamtym kierunku.
- Eee...cześć Niall...
- Od kiedy?
- Co od kiedy?
- Od kiedy ty i Harry?
- Ja nie, on, on mnie szantażuje!
Do domu weszła cała reszta.
- Lou! - krzyknęłam, chciałam o tym zapomnieć.
- Jula! - krzyknął Niall, nie spodziewałam sie tego po nim.
- No co?
- Co? Całowałaś Harry'ego, czemu?
- Mówie, że musiałam, bo mnie szantażuje! A teraz sorka, mam ważniejszą sprawe do Lou!
- Jaką masz, do mnie sprawę? - spytał szatyn.
- Magda.
- Co u niej? 
- Jest w ciąży.
- Jak to?!
- Tak to.
- Ale my nie..
- ..z Leonem.

- Ou...
- Mówiłam, że ci nie powiem, no ale chyba rozumiesz.
- Lepiej, że powiedziałaś, dzięki.
- Co zamierzasz zrobić?
- Narazie to, przemyśle to, i przeczekam, może wróci. 
- Yhym. - mruknęłam i wyszłam.
Teraz, nasuwa mi się pytanie, "Czemu mu o tym powiedziałam?". Szczerze nie znam odpowiedzi. Mógł, wiedzieć tylko lokaty przygłup. Niby miał nie mówić, dostał coś w zamian. Może nic nie wypapla. Poszłam do kuchni. Nikogo tam nie było. Chyba, byli u siebie. Myliłam sie.
- Cześć słodziutka ty moja.
- Harry idź sobie i mnie nie denerwuj.
- Co jest? Miałaś lepszy humor.
- Lepszy?
- Nie wiem, tak mi się wydaje.
- Nie był lepszy. - po moim policzku poleciała łezka.
- Chodź. - Harry mnie przytulil. Bylo mi teraz obojętne, kto. Potrzebowałam tego.

- To, mnie przerosło.
- Dobra, ciiicho, może pójdziemy do Nandos?
- Ale Harry, ja nie..
- Nie daj sie prosić.
- Dobra, czekaj, pójde ubrać kurtke.

Poszłam, do pokoju, zabrać kurtkę. Niall, oczywiście spytał gdzie wychodzę, odpowiedziałam, że niedługo wrócę.
- To idziemy? - zapytał Harry.
- Tak. - uśmiechnęłam sie. Z nim czasami można normalnie pogadać, a czasami masz ochote go zabić i zakopać. 
Harry, wybrał jakąś dupną drogę na skróty.
- Nie mogliśmy iść jak normalni ludzie? - zapytałam.
- Nie. 
- Czemu?
- Bo teraz idziemy dłużej.
- To miał być skrót!

- I jest.
- Taki, że idziemy dłużej?
- Moge spędzić z tobą więcej czasu. - złapał mnie za ręke, jednak natychmiast sie wyrwałam.

- Harry, nie, zrozum, nie.
- Co, nie?
- Nie przywalaj sie do mnie, bo..bo ja kocham Nialla, a nie ciebie..
- Ale jak dziś mnie pocałowałaś, to...
- To nic!

- Zrobiłaś to, żebym nie wygadał?
- Tak, to nic nie znaczyło.
- Kurwa.
- Lubie cie Harry, ale..
- Nie kochasz...
- Moze nareszcie dotarlo...

- To, nie zostaje mi nic innego, jak poszukanie normalnej dziewczyny.
- Jestes swietnym chlopakiem, na pewno niedlugo ja znajdziesz. - dalam mu buziaka w policzek.
- Szkoda, że połowa kontynetu uważa mnie za kobieciarza.
- Nie znaja cie..
- W tym, tkwi problem.
- Ale troche racji maja...
- Ej!
- No sorka...

- Wiesz jaki jest problem? Nie znają, a oceniają. Tak samo jest, jak oceniają zespół, po pierwszy żucie oka "ja pierdole, jakie pedały". 
- Ja wiem, wiem jacy sa ludzie Harry...
- Pierdolona rzeczywistość.
Nie wiem, czemu to zrobilam, ale teraz to ja zlapalam go za reke. Mielismy isc do Nados, a wyszlo tak, ze wyszlismy z Londynu... Fajny skrot, skonczylismy w jakims lesie... A przez cala droge go trzymalam...
- Harry, gdzie my właściwie jesteśmy?
- W lesie.
- Strasznie tu.
- Nie boj sie. - mocniej mnie chwycil.
- Nie boje....
- To, czemu mówisz, że tu jest strasznie?
- Bo jest, ale sie nie boje.
- Buu!
- Aaaa..... - krzyknelam.
- Haha, boisz się!
- Spadaj!
- Przepraszam. - przytulil mnie. Co sie ze mna dzieje, ja zapominam o wszystkim jak on jest przy mnie.
- Dobra już. Chodźmy w końcu, do tego Nandos, ok?
- Nie jestem glodny, wole pospacerowac z toba...
- No to gdzie idziemy, bo jakbys nie zauwazyl, jestesmy w lesie, za Londynem...

- Dobra, chodź.

*Magda, Polska*
Po tym, jak zadzwoniłam do Julki, poczułam się lepiej. 
Zadzwonili do mnie znajomi, bo dowiedzieli sie, ze jestem w Polsce, czy nie wyszlabym z nimi na miasto. Zgodziłam się, czemu nie? Mam siedzieć w domu, i użalać się nad sobą, jak jeszcze są wakacje i wogóle. Wyszlam z domu. Mama kazala mi nie szalec, bo dziecko. Tak, jak ustaliliśmy, przed blokiem spotkaliśmy się w 5. Ja, Karolina, Natalka, Antek i Sebastian, tak jak jeszcze w czerwcu. Narazie, nie chciałam im nic mówić.
- Magda, co u ciebie? To prawda, że poznałaś One Direction i Justina? - zasypywali mnie pytaniami - To prawda, że chodziłaś z Louisem? A ta twoja przyjaciółka też?
- Taa, ale, to przeszłość. Teraz, jestem tu, z wami.
- Ale zazdro.. - nie masz czego-pomyślałam.
- Ta, totalne, poznać One Direction to jak wygrać życie. 
- Nie wiesz, co mówisz. - palnęłam.
- Nie gadajmy o nich, chodzmy! - krzyknal Sebastian.
"No dziękuje!" - krzyknęłam w myślach.
- Kierunek? - spytałam.
- Jak najdalej! - wydarli się chłopaki.
- Czyli? - zapytala Karolina.
- Ja to mogę, nawet do Krakowa. - powiedziała Natalka.
- Moze przejdziemy sie do...nie wiem gdzie. - mruknelam.
- rodzicow nie ma w domu, mozemy wpasc do mnie. - powiedzial Antek.
- To ruszać dupy! - krzyknęłam.
Jak, zaproponował mój przyjaciel, tak zrobiliśmy. Metrem, mieliśmy raptem dwa przystanki. Po drodze, kupiliśmy chipsy, cole i te inne, jakie dzieciaki z nas. I wypożyczyliśmy kilka filmów, oczywiście postawiłam na "Never Say Never".
- A tobie dalej Londyn, 1D i Justin w glowie... - powiedzial Seba.
- Dobrze wiesz, ze jestem Belieber!

- Oj tam, ale tylko ich masz we łbie. 
- Nie tylko. - mruknęłam.
- Dobra, dajcie jej spokój, widać, że chce zapomnieć. - odezwała sie Karolina.
- Dziekuje!
- To, oglądamy! - krzyknęli chłopacy.
Pierwszy, włączyli "Projekt X", który wiadomo kto wybrał. Akórat, lubię ten film, więc problemu nie było. I tak, zleciało półtorej godziny. Potem, ja uparłam się na NSN. Nie chcieli, ale cóż, nie zbawi ich 105 minut. Wygrałam! I obejrzelismy. Po filmie, uznałam, że trzeba zbierać sie do domu. Gwałtownie wstałam z kanapy, ale zrobiło mi sie słabo i upadłam.
- Magda! - podbiegli do mnie wszyscy.
- Co ci jest? - zapytala Karolina.
- Chwilowa gleba. - odpowiedziałam.
- Tak z niczego?
- Tak. - skłamałam.
Przyjaciele pomogli mi wstać i odprowadzili mnie do domu. Byłam zmęczona, poszłam spać.

*Julka, Londyn*
Wróciliśmy z Hazz do domu, Niall nie był zadowolony.
- "Niedlugo wrócę". - powiedział Horan i zrobił cudzysłów w powietrzu.
- No co? O co ci chodzi?
- 3 godziny, o to mi chodzi!
- Zazdrosny jestes?
- Jaa? Niee.
- Nie, wcale... - zasmialam sie.
- No nie. Jak pogoda?
- Zmieniasz temat, czyli jestes. Serio? O Harry'ego?
- Słonecznie.
- Jesteś zazdrosny!
- Moze...
- Jestes!

- No co?! Wielu, na moim miejscu by było..
- Ze Harry? O niego?
- Tak, o lokowatego przygłupa.
- Niall, nie masz o co zapewniam...
- Napewno?
- Na tysiac procent. - pocalowalam go.
- Teraz ci wierzę.
- To trzeba bylo mowic, co ty chcesz. - zasmialam sie.
- Ale, mnie trzeba rozszyfrować.
- Kodem? - zasmialam sie, a teraz to on mnie pocalowal.
- Wy, pijawki - krzyknął Lou - gracie w prawda, czy wyzwanie?

- Taak! - krzyknęliśmy.
Poszliśmy do salonu, usiedliśmy wszyscy na dywanie, w okręgu, była też Dani i Pezz.
- Kto zaczyna? - zapytal Zayn.
- Ja mogę. - powiedziała Dani. - Niall, prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - odpowiedział blondynek.
- Ok, wiec... Nie wiem, kto chce sie zamienic?
- Ja! - krzyknął Hazz.
- Dobra...
- Wiec, Niall, jak to jest wiedziec, ze twoja dziewczyna calowala twojego kumpla? - Hazz powiedzial chamsko.
- Co?! - krzyknął Niall.
- Ale, jakie co? - ja zapytalam - Przeciez, juz ci wyjasnilam!
- Ale mi nie chodzi Julcia o to w domu...
- Co ty klamiesz?! - krzyknelam.

- Ja nie kłamię.
- Nie wcale!
- Julka, wyjasnij mi to prosze... - Niall na mnie spojrzal.
- I wracamy do początku.
- Ja nie klamie!
- Klamiesz Harry! Klamiesz, zawsze klamiesz! Chcesz tylko wszystko zepsuc! A myslalam, ze sie zmienisz i wiesz co, swiat ma racje!
- No dobra, ale o co tu chodzi? - pytał Niall.
- O nic, on klamie. Wierzysz mi, czy jemu?!
- Ja juz nie wiem, komu wierzyc.
- A mozecie to zalatwiac gdzie indziej? - zapytal Liam.
- Nie, i spadaj! - powiedziałam.
Wstalam i wyszlam. Mam dosyc Harry'ego. I czuje, ze przez jego klamstwa Niall mnie zostawi. On taki nie jest, ale i tak sie boje... Wszystko, przez lokata małpę.
Ktos wszedl do pokoju Nialla, byl to Niall i Hazz, co?!
- Czego? - spytałam.
- Wyslali nas, wyjasnic. - powiedzial Niall.
- To niech Hazz powie, ze klamal!

- Dobra, klamalem, co ja poradze, ze cie kocham!
- Jesli kogos kochasz, daj mu wolnosc, Harry...
- Nie mogę. - powiedział lokowaty.
- Co ja mam zrobic. - zalamalam sie. Niall mnie przytulil i wyszeptal do ucha ''razem damy rade'' jaki slodki.
- Wybrać? - spytał Harry.
- Wybrac? - powtorzylam.
- Chyba. - powiedział zmieszany Niall.
- Ale co ja mam wybierac? - zapytalam.
- Pomiędzy nami. - powiedział Hazz.
- Kazecie mi wybrac, to jakies chore, Niall...
- On ma racje. - powiedzial Horan.

- Mam wybrac, albo tego, ktorego kocham i ktory mnie kocha - pokazalam na Nialla - albo tego, ktory mnie w pewien sposob pociaga i nie jestem pewna czy jego ''kocham cie'', jest prawdziwe - teraz pokazalam na Harry'ego - chyba odpowiedz jest prosta...
- Tak myślałem. - powiedział Harry, i spuścił głowę. 
- Czekaj. - zlapalam go za reke.
- Co?
Przytulilam go. Szkoda, mi się zrobiło. Myslalam, ze mam to za soba. Ale to nadal mnie dreczy.
- Moze wrocimy do nich do gry? - zapytalam chlopakow, zeby zmienic temat.
- Okej. - powiedzial Hazz. Zlapalam Nialla, za jedna reke, a Hazze za druga. Poszlismy do naszych przyjaciol. Musze uswiadomic Harry'emu, ze jest dla mnie przyjacielem, a przyjaciel, to przeciez ktoś bardzo bliski. 
Gdy, już wyjaśniliśmy, ten spór wóciliśmy do reszty.
- Juz okej? - zapytala Perrie.
- Tak. - powiedzialam.
- Gramy dalej? - spytał Lou.
- Pewnie! - krzyknal Niall. Ponownie usiedlismy na podlodze.
- Teraz pyta Zayn. - powiedziala Dani.
- Okej, Jula, pytanie czy zadanie?
- Hmm... Pytanie.
- Okej, hm... Czy Harry byl twoim pierwszym partnerem w lozku?
- Zabic cie?! Ja tu ratuje przyjazn i zwiazek, a ty z takim pytaniem! Nie, nie byl pierwszy!
- Fajnie wiedzieć. - mruknął Niall.
- Co masz na mysli? - zapytalam.
- Nie ważne. Gramy dalej.
- Wazne... O co ci chodzi?
- Znowu drama time... - powiedział Zayn.
- Dobra nie wazne.. - powiedzialam.
- Ej, chwila, a ktory bylem?
- Harry.. - mrukneli wszyscy w tym samym czasie.
- Trzeci - powiedzialam na odczepnego - gramy dalej.
- Liam. Pytanie, czy zadanie? - spytał blondyn.
- Pytanie.
- Co byś robił, gdybyś nie był w One Direction?
- Wiodlbym spokojne zycie....
- Ciekawy sposób, na życie. - powiedział Zayn.
- No, albo byl bym strazakiem.
- Czemu? - spytał Lou.
- Bo to fajna praca, i oni ratują ludzi.
- Okej, teraz ja! - krzyknelam. - Louis, pytanie czy zadanie? - dodałam.
- Pytanie. - odpowiedział.
- Pytanie, nie wezme twoich zadan!
- Ymm.. Okej, w takim razie, pytania, też możesz się bać.
- Co?!
- Nic, nic...
- Hymmm... - mruknal.
- No dobra, zadam ci pytanie, ale odpowiesz szczerze, ok?
- Ok.
- Czy chcialbys, aby Magda wrocila i co bys zrobil jakby wrocila?
- Chciałbym żeby wróciła, ale nie mam pojęcia, co bym zrobił...
- Serio? - zapytalam.
- Serio. - odpowiedział.
- Miałeś się zastanowić...
- Daj mi czas!
- Ale dobra teraz ja! - Harry. - Julka, pytanie czy zadanie?
- Pytanie, nic mi sie nie chce...
- Wiec, KTO BYL PRZEDE MNA!?
- Harry. - zalamalam sie.
- Chce wiedziec.
- Po chuj?
- Chce!
- Okej, moj byly chlopak z Polski i brat mojej kumplei, ktorej nienawidzilam.. Pasi?
- Wreszcie wiem!
- Jeszcze sie kurwa zapytaj kiedy i czy tylko raz.. - mruknelam pod nosem.
- Dobra, dobra, juz wiem, teraz mam to w dupie.
- Okej, teraz ja. - Zayn. Pytalismi sie i zadawalismy rozne pytania przez godzine.
Było kilka konfliktów, ale łatwo doszliśmy do porozumienia. Muszę załagodzić sytuacje. Głównie, miałam polewkę, z ich wszystkich. Beczka na całego. W końcu, Perrie i Dani się znudziły, i poszły do domu. Lou poszedl zadzwonic do Madzi, co mnie zdziwilo. Coś czuję, że wszystko wyjdzie na jaw. Ale chwila, mowilam mu, moze Madzia sie przyzna, tylko zeby udawal zaskoczonego. Więc może, nie spieprzy.

*Louis*
Od kąd Julka, spytała mnie o Magde, zacząłem o niej myśleć. Nie dawało mi to spokoju, postanowiłem, do niej zadzwonić. Pierwszy sygnał...nic. Drugi sygnał... nic. Trzeci sygnał... Odebrała! Dzięki, Ci Boże!
L: Cześć Magda.
M: Cześć Louis.
L: Tak jakos o tobie myslalem i postanowilem zadzwonic.. - podrapalem sie po glowie.
M: Serio? Też o tobie myślałam.
L: Serio? Co tam u Ciebie? Jak zycie? Uklada ci sie jakos? - udawalem, ze nic nie wiem o ciazy.
M: U mnie? Sama nowa bieda, stara była lepsza...
L: Co mam przez to rozumiec?
M: Yym.. Nic.
L: Nie klam, Magda...
M: Co ty wiesz?!
L: Ale co?!
M: Nie powiem co, bo jak ci powiem, a ty nie wiesz, to będziesz wiedział!
L: Co!? Nie zabijaj Julki, ona chciala dobrze... Magda, on pojdzie siedziec, tylko wroc...
M: Jezu, nie, czemu to się dzieje?! Czemu, wy go chcecie, władować do więzienia?
L: Czemu? Dziewczyno on cie zgwalcil!
M: Fakt, prawo złamał, ale co z tego, jak on mi nie uwierzy?!
L: Kto nie uwierzy? Leon? Ze masz dziecko? Czy policja, ze zgwalcil? W to napewno, w ciazy jestes!
M: Ten przygłup!
L: Nie musisz z nim gadac. Magda, wroc prosze, oplacimy ci lot, Magda, ja za toba tesknie.
M: Chciałabym, ale rodzice, mi nie pozwolą...

L: Bym z nimi pogadal, ale inny jezyk...
M: Nie no, ja spróbuję. Może akórat. 
L: Kocham Cie. - palnalem.
M: Ja Ciebie też.
Razlaczyla sie. Muszę, jak najszybciej pogadać z Julką. Nie bylo jej w kuchni, ani u Nialla, ani w salonie. Spytałem więc chłopaków, czy jej nie widzieli, ale oni też jej nie widzieli.Ale zaraz... Zniknal tez Hazz...
I Niall tez... Co kurwa?! Gdzie ich do cholery wywiało?! Zadzwonie do niej.
L: Jula, gdzie jesteś?
J: Na miescie z chlopakami, a co?
L: Magda wróci!
J: Co?!
L: Znaczy sie, ma pogadać z rodzicami, ale tak, to co słyszysz!
J: Jak ty to zrobiles?! Kocham Cie kurwa!
L: No rozmawialiśmy przez telefon, i popytałem troche, i ona sama się, prawie sama wydała, a dalej poszło dosyć łatwo.
J: Loui, to, to wspaniale!
L: Nie była przekonana, ale w końcu się namyśliła.
J: Okej, jak wrocimy pogadamy. To za jakiej kilka godzin. - zasmiala

*Magda*
Po rozmowie z Louisem, humor mi się poprawił. Korzystając z okazji, że tata i mama byli w domu, postanowiłam do nich pójść i zagadać.
- Mamo, tato, jest sprawa... - zaczęłam.
- Jaka? - zapytal tata.
- Chcę wrócić do Londynu. - powiedziałam.
- Co?! - spytała mama.
- Chce wrocic do Julki, Lou, do chlopakow...
- Po tym co się stało? - zaczął tata.
- Nie do Leona, ale do Lou, on mnie nie skrzywdzi, nigdy...
- Ale, to nie jest dziecko tego Louisa, czy jak mu tam. - powiedziała mama.
- No i co?
- Powie, że ma cie gdzieś, co wtedy? Znów wrócisz? - tata.
- Nie powie tak!
- Jak chcesz, to wracaj, ale jak on tak powie, to... - tata.
- To mam juz nie wracac do was, ok rozumiem...
- Nie, takiej opcji niema. Wrócisz, to wrócisz, problem, jego strata. - powiedziała mama.
- Dzieki mamus! - przytulilam ja.
Szczęśliwa, wróciłam do swojego pokoju, i postanowiłam zadzwonić do Julki. Chociaz moze powinnam do Lou, to on ma mi zalatwic bilet. Pierwszy numer, wybrałam do Louisa. Odrazu odebrał.
M: Mogę wrócić?
L: Nie zdawaj takich pytań! Pewnie, że tak!
M: Gdzie moj bilet? - zasmialam sie.
L: Idę go załatwić.
M: Okej.
L: Dobra, dzwoń do Julki! 
M: No, juz, juz.
Rozłączyłam się. Jak kazał mi Louis, zadzwoniłam do Julki. Tez sie cholernie ucieszyla. I chyba od razu, poinformowała resztę. Gdy już obdzwoniłam tamtych, spakowałam trochę walizki.

*Julka*
Ciesze sie, ze Madzia wraca. Teraz jestem z Hazz i Niallem na miescie, bylismy na lodach i chyba musze sie przyzwyczajac, ze moj chlopak jest slawny. Glupie zdjecia... Ale mniejsza o to. Oni, tak żyją od trzech lat, no nobla im musze dać. Dla nich, to juz normalne. Na każdym kroku, piszczące fanki, jezu, ogłuchnąć można.
- Jak wy to wytrzymujecie?
- Ale co? - spytał Harry.
- Fanki, reportezy?!
- Przyzwyczailiśmy się. - odpowiedział Niall.
- Widac. - zasmialam sie. - Wracamy? - dodalam pytanie.
- Tak chodźmy, znudziło mnie już to. - odpowiedział loczek.
W domu bylismy pol godziny pozniej. Był tylko Louis, Zayn pewnie był u Pezz, a Li u Dani. Byl strasznie szczesliwy. Cieszył się, jak dziecko z nowej zabawki. A naprawde jest Louisem ze swoja Magda. Nudziło nam się, więc chcieliśmy obejrzeć jakiś film.
Ale to zajecie tez jest nudne, tak twierdzi Styles. Wiec ja zabralam sie za czytanie ksiazki.
Czytalam, ale przerwal mi Lou.
- Co chcesz? - spytałam.
- Pogadac.
- O?
- Magdzie.
- Wiec?
- Co ona lubi?
- Skad pytanie?
- Z braku pomysłu na nie.
- Wiec, o ile ja znam lubi oglądać Violette. 
- Aleś mi pomogła.
- No dobra, serio, bym ci pomogla, ale to pytanie jest nie precyzyjnie zadane, co lubie robic, jesc, co by chciala dostac, gdzie lubi chodzic...
- Więc... gdzie lubi chodzić?
- Nie wiem, ona lubi, prosty spacer po parku.
- Park...
- No, a co?
- W parku zostala moja dziewczyna...
- Ooo... Idz bo sie zaraz zaslodze...

- Dobra, wymyślę coś.
- Idz ty Romeo! - zasmialam sie.
- Szekspir cię oskarży, o kradzież postaci.
- Ja juz jestem Julia, nic mi nie grozi.
- Też fakt.
- Widzisz. - zasmialam sie.
- Dobra, czytaj dalej, idę.
Dalej zajelam sie lektura. Czytalam z godzine, co jest dziwne, bo nie przepadam za czytaniem. Poszlam cos zjesc, a nastepnie wzielam prysznic i ubralam sie w pizame, jest 18:06, ale pewnie juz nigdzie nie wyjde. Poszłam do pokoju Nialla, gdzie był.
- Czesc kochanie. - powiedzial jak mnie zobaczyl.
- Czesc. - odpowiedzialam. Chlopak ogladal cos na YT, dosiadlam sie do niego. - Co oglądasz? - dodałam.
- A jakieś, pierwsze lepsze badziewia z brzegu.
- Interesujace...
- Taaa, ale wolę nie wchodzić na tt, bo tam mam milion intreakcji na minutę.
- Ja chce!
- Po co?
- Dam follow dla Directioner, wiesz jak sie beda cieszyc!

- Serio?
- Serio!
- No okej.
Niall zalogował się, na swoje konto,a dalej dorwałam się ja. Dałam follow wielu, Directionerkom, w większości polskim. Jaka ja jestem dobra osoba. Nie mają koncertu, to niech follow się nacieszą. Moze uda mi sie zalatwic im koncert, ale to bedzie trudniejsze... To by, mnie wielbiły na klęczkach... Taa... Pogadam z chłopakami, co i jak, w końcu we wrześniu zaczynają trasę. Ale to jeszcze mamy, ponad miesiac. Fajnie by było, wiem, jak ucieszyłyby się te dziewczyny. Pamiętam, tak samo miałam przed koncertem RiRi. Najpierw się jarasz, a na koncercie mało cię, nie reanimują. To normalne...
- Jula! Co sie tak zamyslilas?
- Taaa, dużo myślę ostatnio.
- O kim? Czym?
- O różnych rzeczach, osobach.
- Sie dowiedzialem..
- No co?
- Nic, kocham cie.
- Ja Ciebie też.
Niall uśmiechnął się, pokazując przy tym, rzędy swoich białych zębów.
- A co bedzie jak pojedziecie w trase? - zapytalam.
- No, trasę kończymy w grudniu, więc chyba, do tego czasu, będziecie z Magdą tu w domu, no nie?
- No tak, ale ja sie boje, ze to nie przetrwa.
- Myślisz, że mógłbym cię zdradzić? Julka, nawet tak nie myśl. Ja nie Harry.
- Nie mysle tak.
- Więc, czemu tak mówisz?
- Tyle czasu, ja tu, ty niewiadomo gdzie...
- Możesz być spokojna, mamy dwa miesiące trasy po Wielkiej Brytanii i Irlandi, a reszta po USA.
- Spokojna? Niall...
- Julka! Wszystko będzie dobrze, pojadę i tak jakby na drugi dzień wrócę.
- Drugi dzien!? Ty siebie slyszysz?
- Nie rób drama time!
- Przestancie tak gadac! - Niall nic nie powiedzial, tylko mnie przytulil.
W jego ramionach, czuję się taka bezpieczna, jakby tylko był on, nikt więcej.
- Juz dobrze? - zapytal.
- Tak. - pocalowal mnie w czolo, a ja sie usmiechnelam.

- Idziemy coś zjeść?
- Umm.. To co kocham najbardziej, ciebie i jedzenie. - zasmialam sie, a Niall chwile po mnie.
- To chodź!

*Louis*
Gdy, już załatwiłem lot i bilety, poszedłem zadzwonić do Magdy. Odebrała, po dwóch sygnałach.
M: Hej.
L: Heej, słuchaj masz już wszystko załatwione.
M: Jejciu, super, kiedy? O ktorej?
L: Po jutrze, o 16.30 czasu polskiego.
M: Czemu nie jutro?!
L: Nie marudz.
M: Oj tam, oj tam, tak bardzo jestem ci wdzięczna! Będę ci to musiała, wynagrodzić.
L: Robie to z przyjemnoscia.
M: Nieza dużo, tej dobroci w tobie?
L: Dlaczego niby?
M: Tyle dla mnie zrobiłeś, pomimo mojego szczeniackiego zachowania. Inny, by się nie odezwał słowem.
L: Magda, gdyby kochali tak jak ja, tez by tyle zrobili.
M: Dosyć, bo się rozpłacze.
L: Dobra, dobra, do za dwa dni.
M: Papa.

*Magda*
Jestem, taka szczęśliwa. Oraz wdzięczna Louisowi, za to co dla mnie robi. Powiedziałam już rodzicom, że znów wyjeżdżam, teraz zostają tylko przyjaciele. 
Jednak oni byli przeciwni, pomimo tego, ze nie wiedzieli o Lou i ciazy. Kiedyś się dowiedzą, ale to moje życie i robie co chcę. Nie bede sluchac ich marudzenia, ze wezme wroce znow. Albo, ze Loui mnie zostawi. Mam nadzieję, że to nie nastąpi. Ale, gdyby. Nie, nie bede gdybac! Czasami, mi to źle wychodzi. Od razu, gdy wróce do Londynu, chcę załatwić sprawe z Leonem. Nie wierze, że to mówie. Ale nie mysle o tym teraz. Muszę jeszcze, skończyć się pakować. Pożegnać przyjaciół, powiedzieć im czemu znów jadę itp. Tylko co ja powiem... Prawdy i tak się dowiedzą. Tekst typu: ''Wracam do Londynu, jestem w ciazy z psychopata'' odpada. Coś im powiem, ale nie wiec co. Zadzwonie do Julki, może ona pomoże mi coś wymyślić. Mam plan!

*Julka*
Siedzialam sobie przed telewizorem, jak zadzwonila Madzia.
J: Hejka, co tam?
M: Mam sprawe.
J: Jaka?

M: Wracam do Londynu, i nie mam bladego pojęcia co mam powiedzieć przyjaciołom.
J: Powiedz, ze sie zakochalas i wracasz, bo twoja kolezanka cie prosi i....
M: Iii..?
J: Wcisnij kit, cokolwiek...
M: Czyli?
J: Powiedz, ze potrzebuje pomocy, bo...bo...
M: Bo..?
J: Bo jestem chora? Ciaza? Umieram?
M: Umierasz?! Kurde nie żartuj tak. Nie wiem, mam pustke.
J: No too... Moze.. Wiem! Powiedz, ze potrzebuje twojej sugestii na temat, czegos w chuj waznego!
M: Dobra, cos kurwa wymysle... - rozlaczylam sie.

Biedna Madzia, ale chyba nie pomoglam. Rozlaczyla sie, ona cos wymysli. Siedzialam dalej przed TV, kiedy przyszedl Styles.
- Czesc - powiedzial i usiadl.
- Hej.
- Co ogladasz?
- Film.
- Jaki?
- Fajny.
- Nie wierze, ze fajny, ten gosciu wyglada jak debil.
- Nie ufasz mi?
- Ufam. - powiedzial.
- Serio? - usiadlam mu na kolanach.
- Tak. - usmiechnal sie.
- Ale jestes pewny? - obielam go jedna reka.
- Tak.
- Ufasz mi? - teraz i obielam go druga.
- Tak.
- Na pewno? - przyblizylam sie do niego.
- Chyba tak.

- Ale jestes tego pewny? - teraz zblizylam sie do niego twarza.
- Jestem.
- Ufasz mi? - stykalismy sie nosami.

- Tak.
- Lubie Cie. - powiedzialam do niego milimetry przed nim.
- Ii..?
- I ten film jest super! - krzyknelam i usiadlam obok.

- O to ci chodziło?!
- Tak, a co myslales? - zasmialam sie.
- Wiesz, co mogłem myśleć...
- Chetnie bym Cie pocalowala, ale mam chlopaka.
- Mi to nie przeszkadza...
- Ale mi by przeszkadzalo - powiedzial Zayn. Zaraz Zayn?
- Co? - zapytalam.
- Wczowam sie w Nialla.
- Po co?!

- Czemu nie.
- Po co? - zapytal teraz Harry.

- Bo Niall jest słodki.
- Ziall? - zasmialam sie.
- Pewnie!
- Niall jest moj! - krzyknelam.
- Ja go pierwszy znałem!
- Jebie mnie to!
- Mnie też!
- Co?! Nie moze nas jebac to samo!
- Ty to masz dobor slow... - zasmali sie obaj chlopcy.

- Pff, ta, coś robi z tobą to jak, jak masz 20 chłopaków w klasie.
- Ale mi ten dobor pasuje. Pomysl, Niall ma nas oboje...
- Zayn Malik i jego złote myśli.- powiedzial Harry.
- Niall jest moj, pamietaj! - powiedzialam w twarz Malikowi.
- Dobra, dobra, nie sraj mi tu. Ale, on nadal będzie moim przyjacielem! - powiedział Malik.
- A tego ci nie bronie.
- No szkoda, że tego byś mi zabroniła!
- Slodki jestes. - zasmialam sie.
- Jak truskawka w czekoladzie.
- I skromny Malik jestes.
- Grzeszę tym.
- Widac. - zasmial sie Hazz.

*10 sierpnia, 16:30, Magda wylot*
Dziś wracam do Londynu, trochę się boję, ale będzie dobrze. Przyjaciołom wcisnęłam kit, że wracam, bo za bardzo go kocham itp. Nie chciałam, im mówić prawdy. Kiedy siedzialam juz w samolocie napisalam do Lou. Odpisał, że bardzo się cieszy, i że nie może się doczekać, i że jak wyląduje mam zadzwonić. Moze sie wszystko ulozy. Moje życie, od niedawna się rozsypuje i skleja. Taa, jakie to logiczne. Nudziło mi się, wyjęłam jakąś książke, i zaczęłam troche czytać. Trochę, nieprawdopodobne. Ale jednak prawdopodobne. Ja i czytanie... Ludzie dumni byc! Z fan fiction skończyłam, bo i tak, mam zrytą banie. Jeszcze po moich ''przygodach''... Od kąd, zaczęłam być z Julką w realu, nasze życie potoczyło się jak w fan ficu. MY ZYJEMY W FF! Albo tak mi sie wydaje... Potem to rozważymy.

*Londyn*
Zaraz po lądowaniu, zadzwoniłam do Louis'a. Cholernie sie bałam, nogi mi się trzęsły i był jak z waty. Serce, mi mało nie wyskoczy. Czemu, taka gówniana sytuacja tak stresuje? Uggh, czuje się beznadziejnie. Może to po locie? Ale, nigdy tak nie miałam, z nerwów może. Taaa, z nerwów. W pewnej chwili, ktoś stuknął mnie w ramię. Obrucilam sie i zobaczylam Lou.
- Louis. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Jak sie czujesz? - zapytal. Co on tak nez niczego, jak sie czujesz... A fakt, dziecko.
- Ta.. Dobrze, chyba.. Ale dobrze. - odpowiedziałam z niepewnością.
- Skad te nerwy? Tobie chyba nie wolno sie denerwowac...
- Bo chce załatwić sprawę, z wiesz kim.
- Gdybym byl Julka, pomyslal bym o SAMA WIESZ KIM, dziewczyna sie w Potterze zaczytala... Sluchaj, z Leonem, zalatwimy powoli, spokojnie, ty nigdzie nie pojdziesz, policja? Mowi ci to cos?
- Nie zbyt.
- A co innego? Jak nie policja?
- Łups, czyli jednak gliniarze.
- Widzisz, ale chodz do samochodu. - Lou wzial moje walizki i poszlismy w strone samochodu.
Do domu dojechalismy w mniej jak pol godziny. Cieszylam sie, ze znowu zobacze tych idiotow i Julke.

-------------------------------------------------
Aut: Rozdzial jak zwykle od Madzi, bo to ona siedzi na komie, ja zmulam przed telefonem xd Takie cos dlugie wychodzi : p Jak myslicie Magda dobrze zrobila wracajac? Czy Harry odpusci? I czy sie podoba?! Xd

( c ) Julek. Xx
tt: @crazymofo__xx
tt Magdy: @queenArianaxx3
follow? Xx


łapcie ode mnie (Magda) Entre Dos Mundos ;p <3

2 komentarze:

  1. ./go/anonymouscommentshelp
    javascript:void(0)
    javascript:void(0)

    OdpowiedzUsuń
  2. 23 year-old Database Administrator III Jedidiah Hanna, hailing from Picton enjoys watching movies like Class Act and Running. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Jaguar D-Type. Ta witryna

    OdpowiedzUsuń