Hej kochani! Jeżeli ktoś zagląda na tego bloga, to zajrzyjcie proszę w ta notkę:
http://5sosfanfictionmlc.blogspot.com/2014/08/hejo.html
BARDZO, BARDZO PROSZE KOCHANI! ♥
Wasza Maddie xx
wtorek, 5 sierpnia 2014
niedziela, 3 sierpnia 2014
little info
JEŚLI KTOŚ TU ZAJRZY TO MÓWIĘ, ŻE WRÓCIŁAM, JESTEM TUTAJ : http://onelife-jelenafanfiction.blogspot.com/
☻ Julka ☻
☻ Julka ☻
poniedziałek, 12 maja 2014
rozdział 2.
*Vanessa*
Rano obudził mnie budzik. Głupi wtorek, po co komu wtorki?! Leniwie wstałam, poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i wróciłam, do pokoju, żeby się ubrać. Kiedy się wyszykowałam, zeszłam do kuchni na śniadanie. Byłam sama - rodzice już poszli do pracy, zrobiłam sobie kanapki i herbatę, zjadłam i wyszłam po Maddie.
Rano obudził mnie budzik. Głupi wtorek, po co komu wtorki?! Leniwie wstałam, poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i wróciłam, do pokoju, żeby się ubrać. Kiedy się wyszykowałam, zeszłam do kuchni na śniadanie. Byłam sama - rodzice już poszli do pracy, zrobiłam sobie kanapki i herbatę, zjadłam i wyszłam po Maddie.
*Maddie*
Było przed 7:30 jak Vani po mnie
przyszła.
-Czesc Maddie. - przywitala mnie
przyjaciolka.
-Hejka Vani. - uśmiechnęłam się.
- Idziemy?
- Emmm, jasne.
- Czemu ''emmm''?
- Tak mi się powiedziało.
- No okej.
- Idziemy?
- Emmm, jasne.
- Czemu ''emmm''?
- Tak mi się powiedziało.
- No okej.
Przez całą droge gadałyśmy o
różnych pierdołach. Ode mnie do szkoły było 15 minut pieszo.
Weszlysmy do szkoly, mialysmy jeszcze jakies 10 minut. Mam pierwszą
matematykę, tortury... Rozstalysmy sie z Ness, ja poszlam na swoja
lekcje, ona na swoja. Siedziałam w trzeciej ławce przy oknie i
szperałam w telefonie. Nauczyciel jeszcze nie przyszedl. Więc można
sobie wyobrazić co się w klasie działo.
*przerwa*
Wyszłam z sali
później, bo lekcja zaczęła się później. Vani czekała na mnie
pod salą.
-Co powiesz, zebysmy po lekcjach poszly na zakupy? - zapytala przyjaciolka.
- Dobry pomysł, kocham zakupy! - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - Vani sie zasmiala.
- Do której masz lekcje?
- Do 13:10, a Ty?
- Też, bo wf mi się urywa.
- Okej, to jestesmy umowione?
- Jasne. To tak gdzieś 13:15 przed szkołą?
- Okej. - zadzwonil dzwonek. - Dobra ide na lekcje...
*13:15, po lekcjach, Vanessa*
Przyszlam pod szkole, Maddie juz czekala.
- Sorka, spoznilam sie, ale wpadlam na Ashton'a i sie zagadalam... - powiedzialam.
- Spoko, nie ma sprawy. - uśmiechnęła się.
- To idziemy?
-Jasne, shopping czas zacząć!
Poszlysmy do galerii, droga zajela nam jakies 15 minut. Potem Maddie wpadła w szał zakupowy. Ona ma fiola, tez lubie zakupy, ale nie tak jak Mad. Szlam do przymierzalni, kiedy dostalam sms-a. Przeczytalam i wrocilam sie do przyjaciolki.
- Maddie, jak wyjdziemy z tego sklepu idziemy cos zjesc, okej? A teraz ide to przymierzyc. - powiedzialam pokazujac na ubrania w moich rekach.
- Oki.
Poszlam do przymierzalni, po 5 minutach wyszlam. Poszlam do kasy. Następnie poszłyśmy coś zjeść.
- Nie bedziesz zla, jak Ci powiem, ze jak wpadlam na Ashton'a to mu powiedzialam, ze idziemy na zakupy i napisal do mnie, ze jest w galerii z Lukiem i wlasnie czekaja na nas... - powiedzialam kiedy szlysmy cos zjesc.
- Nie, czemu niby?
- No nie wiem... - doszlysmy do maka, chlopaki juz tam byli.
- Cześć chłopaki. - powiedziała Maddie.
- Hej - powiedzial Luke.
- Cześć – Ashton.
Tylko sie usmiechnelam.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem glodna. - powiedzialam.
- My też. - powiedzieli jednocześnie.
Poszlismy kupic sobie jedzenie. Zajęliśmy stolik czteroosobowy.
- Wiec, jakie mamy plany na reszte tego wtorku? - zapytalam Maddie.
- Emm, ja nie mam żadnych planów. - odpowiedziała.
- A wy? - zapytalam chlopakow.
- Mamy próbe zespołu, a poza tym nic. - odpowiedział Ash.
- Moglybysmy wpasc? - zapytalam. Spojrzeli na siebie.
- Jasne. - powiedział Luke.
Usmiechnelam sie i zaczelam jesc moje frytki. Każdy zajął się swoim jedzeniem. Skonczylismy jesc.
- To idziecie z nami? - zapytal Luke.
- Idziemy. - Maddie.
Zebralismy sie, zabralysmy z Maddie swoje zakupy i poszlysmy za chlopakami. Było z pół godziny drogi.
- Boze gdzie my idziemy? - zaczelam marudzic.
- Do mnie. - powiedzial Ashton.
- Ale tak daleko? Nie mam już siły! -Maddie.
- Wy zawsze tak marudzicie? - Luke.
- Ja nie, ale Vani tak. - powiedziała Maddie.
- EJ! - krzyknelam.
- Co?
- Ja nie marudze!
- Okej.
- Dobra jestesmy. - powiedzial po chwili Ash. - Za jakies 20 minut powinni przyjsc Cal i Michael.
- O jezu, jeszcze czekamy? Dajcie mi chociaż hasło do Wi-Fi! - Maddie zaczęła marudzić.
- Ale to ja marudze!
- Oj znasz mnie...
- Nawet za dobrze...
- Tylko kilka lat.
- Tylko...
- Halo, pamietacie o nas? - Luke.
- Tak, tak, pamietamy. - zasmialam sie.
- Niech ktoś do nich zadzwoni, błagam! - Maddie.
- Dobra, juz ide. - powiedzial Ashton.
- Dzięki Ci Ashton!
Zdenerwowalam sie na Maddie i lekko uderzylam ja w ramie.
- Nie badz irytujaca i marudna!
- No dobra...
- Zaraz beda. - powiedzial Ash, rozlaczajac sie.
- Wreszcie, znudziło mi się to czekanie.- Luke.
10 minut pozniej przyszli chlopaki. Prześliśmy do garażu. Chłopcy wzięli instrumenty. Usiadlysmy sobie gdzies z boku. Co chwilę przerywali, bo coś im nie wychodziło.
*po probie*
Chlopaki poszli. Po Maddie zadzwonili rodzice, wiec musiala wracac do domu. Ja posiedzialam jeszcze z Ashton'em.
- No niezli jestescie. - powiedzialam siadajac na kanapie.
- Dzięki. - powiedział. - Gramy tak z 2 lata.
- Fajnie. Zawsze chcialam nauczyc sie na czyms grac, ale znajac mnie, pewnie by mi sie znudzilo, wiec moje zdolnosci koncza sie na grach na nerwach. - zasmialam sie.
- A może jednak? Na czym byś chciała grać?
- Nie, nie, nie!
- Na pewno? Bo to zaden problem.
- Na pewno, uwierz mi!
- Okej, jeśli tak chcesz.
- Chce, tak bedzie lepiej dla wszystkich. - zasmialam sie. Ashton też się zaśmiał.
- Nie smiej sie ze mnie. - powiedzialam z udawana zloscia.
- Nie smieje...moze jednak, dasz sie przekonac?
- Nie...
- No, Vani, chodz... - Ash zlapal mnie za reke i zaczal ciagnac w kierunku garazu.
- Nie, no przestan! - pewnie nawet przez mysl nie przeszlo mu mnie posluchac. Sam wkoncu usiadl na stolku przed perkusja sadzajac mnie sobie na kolanach.
- Czego w ''nie'' Ty nie rozumiesz?
- Wszystkiego. - usmiechnal sie. Przewrocilam oczami.
- Nie przewracaj oczami.
- Czemu niby?
- Bo sa za ladne, zeby nimi przewracac. - lekko sie zarumienilam i przygryzlam dolna warge.
- Przesadzasz...
- Nie wcale nie. - Ash spojrzal mi w oczy, automatycznie to odwzajemnilam. Zaczelam sie do niego przyblizac, on do mnie tez. Dzielily nas milimetry, kiedy dostalam sms-a. Ockneam sie i go odczytalam.
- Emm...musze juz isc, rodzice pytaja gdzie jestem. - powiedzialam i wstalam.
- Odprowadzic Cie?
- Nie trzeba, przejde sie. - lekko sie usmiechnelam, poszlam zabrac swoje rzeczy, pozegnalam sie i wyszlam. Bylam w drodze do domu, naisalam do Maddie sms-a. ''Prawie calowalam sie z Ashton'em...''.
*Maddie*
Siedziałam w swoim pokoju gapiąc się w telewizor, kiedy dostałam sms-a od Vani o treści „Prawie calowalam sie z Ashton'em...”. Szybko odpisałam: „Co? Jak to? :O” Rownie szybko dostalam odpowiedz ''Za 15 minut bede w domu, wejdz na skype'a, wszystko Ci powiem.''Odpisałam: „Oki, czekam.”
-Co powiesz, zebysmy po lekcjach poszly na zakupy? - zapytala przyjaciolka.
- Dobry pomysł, kocham zakupy! - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - Vani sie zasmiala.
- Do której masz lekcje?
- Do 13:10, a Ty?
- Też, bo wf mi się urywa.
- Okej, to jestesmy umowione?
- Jasne. To tak gdzieś 13:15 przed szkołą?
- Okej. - zadzwonil dzwonek. - Dobra ide na lekcje...
*13:15, po lekcjach, Vanessa*
Przyszlam pod szkole, Maddie juz czekala.
- Sorka, spoznilam sie, ale wpadlam na Ashton'a i sie zagadalam... - powiedzialam.
- Spoko, nie ma sprawy. - uśmiechnęła się.
- To idziemy?
-Jasne, shopping czas zacząć!
Poszlysmy do galerii, droga zajela nam jakies 15 minut. Potem Maddie wpadła w szał zakupowy. Ona ma fiola, tez lubie zakupy, ale nie tak jak Mad. Szlam do przymierzalni, kiedy dostalam sms-a. Przeczytalam i wrocilam sie do przyjaciolki.
- Maddie, jak wyjdziemy z tego sklepu idziemy cos zjesc, okej? A teraz ide to przymierzyc. - powiedzialam pokazujac na ubrania w moich rekach.
- Oki.
Poszlam do przymierzalni, po 5 minutach wyszlam. Poszlam do kasy. Następnie poszłyśmy coś zjeść.
- Nie bedziesz zla, jak Ci powiem, ze jak wpadlam na Ashton'a to mu powiedzialam, ze idziemy na zakupy i napisal do mnie, ze jest w galerii z Lukiem i wlasnie czekaja na nas... - powiedzialam kiedy szlysmy cos zjesc.
- Nie, czemu niby?
- No nie wiem... - doszlysmy do maka, chlopaki juz tam byli.
- Cześć chłopaki. - powiedziała Maddie.
- Hej - powiedzial Luke.
- Cześć – Ashton.
Tylko sie usmiechnelam.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem glodna. - powiedzialam.
- My też. - powiedzieli jednocześnie.
Poszlismy kupic sobie jedzenie. Zajęliśmy stolik czteroosobowy.
- Wiec, jakie mamy plany na reszte tego wtorku? - zapytalam Maddie.
- Emm, ja nie mam żadnych planów. - odpowiedziała.
- A wy? - zapytalam chlopakow.
- Mamy próbe zespołu, a poza tym nic. - odpowiedział Ash.
- Moglybysmy wpasc? - zapytalam. Spojrzeli na siebie.
- Jasne. - powiedział Luke.
Usmiechnelam sie i zaczelam jesc moje frytki. Każdy zajął się swoim jedzeniem. Skonczylismy jesc.
- To idziecie z nami? - zapytal Luke.
- Idziemy. - Maddie.
Zebralismy sie, zabralysmy z Maddie swoje zakupy i poszlysmy za chlopakami. Było z pół godziny drogi.
- Boze gdzie my idziemy? - zaczelam marudzic.
- Do mnie. - powiedzial Ashton.
- Ale tak daleko? Nie mam już siły! -Maddie.
- Wy zawsze tak marudzicie? - Luke.
- Ja nie, ale Vani tak. - powiedziała Maddie.
- EJ! - krzyknelam.
- Co?
- Ja nie marudze!
- Okej.
- Dobra jestesmy. - powiedzial po chwili Ash. - Za jakies 20 minut powinni przyjsc Cal i Michael.
- O jezu, jeszcze czekamy? Dajcie mi chociaż hasło do Wi-Fi! - Maddie zaczęła marudzić.
- Ale to ja marudze!
- Oj znasz mnie...
- Nawet za dobrze...
- Tylko kilka lat.
- Tylko...
- Halo, pamietacie o nas? - Luke.
- Tak, tak, pamietamy. - zasmialam sie.
- Niech ktoś do nich zadzwoni, błagam! - Maddie.
- Dobra, juz ide. - powiedzial Ashton.
- Dzięki Ci Ashton!
Zdenerwowalam sie na Maddie i lekko uderzylam ja w ramie.
- Nie badz irytujaca i marudna!
- No dobra...
- Zaraz beda. - powiedzial Ash, rozlaczajac sie.
- Wreszcie, znudziło mi się to czekanie.- Luke.
10 minut pozniej przyszli chlopaki. Prześliśmy do garażu. Chłopcy wzięli instrumenty. Usiadlysmy sobie gdzies z boku. Co chwilę przerywali, bo coś im nie wychodziło.
*po probie*
Chlopaki poszli. Po Maddie zadzwonili rodzice, wiec musiala wracac do domu. Ja posiedzialam jeszcze z Ashton'em.
- No niezli jestescie. - powiedzialam siadajac na kanapie.
- Dzięki. - powiedział. - Gramy tak z 2 lata.
- Fajnie. Zawsze chcialam nauczyc sie na czyms grac, ale znajac mnie, pewnie by mi sie znudzilo, wiec moje zdolnosci koncza sie na grach na nerwach. - zasmialam sie.
- A może jednak? Na czym byś chciała grać?
- Nie, nie, nie!
- Na pewno? Bo to zaden problem.
- Na pewno, uwierz mi!
- Okej, jeśli tak chcesz.
- Chce, tak bedzie lepiej dla wszystkich. - zasmialam sie. Ashton też się zaśmiał.
- Nie smiej sie ze mnie. - powiedzialam z udawana zloscia.
- Nie smieje...moze jednak, dasz sie przekonac?
- Nie...
- No, Vani, chodz... - Ash zlapal mnie za reke i zaczal ciagnac w kierunku garazu.
- Nie, no przestan! - pewnie nawet przez mysl nie przeszlo mu mnie posluchac. Sam wkoncu usiadl na stolku przed perkusja sadzajac mnie sobie na kolanach.
- Czego w ''nie'' Ty nie rozumiesz?
- Wszystkiego. - usmiechnal sie. Przewrocilam oczami.
- Nie przewracaj oczami.
- Czemu niby?
- Bo sa za ladne, zeby nimi przewracac. - lekko sie zarumienilam i przygryzlam dolna warge.
- Przesadzasz...
- Nie wcale nie. - Ash spojrzal mi w oczy, automatycznie to odwzajemnilam. Zaczelam sie do niego przyblizac, on do mnie tez. Dzielily nas milimetry, kiedy dostalam sms-a. Ockneam sie i go odczytalam.
- Emm...musze juz isc, rodzice pytaja gdzie jestem. - powiedzialam i wstalam.
- Odprowadzic Cie?
- Nie trzeba, przejde sie. - lekko sie usmiechnelam, poszlam zabrac swoje rzeczy, pozegnalam sie i wyszlam. Bylam w drodze do domu, naisalam do Maddie sms-a. ''Prawie calowalam sie z Ashton'em...''.
*Maddie*
Siedziałam w swoim pokoju gapiąc się w telewizor, kiedy dostałam sms-a od Vani o treści „Prawie calowalam sie z Ashton'em...”. Szybko odpisałam: „Co? Jak to? :O” Rownie szybko dostalam odpowiedz ''Za 15 minut bede w domu, wejdz na skype'a, wszystko Ci powiem.''Odpisałam: „Oki, czekam.”
*15 minut pozniej*
Połączyłyśmy się.
- Vani opowiadaj!
- No to wiesz, wy poszliscie, zaczelismy rozmawiac i temat zszedl na gre na instrumentach, to powiedzialam, ze zawsze chcialam na czyms grac, a on, ze moze mnie nauczyc, a ja, ze nie, ale on mnie zaciagnal do garazu i usiadl na tym stolku, posadzil mnie sobie na kolanach, a ja zaczelam marudzic, blabla i on, ze mam ladne oczy, a ja, ze przesadza, potem zaczelismy sie do siebie zblizac, ale dostalam sms-a i no nic..
- Awwww, ale akcja.
- Przestan, okej, znam go 2 dni!
- Taa, fakt.
- Dobra, nie bylo tego... Nic sie nie wydarzylo...
- Nikt nic nie wie.
- Dokladnie!
- Ile masz jutro lekcji?
- 7, a Ty?
- 8, dlaczego ja?!
- Lama.
- Mam jutro dwie matmy, to nie fair.
- Mam dwa WFy. Wygralam!
- Nie nawidze wf-u.
- Wole od matmy.
- Wole wakacje.
Gadalysmy jeszcze chyba z godzine, ale Vani musiala isc pomoc w czyms rodzicom. Poszlam wziasc prysznic, bo bylo juz dosc pozno. Polozylam sie spac pol godziny pozniej. Jakos o 3 obudzil mnie telefon, sms od Vani. ''Sluchaj, wiem, ze pewnie spisz, ale Ash do mnie napisal, ze musimy jutro pogadac, ja nie chce z nim gadac o tym z dzisiaj, przeciez nic sie nie zdazylo!''. Odpisałam: „Co? Serio?! O 3 nad ranem? Na twoim miejscu już bym go unikała. xD” Szybko dostalam odpowiedz: ''Nie o 3, o 21:16, ale napisalam teraz bo teraz odczytalam, nie pytaj! Ogladalam filmy!'' „Aaaaa,okej, pa Vani. ;*” Przyjaciolka juz nie odpisala, a ja ponownie zasnelam.
_____________________
aut.: YO YO NIGGA NIGGA SWAG SWAG! czyli cześć tu Julka XD Mamy 2 rozdział, nie mi tu pisać opinie to wasza działka...
(c) Oggy aka Julka. xx
- Vani opowiadaj!
- No to wiesz, wy poszliscie, zaczelismy rozmawiac i temat zszedl na gre na instrumentach, to powiedzialam, ze zawsze chcialam na czyms grac, a on, ze moze mnie nauczyc, a ja, ze nie, ale on mnie zaciagnal do garazu i usiadl na tym stolku, posadzil mnie sobie na kolanach, a ja zaczelam marudzic, blabla i on, ze mam ladne oczy, a ja, ze przesadza, potem zaczelismy sie do siebie zblizac, ale dostalam sms-a i no nic..
- Awwww, ale akcja.
- Przestan, okej, znam go 2 dni!
- Taa, fakt.
- Dobra, nie bylo tego... Nic sie nie wydarzylo...
- Nikt nic nie wie.
- Dokladnie!
- Ile masz jutro lekcji?
- 7, a Ty?
- 8, dlaczego ja?!
- Lama.
- Mam jutro dwie matmy, to nie fair.
- Mam dwa WFy. Wygralam!
- Nie nawidze wf-u.
- Wole od matmy.
- Wole wakacje.
Gadalysmy jeszcze chyba z godzine, ale Vani musiala isc pomoc w czyms rodzicom. Poszlam wziasc prysznic, bo bylo juz dosc pozno. Polozylam sie spac pol godziny pozniej. Jakos o 3 obudzil mnie telefon, sms od Vani. ''Sluchaj, wiem, ze pewnie spisz, ale Ash do mnie napisal, ze musimy jutro pogadac, ja nie chce z nim gadac o tym z dzisiaj, przeciez nic sie nie zdazylo!''. Odpisałam: „Co? Serio?! O 3 nad ranem? Na twoim miejscu już bym go unikała. xD” Szybko dostalam odpowiedz: ''Nie o 3, o 21:16, ale napisalam teraz bo teraz odczytalam, nie pytaj! Ogladalam filmy!'' „Aaaaa,okej, pa Vani. ;*” Przyjaciolka juz nie odpisala, a ja ponownie zasnelam.
_____________________
aut.: YO YO NIGGA NIGGA SWAG SWAG! czyli cześć tu Julka XD Mamy 2 rozdział, nie mi tu pisać opinie to wasza działka...
(c) Oggy aka Julka. xx
sobota, 3 maja 2014
rozdział 1.
*Vanessa*
Wstałam rano, dziś pierwszy dzień w nowej szkole, ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam po Maddie. Otworzyła mi jej mama, wszłam do środka i poszłam do jej pokoju.
- Siemka Maddie. - powiedziałam gdy weszłam.
- Gotowa? Możemy już iść?
- Tak jasne, wzięłam wszystko.
- To chodźmy .
Nie wiem jak Maddie, ale ja się nie
stresowałam, dzień jak co dzień. To tylko nowa szkoła, nie
miasto. Weszlysmy do budynku. Mijałyśmy dużo nieznanych nam osób,
które widzimy pierwszy raz w życiu.
-Nie jest tak źle, jednak kogoś
znam. - mruknęłam.
- Kogo? - spytała.
- Chodzi mi o to, ze z widzenia. Ale
nie wazne, chodz po plany do sekretariatu. - powiedzialam.
Miałyśmy chujowe lekcje. Pierwszą
miałam matme, a Mads miała fizyke. Zapowiada się cudowny pierwszy
dzień.
- Dobra, widzimy sie na przerwie. -
mruknelam i zniknelam za drzwiami sali.
*Maddie *
Bardzo się bałam nowej
szkoły, jakich ludzi tu spotkam, jak mnie przyjmą. Jestem
strasznie nieśmiała.
Na razie poszlam na lekcje. Nie bylo
tak zle. Jednak niecierpliwie czekalam na przerwe. Gdy wyszlam z
klasy, Ness juz na mnie czekala.
- I jak tam? Bo u mnie beznadziejnie, nudno i chujowo... - zasmiala sie.
- I jak tam? Bo u mnie beznadziejnie, nudno i chujowo... - zasmiala sie.
- Do dupy. Facet tłumaczył coś
tam, gówno zrozumiałam, chłopacy tacy średni, chce do starej
szkoły!
- Ta, nie widzialam zbytnio zadnego
lad... - Ness sie odwrocila i podazyla wzrokiem za 4 jakichs
chlopakow - zmieniam zdanie - znow spojrzala na mnie - ten 2 od
prawej moj - pokazala mi jezyk.
- Zaklepuje tego z kolczykiem w
wardze! Ej.... Chwila.. On za mną siedział!
- I mowisz mi o tym dopiero teraz?!
- Nie oglądałam się za siebie! I
jeszcze któryś z nich z nim siedział, ale nie wiem, który.
- U mnie tez byl jeden. Ale mniejsza.
Chodz, trzeba ich znalezc i z nimi pogadac.
- Chwila, stop! Ja do nich się
słowem, nie odezwę! Zapomniałaś jak bardzo nieśmiała jestem?
- Ale bedziesz tam ze mna, zapomnialas
jak bardzo wygadana jestem?
- Okej, jestem niska więc będę
stała za Tobą.
Ness nic nie powiedziala, tylko
przewrocila oczami, zlapala mnie za reke i pociagnela w kierunku w
ktorym poszli.
*Vanessa*
Szlam ciagnac Maddie za reke, za tymi
chlopakami. Doszłyśmy do nich.
Stali odwroceni plecami.
- Em, czesc. - odwrocili sie - Jestem Vanessa, a to - odwrocilam sie, ale Ciebie za mna nie bylo - moja znikla przyjaciolka, ktora udusze...
- Em, czesc. - odwrocili sie - Jestem Vanessa, a to - odwrocilam sie, ale Ciebie za mna nie bylo - moja znikla przyjaciolka, ktora udusze...
Zaśmiali się. Zabije ją! Zabije! Co
za menda.
- Mniejsza z nia, jestem,smy..nowe w
szkole, zauwazylam jak przechodziliscie i tak sobie pomyslalam,
''kurcze, niezli sa, czemu by do nich nie zagadac i nawiazac nowej
znajomosci''...no to jak macie na imiona? - powiedzialam pewna
siebie, na luzie.
- Ja jestem Ashton, a to: - wskazywał
po kolei. - Calum, Luke i Michael.
- Milo was poznac. - usmiechnelam sie,
zadzwonil dzwonek. - Dobra, lece znalezc Maddie, moze byscie
pokazali nam szkole, po lekcjach? - zapytalam.
- Jasne, tylko najpierw znajdź
koleżanke. - zaśmiał się Ashton.
- Z tym nie bedzie problemu. -
zasmialam sie, pozegnalam i poszlam na lekcje.
Teraz czas na angielski. Przeżyłam
matmę więc powinno pójść z górki.
Poszlam na lekcje. Usiadlam z tylu,
wyjelam telefon i napisalam do Maddie: ''Ja Cie zabije, gdzie Ty
poszlas?! Nie wymigasz sie, po lekcjach, oprowadza nas po szkole.''.
Wyslalam wiadomosc, schowalam telefon i wrocilam do sluchania
nauczycielki.
*Maddie*
*Maddie*
Zdychałam na matmie, kiedy dostałam
sms-a od Vani. Odpisałam: „Co? Jak to?! Mam 17 lat, chcę trochę
pożyć! Poszłam pod sale lekcyjną, nie błagam nie. Wystarczy, że
siedzę z jednym z nich.”
Po 5 minutac dostalam odpowiedz: ''Nie
to nie, ja ide, biorac pod uwage to, ze jeden z nich mi sie podoba,
nie mam zamiaru sie chowac, znasz mnie. Co mam powiedziec? Zle sie
czulas i poszlas do domu? Czy znowu nawialas?'' Odpisałam: „Ugh,
jeżeli tak bardzo Ci na tym zależy to pójdę – ale tylko dla
Ciebie i słowem się nie odezwę!”
Van juz nie odpisala.
*po
lekcjach*
Przyjaciolka przyszla pod moja sale.
- Maja czekac przed szkola. - powiedziala.
-To chodź. - odetchnęłam.Przyjaciolka przyszla pod moja sale.
- Maja czekac przed szkola. - powiedziala.
Wyszlysmy ze szkoly, tak jak mowila
Van, czekali tam.
- No to, to wlasnie Maddie. - przedstawila
mnie.
- Cześć. - powiedziałam cicho i
uśmiechnęłam się.
Chlopaki przedstawili sie kazdy
pokoleji. Nessa poszla gadac z Ashton'em, bylam na nia za to zla.
Chociaz znam ja, a ten chlopak jej sie spodobal, wiec
okej...
Podeszli do mnie Luke i Calum.
- To pokazac Ci szkole? - zapytali.
Podeszli do mnie Luke i Calum.
- To pokazac Ci szkole? - zapytali.
- W sumie to czego by nie, jak na
razie to wiem, gdzie jest wejście. - powiedziałam z troche
większą swobodą w głosie.
- No to chodz. - zasmial sie Luke.
Poszlam z nim i Calum'em, a Vanessa z Ashton'em i Michael'em.
Boże, Luke jest mega wysoki. On ma
pewnie ponad 190, a ja mam 155. Gdy na niego patrzę, to zadzieram
głowę. Dziwnie to wygląda, ale takie uroki bycia baaaardzo
niskim. Są nawet fajni, może się do nich przekonam. Chlopaki oprowadzali mnie po szkole,
zajelo to jakies pol godziny, przy wyjsciu znow spotkalismy sie z
Ness i pozostala dwojka.
- Vani, idziemy? - spytałam
przyjaciółkę.
- Co, em..tak, tak. Wpadniesz do mnie?
- zapytala.
- Jasne. - odpowiedziałam.
- No to czesc wam i dzieki za
oprowadzenie. - powiedziala Van do chlopakow.
- Nie ma za co. - odpowiedzial jej Calum.
- Nie ma za co. - odpowiedzial jej Calum.
Gdy szłyśmy do domu Vani,
zapytałam:
- Ej Vani, podoba Ci się Ashton? Ale tak podoba, że podoba? Van sie zasmiala.
- Mi? Ash? Tak.
- Ej Vani, podoba Ci się Ashton? Ale tak podoba, że podoba? Van sie zasmiala.
- Mi? Ash? Tak.
- Wiedziałam! - zaśmiałam się.
- A Tobie? Hmm...Luke? - zapytala
kiedy bylismy juz przed jej domem.
- Co? Mi? Luke? Nieeeee.
- Kłamiesz!
- Nie klamie.
- Madd, znam Cie, robisz sie nerwowa, jeszcze bardziej nerwowa, jak podoba Ci sie jakis chlopak.
- Madd, znam Cie, robisz sie nerwowa, jeszcze bardziej nerwowa, jak podoba Ci sie jakis chlopak.
- Oj.. Bo on jest taki ładny! I
wysoki. I ma kolczyk w wardze.
Van sie zasmiala. Otworzyla drzwi, jej
rodzice byli w pracy. Poszlysmy do jej pokoju.
- A tak w ogóle, to oni wszyscy są
ładni. - stwierdziłam. - Ale Ash jest twój. - podniosłam ręce w
geście obrony.
- No nie mysl sobie.
- Co? Dziś siedziałam na matmie z
Lukiem, spisywał ode mnie zadania.
- Od Ciebie?
- Tak. Ode mnie. Od Maddie Smith,
która kiedyś prawie nie zdała przez matematyke.
- Niesamowite... Tak wgl, nie
chwalilam Ci sie chyba, ze ja, Twoja najlepsza przyjaciolka, Vanessa
Black, wziela dzis numer telefonu od nowo poznanego Ashton'a Irwina?
- Van sie wyszczerzyla.
- Co?! Jak to?! - oczy wylazły mi na
wierzch.- Ja nawet nie wiem jak Luke ma na nazwisko.
Ness sie zasmiala. Jezu, jak ona jest
szczera. Nie potrafilabym zapytac chlopaka o numer telefonu, kilka
godzin po jego poznaniu. Ja bym o niego nie odważyła się poprosić
po kilku miesiacach.
- Halo? Maddie, jestes tu?
Odplynelas...
- Jestem, jestem... Myśle, żeby
zagadać jutro do Luke'a, ale nie mam odwagi.
- Dziewczyno, nie ma sie czego bac.
- Aaale, jak palne jakąś głupote? A
poza tym ja go w ogóle nie znam.
- To poznasz.
- Ale to przy okazji.
- Maddie, badz soba i tyle.
- Czyli.. Mam się nie odzywać?
- Czyli, masz byc ta urocza i slodka
dziewczyna!
- Spróbuję.
- No i super! A wiesz co, nie
przestaje siebie samej zadziwiac...W przeciagu pol godziny,
dowiedzialam, sie o nim calkiem sporo, wiedzialas, ze maja zespol?
- Co? Serio? Ja się mało co
odzywałam, także...
- No serio.
- Mają jakąś nazwę?
- Zapomnialam... - Van schowala twarz
w dlonie.
- To masz okazję sobie przypomnieć,
zadzwoń do Ashtona.
- Co? Uzna mnie za jakas nachalna...
- To ja pogadam jutro z Lukiem, może
coś powie.
- Masz pretekst, zeby zagadac...
- No mam...
- Siądź z nim na jakiejś luźnej
lekcji i może zagadasz.
- Luznej?
- Tak, luznej, jak np plastyka?
- Tak, luznej, jak np plastyka?
- A tak się składa, że, mam jutro
plastyke.
- Wiec widzisz!
- Okej, okej, zapytam. - westchnęłam.
- Nareszcie, moze przez tego chlopaka
przestaniesz byc taka niesmiala!
- Wierzysz w to?
- Nie. - powiedziala szczerze, jak to
Ness.
- No właśnie. - zaśmiałam się.
- Czemu przy nich nie mozesz byc taka
jak teraz?
- Bo znam ich od kilku godzin, oni są
chłopakami, i czuje się jak nie ja przy nich.
- Maddie, nie przesadzaj...
- Może się do nich przekonam, ale to
może.
- Dobra, nie chce Cie wyganiac, ale
zaraz wracaja moi rodzice, i beda sie czepiac, ze nie robie
lekcji...
- Spoko, muszę spadać, jutro mam
kartkówke z matmy, chce dostać dwóje, więc idę do domu.
*Vanessa*
Kiedy Maddie wyszla,
wzielam sie za robienie lekcji, wrocili tez moi rodzice. Pytali jak
pierwszy dzień w szkole.
- Fajnie, mam juz nowych znajomych. -
mowiac znajomych, mam na mysli, poznalam zajbistych chlopakow.
- Wiedziałam, że pierwszego dnia
poznasz fajnych ludzi. - mama.
- Mamo, ja poznaje tylko fajnych
ludzi.
- Fakt...
- Dobra ide do pokoju. - powiedzialam
i pobieglam do siebie. Wlaczylam sobie laptopa, i zalozylam
sluchawki. Poczulam wibracje mojego telefonu i wyjelam go z
kieszeni. Dzwonił Ashton, więc postanowiłam
odebrać.
V: Halo? - powiedzialam do telefonu.
A: Cześć Van, co porabiasz?
V: Wlasciwie to nic, rodzice wrocili
do domu, Maddie poszla...
A: Bo słuchaj, zapomnieliśmy wam
powiedzieć, że dziś jest dyskoteka w szkole. To ten... Idziesz?
V: Tak, pewnie, ale nie wiem, jak z
Maddie. Moge do niej zadzwonic, ale pewnie sie nie zgodzi...
A: Czego ona jest taka nieśmiała?
V: Ona juz taka jest, jeszcze zrobila
sie dodatkowo nerwowa, bo spodobal jej sie Luke. Ops, chyba nie
powinnam byla tego mowic. - walnelam sie dlonia w czolo.
A: Luke jej się spodobał?
V: Tak.
A: Prawie wszystkie dziewczyny w
szkole na niego lecą, więc nic dziwnego.
V: Serio? To ja czuje sie odmiencem...
- zasmialam sie.
A: Ale nic w tym złego, inność jest
zajebista.
V: Myslalam, ze tylko ja tak sadze.
A: To jest już nas dwójka.
Zasmialam sie, rozmowa sie troche,
troche bardzo przedluzyla. Po godzinie, rozlaczylam sie i napisalam
do Maddie (''Jest dzis w szkole dyskoteka, idziesz?''), w miedzy
czasie poszlam wziasc prysznic i sie przebrac. Dostalam tez
odpowiedz: '' W sumie.. Co mi tam,idę.”Odpisalam: ''Super, za pol
godziny bede po Ciebie.'' Zdziwiłam się, że się zgodziła.Pol
godziny pozniej, bylam juz u Maddie. Czekałam na nią około
dzisięciu minut. Potem już tylko droga do szkoły.
- Wgl skad wiesz, o tej calej
dyskotece?
- Ashton do mnie zadzwonil i mi powiedzial, zapytal czy przyjde. To powiedzialam, ze pewnie.
- Ashton do mnie zadzwonil i mi powiedzial, zapytal czy przyjde. To powiedzialam, ze pewnie.
- A okej i mam rozumieć, że oni też
tam będą?
- Tak.
- Dobra, bez nerwów, przełamie się.
Zasmialam sie.
- Maddie, spokojnie, tez tam bede. Pamietasz?!
- Maddie, spokojnie, tez tam bede. Pamietasz?!
- Taaa, po dwóch minutach pójdziesz
do Ashtona.
- No dobra, poswiece sie dla Ciebie i
zostane z Toba...
- Ale jak chcesz to idź, jak coś
schowam się za Lukiem, bo jest mega wysoki.
- Bardzo zabawne, bardzo... -
przewrocilam oczami. Bylysmy juz przed szkola.
*Maddie*
Weszlysmy do srodka. Nie wiem czego, ale miałam ochotę zwiać. Chcialabym byc tak otwarta jak Nessie, ale nie umiem. Serio chcialam zwiac. Nie umiem. Jestem taka, że wole posiedzieć w pokoju. Bylo strasznie duzo ludzi, to nie moje klimaty. Za to, Vani czula sie normalnie. Albo będe się trzymać Vani, pójde do domu lub będę się trzymać chłopaków. Po jakichs 10 minutach, chodzenia za Van, znalazlysmy chlopakow.
*Maddie*
Weszlysmy do srodka. Nie wiem czego, ale miałam ochotę zwiać. Chcialabym byc tak otwarta jak Nessie, ale nie umiem. Serio chcialam zwiac. Nie umiem. Jestem taka, że wole posiedzieć w pokoju. Bylo strasznie duzo ludzi, to nie moje klimaty. Za to, Vani czula sie normalnie. Albo będe się trzymać Vani, pójde do domu lub będę się trzymać chłopaków. Po jakichs 10 minutach, chodzenia za Van, znalazlysmy chlopakow.
- Cześć chłopaki. - powiedziałam.
- Czesc wam. - powiedzial nam Cal.
- Udało Cie się ją namówić? -
spytał Luke Vani, pokazując na mnie.
- Jak widac. - Van sie usmiechnela.
- Heloł! Sama się zgodziłam!
- A, em..fakt, nawet nie opierala
sie...
- Z czego możesz być dumna.
- Jestem.
- Dziewczyny, ileż można gadać?! -
spytał znudzony Calum.
- Nie zrozumiesz, dlugo... - mruknela
Vanessa.
- Dziewczyny... - Michael.
- No sorka! - Vani.
- I co zrobisz? Nic nie zrobisz. -
powiedziałam.
Van zaczela sie smiac.
- Halo, my tez tu jestesmy?! - Luke.
- Halo, my tez tu jestesmy?! - Luke.
- Tak, wiemy. - Vani.
*Vanessa*
Boze, jak oni sie czepiaja. Halo, my jestesmy dziewczynami, ugh...Moje marudzenie w glowie, przerwal Ash, odciagajacy mnie na bok.
Boze, jak oni sie czepiaja. Halo, my jestesmy dziewczynami, ugh...Moje marudzenie w glowie, przerwal Ash, odciagajacy mnie na bok.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Pomyslalem, ze jak juz tu jestesmy,
to moze zatanczysz? - bez zastanowienia zgodzilam sie. Bylo mi
troche glupio, bo bo mowilam Maddie, ze jej nie zostawie, ale
wybaczy mi.
Ashton świetnie tańczył. Katem oka
spojrzalam na Maddie, nie wygladala na zdenerwowana, az tak
zdenerwowana... Gadała z chłopakami. Może w końcu się
przełamała?
- Em...Ash, mam nadzieje, ze nie
powiedziales nic o Maddie. Luke nic nie wie?
- Możesz być spokojna. Nic mu nie
powiedziałem. Z resztą, może niedługo się dowie od niej, lub
ona od niego.
- Czekaj, co? Jaka ona niego? Co, co?!
- Luke coś wspominał. Mówił, że
jest ładna czy coś.
- Ah...
*Maddie*
Przestalam sie denerwowac, bylo spoko.
Wreszcie czułam się jak ja. Nie sa tacy zli, chociaz sa raczel
ludzmi innymi niz ja, zupelnie innymi. Ale dogaduje się z nimi.
Wrocila Van, z Ashton'em.
- Odzywała się? - spytała Vani.
- No wiesz ty co... - skrzyżowałam
ręce.
- No co ja znowu zrobilam?
- A nic już.
- Szczerze, nudno tu, moze pojdziemy
sie gdzies przejsc? - zapytal wszystkich Luke.
- Jak dla mnie spoko. - powiedziala Van. Tez sie zgodzilam. Wyszlo, ze zostaje Michael i Calum. Co za zbieg okolicznosci.
- Jak dla mnie spoko. - powiedziala Van. Tez sie zgodzilam. Wyszlo, ze zostaje Michael i Calum. Co za zbieg okolicznosci.
Na dworze było ciemno. Kiedyś się
bałam chodzić po ciemku ale ta „fobia” zniknęła.
- To gdzie idziemy? - zapytala
Nessie.
- Moglibysmy pokazac wam miasto, ale jestescie stad, wiec odpada. - Luke.
- Moglibysmy pokazac wam miasto, ale jestescie stad, wiec odpada. - Luke.
- Ja nie wiem, mnie nie pytajcie. -
powiedziałam.
- Gdyby rodzicow nie bylo, moglibysmy
isc do mnie... - powiedziala Vani.
- Moich nie ma. - zakomunikowałam.
- To co? Do Madd? - Nessie.
- Zapraszam.
- Możemy iść. - powiedział Ashton.
Ja i Van ''prowadzilysmy'' chlopakow
do mojego domu. Gdy doszliśmy wyjęłam z kieszeni klucz i
otworzyłam drzwi. Weszłam ostatnia. Chlopaki zaczeli sie
rozgladac, a Van poszla do lazienki. W miare możliwości ogarnęłam
dom. Gdzieniegdzie walały się moje ubrania lub książki. Ness
wrocila.
- To moze jakis film? - zaproponowala.
- To moze jakis film? - zaproponowala.
- Ymm, to wy wybierajcie, bo mało
filmów oglądam. - powiedziałam.
- Co powiecie na jakas komedie? -
Ness.
- Spoko. - powiedzieliśmy
jednocześnie.
Film był głupi – jak na komedię
przystało. Ale fakt, troche się uśmiałam. Przy okazji poznalismy
sie troche. I wiemy jak nazywa się ich zespół, a ja mam w końcu
numer Luke'a! Misja zaliczona.
*Vanessa*
Nie sadzilam, ze Maddie, sie tak otworzy, ale udalo sie! Możliwe, że przy chłopakach stanie się inną osobą? Byloby super! Ale to tylko moje marzenia... Jak zaczęłyśmy się przyjaźnić to taka była. Miła, urocza i baardzo nieśmiała. Ciekawi mnie, dlaczego akurat przede mna sie otworzyla. Chyba po prostu mi zaufała. Dostalam sms-a. Mama pytala sie gdzie jestem i kiedy bede. Odpisalam, ze u Maddie i nie wiem, kiedy wroce. Wiedzialam, ze jak tak napisze, nie bedzie sie martwic. Twierdzi, że Maddie jest odpowiedzialna. Ona jest przeciwienstwem mnie, bo ja niekoniecznie taka jestem... Madds jest spokojna, cicha, zamknięta w sobie, trudno nawiązuje nowe znajomości... Ja jestem raczej chaotyczna. Ona lubi czytać książki, a ja nie. Wole juz filmy.
Nie sadzilam, ze Maddie, sie tak otworzy, ale udalo sie! Możliwe, że przy chłopakach stanie się inną osobą? Byloby super! Ale to tylko moje marzenia... Jak zaczęłyśmy się przyjaźnić to taka była. Miła, urocza i baardzo nieśmiała. Ciekawi mnie, dlaczego akurat przede mna sie otworzyla. Chyba po prostu mi zaufała. Dostalam sms-a. Mama pytala sie gdzie jestem i kiedy bede. Odpisalam, ze u Maddie i nie wiem, kiedy wroce. Wiedzialam, ze jak tak napisze, nie bedzie sie martwic. Twierdzi, że Maddie jest odpowiedzialna. Ona jest przeciwienstwem mnie, bo ja niekoniecznie taka jestem... Madds jest spokojna, cicha, zamknięta w sobie, trudno nawiązuje nowe znajomości... Ja jestem raczej chaotyczna. Ona lubi czytać książki, a ja nie. Wole juz filmy.
Zrobilo sie dosc pozno.
-Dobra, bedziemy sie zbierac. -
powiedzieli chlopacy.
- Tez ide. - powiedzialam. Pozegnalismy sie
z Maddie i wyszlismy z jej domu.
- Fajnie było, trzeba to kiedyś
powtórzyć. - powiedział Ash.
- Jestem za. - usmiechnelam sie.
Rozdzielilismy sie, Ash poszedl w jedna strone, okazalo sie, ze ja i
Luke idziemy w te sama.
- Co sądzisz o Maddie? - spytałam.
- Znam ja jeden dzien...ale jest mila
i ladna.
- Lubi Cie, wiesz?
- Lubi Cie, wiesz?
- Serio?
- Serio. Ale nic ode mnie nie wiesz. -
zasmialam sie.
- Okej. - powiedzial.
- Dobra, ja ide w te strone. - pozegnalam sie i skrecilam w lewo. W domu bylam jakies 5 minut pozniej. Rodzice nie pytali, poszlam sie wykapac i polozylam sie. Nie chcialo mi sie zbytnio spac, wlaczylam laptopa i zaczelam szperac w necie. Napisala do mnie Maddie.
- Dobra, ja ide w te strone. - pozegnalam sie i skrecilam w lewo. W domu bylam jakies 5 minut pozniej. Rodzice nie pytali, poszlam sie wykapac i polozylam sie. Nie chcialo mi sie zbytnio spac, wlaczylam laptopa i zaczelam szperac w necie. Napisala do mnie Maddie.
M: Ash czy Luke szedł w twoją
strone?
V: Luke. : p
M: Mam nadzieję, że nie palnęłaś
żadnej głupoty? Xd
V: Ja? No co Ty... XD
M: Co mu powiedziałaś?! Mów!
V: NIC!
M: Okej,powiedzmy, że Ci wierzę. ;)
V: Mi nie wierzysz? Ranisz -.-
M: Ojeju Vani przepraszam, nie gniewaj
się. ;(
V: Zartuje idiotko : p Czemu nie
spisz?
M: Spać nie mogę. ;c
V: Czemu? ;c
M: Idk.;/
V: Ja tam nie chce spac, nawet
zmeczona nie jestem...
M: Wiesz co Vani chyba pójdę spać,
bo jutro mam pierwszą matme, rozumiesz...
V: Ta, rozumiem, dobranoc. xx
Maddie juz nie odpisala, ja posiedzialam jeszcze troche i tez poszlam spac, bylo przed polnoca.
Maddie juz nie odpisala, ja posiedzialam jeszcze troche i tez poszlam spac, bylo przed polnoca.
__________________________________________________________________________
Hejooo! To mamy pierwszy rozdział. :) Mamy nadzieję, że się podoba.. Liczymy na komentarze. :) xx
(c) Julka & Magda ♥
Hejooo! To mamy pierwszy rozdział. :) Mamy nadzieję, że się podoba.. Liczymy na komentarze. :) xx
(c) Julka & Magda ♥
piątek, 2 maja 2014
Yo, yo!
Jak pisała Madzia, zmieniamy tego ff. Ja zajęłam się jego nowym wyglądem. Jesteśmy już w trakcie pisania 1 rozdziału. Jak dobrze pójdzie pojawi się mam nadzieję, że niedługo... : ) Nie będę się rozpisywać, do rozdziału ♥
(c) Julka znana również jako Oggy xx
(c) Julka znana również jako Oggy xx
czwartek, 1 maja 2014
Ogloszenie
Witamy naszych czytelnikow! Chcemy was poinformowac, ze opowiadanie o Julce, Magdzie i One Direction dobieglo konca. Przepraszamy, ale brak nam na nie pomyslu. Za to, tutaj na tym blogu bedzie inne opowiadanie, tylko z 5 Seconds Of Summer, mozecie juz zajrzec do bohaterow, to... Do pierwszego rozdzialu xx
Julka & Magda
czwartek, 6 lutego 2014
14. "Nigdy mnie tak głowa nie bolała, nawet wtedy jak dziewczyny wywaliły mnie z LM i topiłem smutki w alkoholu."
*Julka*
Siedzialam w lazience, Magda tylko przeszkadzala. Nie widziala co robie, wiec wyciagnelam moja dawna znajoma, zyletke, tak juz kiedys to robilam, jakies 2 lata temu. Jak bumerang wrocilo. Przylozylam ostrze do skory. Zawachalam sie. Przypomnialo mi sie pod jakim pretekstem przestalam. ''Twoja skora to nie papier, nie tnij jej....'' To powiedzial Justin, a ja jestem Belieber. W ostatecznosci, zrobilam tylko jedno ciecie. Poczulam ulge, dawna przyjemnosc wrocila. Ale drugiej kreski nie zrobilam. Wzielam recznik i przylozylam do reki. Byl od krwi, wrzocilam go do kosza na pranie i wyszlam z lazienki, pod drzwiami byla Magda.
- Ulżyło Ci? - spytała Magda.
- Poplakalam, o ile to masz na mysli.
- Yyym... Już nic.
- Magda, jestem dosc wkurwiona, o co ci chodzi?
- O nic. Już nie ważne.
- No dobra. Moze to glupia, ale jestes w ciazy, jakbys nie byla, to bym cie zapytala, czy sie ze mna napijesz, ale to juz niedlugo sie u mnie zamieni w alkoholizm.
- Alkohol nie rozwiaze problemu, noc z Harrym tez nie.
- A co rozwiaze?
- Mi tam zawsze poprawiało humor, czytanie cytatów Justina tych takich o Beliebers, albo oglądanie jakiegoś durnego filmu, wtedy się odmóżdżysz itp.
- Obejrzymy horror? Moze mozemy juz w nowym pokoju? Zapytamy chlopakow?
- Okej.
Poszlysmy zapytac Zayna, zgodzil sie, a nawet chcial ogladac z nami. Zgodziłyśmy się, zawsze raźniej.
*Magda*
Teraz trzeba tylko wybrac horror. Julka pewnie, bedzie sie smiac, Zayn to nie wiem. Zadecydowaliśmy, że Julka wybierze.
- Obecnosc! Kiedys kolega mi mowil, ze to super film! Tworcow Pily! Musi byc boski! (aut Julka: Rly super film, ogladalam i polecam)
- Dobra. - Zayn.
Weszlismy do pokoju, Julka oniemiala, ja juz
widzialam, ale ona tylko stala przed wielkim zdjeciem Justina.
- Piękne, prawda. - wykrztusiłam.
- Kocham was. - wydukala. - Bede sie bac, przylgne do sciany. - Zayn sie zasmial.
- Ej, ja o cos tu jestem! - powiedzial.
- Wole sciane. - Julka.
- Sorry Zayn, ściana jest ładniejsza od ciebie. - powiedziałam.
- Czuje sie urazony!
- Kupie Ci, żel do włosów. - zwróciłam się do mulata.
- Dobra.
Julka wlaczyla film, zaslonila okno, i zamknela drzwi. Usiedlismy na lozku i ogladalismy. Na srodku siedzial Malik, ja po prawej, a brunetka po lewej. Ja się troche bałam, Zayn wcale, a Julka się śmiała. W pewnym momencie do pokoju wparowal Niall, wszyscy jednak wrzasneli.
- Niall debilu, horror oglądaliśmy! - uniosłam się.
- Kto? - pokazal jakis zakrwawiony recznik.
- No na pewno nie ja. - podniosłam ręce w geście obrony.
- Znasz mnie 3 lata. - Zayn.
- Jula? - zapytal.
- Co? Film ogladam. - zapytala glupio.
- Ty? - Niall.
- Nie!
- Pokaz nadgarstki. - powiedzial z troska w glosie.
-
Do czego Ci one?!Siedzialam w lazience, Magda tylko przeszkadzala. Nie widziala co robie, wiec wyciagnelam moja dawna znajoma, zyletke, tak juz kiedys to robilam, jakies 2 lata temu. Jak bumerang wrocilo. Przylozylam ostrze do skory. Zawachalam sie. Przypomnialo mi sie pod jakim pretekstem przestalam. ''Twoja skora to nie papier, nie tnij jej....'' To powiedzial Justin, a ja jestem Belieber. W ostatecznosci, zrobilam tylko jedno ciecie. Poczulam ulge, dawna przyjemnosc wrocila. Ale drugiej kreski nie zrobilam. Wzielam recznik i przylozylam do reki. Byl od krwi, wrzocilam go do kosza na pranie i wyszlam z lazienki, pod drzwiami byla Magda.
- Ulżyło Ci? - spytała Magda.
- Poplakalam, o ile to masz na mysli.
- Yyym... Już nic.
- Magda, jestem dosc wkurwiona, o co ci chodzi?
- O nic. Już nie ważne.
- No dobra. Moze to glupia, ale jestes w ciazy, jakbys nie byla, to bym cie zapytala, czy sie ze mna napijesz, ale to juz niedlugo sie u mnie zamieni w alkoholizm.
- Alkohol nie rozwiaze problemu, noc z Harrym tez nie.
- A co rozwiaze?
- Mi tam zawsze poprawiało humor, czytanie cytatów Justina tych takich o Beliebers, albo oglądanie jakiegoś durnego filmu, wtedy się odmóżdżysz itp.
- Obejrzymy horror? Moze mozemy juz w nowym pokoju? Zapytamy chlopakow?
- Okej.
Poszlysmy zapytac Zayna, zgodzil sie, a nawet chcial ogladac z nami. Zgodziłyśmy się, zawsze raźniej.
*Magda*
Teraz trzeba tylko wybrac horror. Julka pewnie, bedzie sie smiac, Zayn to nie wiem. Zadecydowaliśmy, że Julka wybierze.
- Obecnosc! Kiedys kolega mi mowil, ze to super film! Tworcow Pily! Musi byc boski! (aut Julka: Rly super film, ogladalam i polecam)
- Dobra. - Zayn.
Weszlismy do pokoju, Julka oniemiala, ja juz
widzialam, ale ona tylko stala przed wielkim zdjeciem Justina.
- Piękne, prawda. - wykrztusiłam.
- Kocham was. - wydukala. - Bede sie bac, przylgne do sciany. - Zayn sie zasmial.
- Ej, ja o cos tu jestem! - powiedzial.
- Wole sciane. - Julka.
- Sorry Zayn, ściana jest ładniejsza od ciebie. - powiedziałam.
- Czuje sie urazony!
- Kupie Ci, żel do włosów. - zwróciłam się do mulata.
- Dobra.
Julka wlaczyla film, zaslonila okno, i zamknela drzwi. Usiedlismy na lozku i ogladalismy. Na srodku siedzial Malik, ja po prawej, a brunetka po lewej. Ja się troche bałam, Zayn wcale, a Julka się śmiała. W pewnym momencie do pokoju wparowal Niall, wszyscy jednak wrzasneli.
- Niall debilu, horror oglądaliśmy! - uniosłam się.
- Kto? - pokazal jakis zakrwawiony recznik.
- No na pewno nie ja. - podniosłam ręce w geście obrony.
- Znasz mnie 3 lata. - Zayn.
- Jula? - zapytal.
- Co? Film ogladam. - zapytala glupio.
- Ty? - Niall.
- Nie!
- Pokaz nadgarstki. - powiedzial z troska w glosie.
- Pokaz. - byl uparty.
- Nie, przestałam to robić kilka lat temu!
- To pokaz.
Julka podciągnęła rękawy bluzy.
Byla tam jedna, ale widoczna ranka. Niall przy niej kucnal.
- Czemu? - mial lzy w oczach. Widac, ze nadal ja kocha.
-
Życie mi się jebie.
- Jula, nie mow tak.
- Przez ciebie... - wstala i chciala wyjsc, ale zlapalam, ja za reke.
- Puść!
- Nie!
- Magda!
- Pojdziesz zrobisz to samo!
- Nie!
- Julka, proszę...
- Dobra. Moge zostac sam na sam z Niallem?
- Ok. Zayn rusz dupe! - zwróciłam się do Zayna.
Wyszlismy i zostawilismy ich sami, poszlismy do salonu, po 10 minutach przyszedl sam Horan.
- I co? - spytałam.
- Ja sie o nia martwie, bylem glupi, czemu ja ja zostawilem... Kocham ja...
- Oswiadcz sie jej. - powiedzial Harry, schodzac do salonu. Harry?!
- Co?! - zapytalismy wszyscy.
- I ty to mowisz? - zapytalam.
- Wazne jest dla mnie jej szczescie, a ty ja uszczesliwiasz. - powiedzial lokaty.
- Oo Harreh, nawrócileś się. - potargałam mu loki.
- Spierdalaj...
- mruknal i poprawil wlosy.
- Jula, nie mow tak.
- Przez ciebie... - wstala i chciala wyjsc, ale zlapalam, ja za reke.
- Puść!
- Nie!
- Magda!
- Pojdziesz zrobisz to samo!
- Nie!
- Julka, proszę...
- Dobra. Moge zostac sam na sam z Niallem?
- Ok. Zayn rusz dupe! - zwróciłam się do Zayna.
Wyszlismy i zostawilismy ich sami, poszlismy do salonu, po 10 minutach przyszedl sam Horan.
- I co? - spytałam.
- Ja sie o nia martwie, bylem glupi, czemu ja ja zostawilem... Kocham ja...
- Oswiadcz sie jej. - powiedzial Harry, schodzac do salonu. Harry?!
- Co?! - zapytalismy wszyscy.
- I ty to mowisz? - zapytalam.
- Wazne jest dla mnie jej szczescie, a ty ja uszczesliwiasz. - powiedzial lokaty.
- Oo Harreh, nawrócileś się. - potargałam mu loki.
- Nie tymi słowami Styles.
- Bo dzidzia uslyszy... - zasmial sie Malik i spojrzal na moj brzuch.
- Nie, po prostu chce się oduczyć przeklinać, jak dziewczyna przeklina to brzydko brzmi.
- Ale dzidzia tez uslyszy.
- Niech ci bedzie...
- Ej! - krzyknal Niall.
- Co?
- Zayn.
- A co bedzie jak sie nie zgodzi...?
- Znam ją rok, uwierz, zgodzi się.
- A jak nie?!
- Zgodzi się!
- Bys zaczal wszystko przygotowywac, a nie stoisz i sie przejmujesz kolku! - krzyknal na Horana, Styles.
- To je Niall Horan, tego nie ogarniesz. - powiedział Zayn.
- Pomoc ci? - zapytalam.
- Tak, dzięki, boże, Ty ją dłużej znasz. - odpowiedział Niall.
- Dobra, to jedziemy wszystko kupic, a ty - pokazalam na Stylesa - idziesz do Julki, pilnowac, zeby sie nie domyslila i nie zrobila nic glupiego, i nie masz sie z nia calowac, ani nic, rozumiesz?!
- Dobra , dobra, jak macie jechać to jedźcie.
Ubralismy
sie, wsiedlismy do samochodu i pojechalismy wszystko zalatwiac. Niall
sie denerwowal jak nigdy.
-Czemu się denerwujesz? Wszystko będzie dobrze. - spytałam.
- Pomysl, bylem tym, co od poczatku istnienia 1D nie mial dziewczyny, a teraz moze bede mial narzeczona... Boje sie, ze sie nie zgodzi...
- Zgodzi się.
- Pomozesz wybrac pierscionek i zorganizowac wszystko?
- A po co tu jestem?
- Dziekuje Magda, jestes super.
- Nie masz za co dziękować. Od tego ma się przyjaciół.
- Tez sie zdziwilas, ze Harry tak z tym wyskoczyl, jak Filip z konopi?!
- Tak, przecież Harry do niej zarywał.
- Ciekawe co on teraz tam z nia robi... Ona nic nie wie, a jest obecnie sama, Magda zadzwon do niej, albo do Zayna, zeby sprawdzil.
- Nie denerwuj sie tak...
- Ale nie moge, nie daje mi to spokoju.
- Przestań! Obiecał, to obiecał!
- Ale to Harry!
- A pamietasz, jak Jula sie napila, chciala, on tez, ale nie doszlo do niczego, nie irytuj sie i nie przejmuj!
Dojechalismy na miejsce.
- Weź zadzwoń, bo nie wytrzymam.
- Sam zadzwon se do Malika, albo Loczka!
- Nie, bo pomyśli, że jestem nienormalny.
- Bo jestes!
- Nie jestem!
- Przestań, to w takim razie, ja zadzwonie do Malika, i się spytam co robi Lou!
- Zrob tak!
- Nie, bo ufam Lou.
- Julce ufam, Hazzie nie...
- To pora zaufać! Ja gdy tylko was poznałam, nie byłam przekonana co do Zayna, a teraz od dawna mu ufam.
- No dobra, chodz, wyjdziemy z tego samochodu i pojdziemy wszystko kupic. I jak, kiedy ja mam ja poprosic o reke?! Magda...pomoz...
- Zero inwencji tworczej...zero.
- Magda...prosze...
- Dobra, chodź.
Poszlismy poszukac wszystkich potrzebnych pierdul. Na koniec zostawilismy pierscionek.
Niall powybierał trochę tych pierduł.
-Ten jest ladny, i ma fioletowe krysztalki...Jula lubi fiolet, wkoncu belieberka... - powiedzialam pokazujac na pierscionek i patrzac sie w blyszczacy diamencik.
- Też fakt, śliczny jest.
- Ale ten tez jest ladny... I ten...
- Magda zdecyduj sie!
- Ten pierwszy!
- Z fioletowym?
- Tak. - powiedzialam przekonana.
- Na pewno?
- Na pewno!
Niall kupil ten pierscionek i poszlismy do samochodu. Pol godziny pozniej bylismy w domu. Cala ekipa, nawet Jula siedzieli przed TV.
-Wiesz co. - Niall powiedzial do mnie cicho. - Chyba odrazu to zrobie.
- Tak prostu z mostu? Na oczach wszystkich?
- Wieksze prawdopodobienstwo, ze sie zgodzi, jak wszyscy patrza. - powiedzial i podszedl do Julki.
Uklęknął przed nią.
- Niall, co ty robisz?
- Wyjdziesz za mnie? - wyciagnal w jej kierunku pudeleczko, otworzyl je, a w nim byl wybrany pierscionek.
Julce stanęły w oczach łzy. - Zgodz sie! - krzyknal Loui.
- Tak, Niall... - powiedziala przez lzy. On zalozyl na jej serdeczny palec pierscionek i pocalowal.
Zaczęliśmy klaskać. Nawet Harry.
- To kiedy dowiaduja sie o tym media? - zapytala ze smiechem Julka, jednak przez lzy. - Bo i tak sie dowiedza...
- Ja moge napisac na tt... - powiedzial Harry.
- Po co sie spieszyc. - powiedzialam.
- Właśnie, jest jeszcze tyle czasu. - dodał Malik.
- Narazie to nasz sekrecik. - powiedzial Niall i pocalowal swoja narzeczona. Nikt nawet nie wie, ze sie rozstali, niech tak pozostanie.
-Czemu się denerwujesz? Wszystko będzie dobrze. - spytałam.
- Pomysl, bylem tym, co od poczatku istnienia 1D nie mial dziewczyny, a teraz moze bede mial narzeczona... Boje sie, ze sie nie zgodzi...
- Zgodzi się.
- Pomozesz wybrac pierscionek i zorganizowac wszystko?
- A po co tu jestem?
- Dziekuje Magda, jestes super.
- Nie masz za co dziękować. Od tego ma się przyjaciół.
- Tez sie zdziwilas, ze Harry tak z tym wyskoczyl, jak Filip z konopi?!
- Tak, przecież Harry do niej zarywał.
- Ciekawe co on teraz tam z nia robi... Ona nic nie wie, a jest obecnie sama, Magda zadzwon do niej, albo do Zayna, zeby sprawdzil.
- Nie denerwuj sie tak...
- Ale nie moge, nie daje mi to spokoju.
- Przestań! Obiecał, to obiecał!
- Ale to Harry!
- A pamietasz, jak Jula sie napila, chciala, on tez, ale nie doszlo do niczego, nie irytuj sie i nie przejmuj!
Dojechalismy na miejsce.
- Weź zadzwoń, bo nie wytrzymam.
- Sam zadzwon se do Malika, albo Loczka!
- Nie, bo pomyśli, że jestem nienormalny.
- Bo jestes!
- Nie jestem!
- Przestań, to w takim razie, ja zadzwonie do Malika, i się spytam co robi Lou!
- Zrob tak!
- Nie, bo ufam Lou.
- Julce ufam, Hazzie nie...
- To pora zaufać! Ja gdy tylko was poznałam, nie byłam przekonana co do Zayna, a teraz od dawna mu ufam.
- No dobra, chodz, wyjdziemy z tego samochodu i pojdziemy wszystko kupic. I jak, kiedy ja mam ja poprosic o reke?! Magda...pomoz...
- Zero inwencji tworczej...zero.
- Magda...prosze...
- Dobra, chodź.
Poszlismy poszukac wszystkich potrzebnych pierdul. Na koniec zostawilismy pierscionek.
Niall powybierał trochę tych pierduł.
-Ten jest ladny, i ma fioletowe krysztalki...Jula lubi fiolet, wkoncu belieberka... - powiedzialam pokazujac na pierscionek i patrzac sie w blyszczacy diamencik.
- Też fakt, śliczny jest.
- Ale ten tez jest ladny... I ten...
- Magda zdecyduj sie!
- Ten pierwszy!
- Z fioletowym?
- Tak. - powiedzialam przekonana.
- Na pewno?
- Na pewno!
Niall kupil ten pierscionek i poszlismy do samochodu. Pol godziny pozniej bylismy w domu. Cala ekipa, nawet Jula siedzieli przed TV.
-Wiesz co. - Niall powiedzial do mnie cicho. - Chyba odrazu to zrobie.
- Tak prostu z mostu? Na oczach wszystkich?
- Wieksze prawdopodobienstwo, ze sie zgodzi, jak wszyscy patrza. - powiedzial i podszedl do Julki.
Uklęknął przed nią.
- Niall, co ty robisz?
- Wyjdziesz za mnie? - wyciagnal w jej kierunku pudeleczko, otworzyl je, a w nim byl wybrany pierscionek.
Julce stanęły w oczach łzy. - Zgodz sie! - krzyknal Loui.
- Tak, Niall... - powiedziala przez lzy. On zalozyl na jej serdeczny palec pierscionek i pocalowal.
Zaczęliśmy klaskać. Nawet Harry.
- To kiedy dowiaduja sie o tym media? - zapytala ze smiechem Julka, jednak przez lzy. - Bo i tak sie dowiedza...
- Ja moge napisac na tt... - powiedzial Harry.
- Po co sie spieszyc. - powiedzialam.
- Właśnie, jest jeszcze tyle czasu. - dodał Malik.
- Narazie to nasz sekrecik. - powiedzial Niall i pocalowal swoja narzeczona. Nikt nawet nie wie, ze sie rozstali, niech tak pozostanie.
*miesiac
pozniej, Julka*
Chodze juz na studia, medycyna, jest w miare lekko, bo to poczatki. Swiat juz wie, o naszych zareczynach. Fanki to zaakceptowaly, a zwlaszcza polskie. Juz przygotowujemy sie do slubu. Jezeli chodzi o Magde, to ciaza rozwija sie prawidlowo. Jeszcze 7 miesiecy.
Chlopaki mieli miec trase, ale ze wzgledu na nasz slub przesuneli im daty. Zaczynaja za 2 tygodnie, a za tydzien jest slub.
Idziemy z Magda kupic mi suknie, a jej jakas ladna kiecke.
Wzielismy tez Pezz, Dani i Zayna.
- Dziewczyny, długo jeszcze będziemy tak łazić? - marudził Zayn.
- Tak! - powiedziala Perrie.
- Teraz najwazniejsze, czyli suknia dla Julki. - Magda.
- Wy trzy kupywalyscie sukienki, przez 2 godziny, a ile ta jedna? - marudzil.
- Jezu Zayn, marudzisz jak stara panna! - powiedziała Magda.
- Moge sobie isc?
- Nie, potrzebne nam meskie oko. - powiedziala Dani.
Zaczelo sie przbieranie mnie. Jak mi sie podobalo, to im nie, a jak im sie podobalo, to ja zle sie czulam.
- Zayn teraz twoja kolej, która? - pytałam.
- We wszystkich wygladasz slicznie dziewczyno. - widac bylo, ze ma juz dosc.
- Zayn, poszukaj czegoś ładnego, bo wywalimy Cię z Little Mix! - powiedziała Pezz.
- Jak mam byc szczery, najbardziej podobala mi sie ta trzecia.
- Tak na serio, to była całkiem ładna. - Dani.
- Tak, nie byla zla, a Jula wygladala bardzo ladnie. - Perrie.
- To co? Tamta trzecia? - pytałam.
- Tak! - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, bierzemy tą trzecią! - byłam już zdecydowana.
- Nareszcie wracamy do domu! - krzyknal Zayn i wybiegl ze sklepu.
Chodze juz na studia, medycyna, jest w miare lekko, bo to poczatki. Swiat juz wie, o naszych zareczynach. Fanki to zaakceptowaly, a zwlaszcza polskie. Juz przygotowujemy sie do slubu. Jezeli chodzi o Magde, to ciaza rozwija sie prawidlowo. Jeszcze 7 miesiecy.
Chlopaki mieli miec trase, ale ze wzgledu na nasz slub przesuneli im daty. Zaczynaja za 2 tygodnie, a za tydzien jest slub.
Idziemy z Magda kupic mi suknie, a jej jakas ladna kiecke.
Wzielismy tez Pezz, Dani i Zayna.
- Dziewczyny, długo jeszcze będziemy tak łazić? - marudził Zayn.
- Tak! - powiedziala Perrie.
- Teraz najwazniejsze, czyli suknia dla Julki. - Magda.
- Wy trzy kupywalyscie sukienki, przez 2 godziny, a ile ta jedna? - marudzil.
- Jezu Zayn, marudzisz jak stara panna! - powiedziała Magda.
- Moge sobie isc?
- Nie, potrzebne nam meskie oko. - powiedziala Dani.
Zaczelo sie przbieranie mnie. Jak mi sie podobalo, to im nie, a jak im sie podobalo, to ja zle sie czulam.
- Zayn teraz twoja kolej, która? - pytałam.
- We wszystkich wygladasz slicznie dziewczyno. - widac bylo, ze ma juz dosc.
- Zayn, poszukaj czegoś ładnego, bo wywalimy Cię z Little Mix! - powiedziała Pezz.
- Jak mam byc szczery, najbardziej podobala mi sie ta trzecia.
- Tak na serio, to była całkiem ładna. - Dani.
- Tak, nie byla zla, a Jula wygladala bardzo ladnie. - Perrie.
- To co? Tamta trzecia? - pytałam.
- Tak! - powiedzieli wszyscy.
- Dobra, bierzemy tą trzecią! - byłam już zdecydowana.
- Nareszcie wracamy do domu! - krzyknal Zayn i wybiegl ze sklepu.
*tydzien
pozniej, slub, Magda*
Dzis Niall i Julka powiedza sobie sakramentalne ''tak''.
Ja i Zayn jestesmy swiadkami. Wiadomo, oprocz gosci, sa tez irytujacy fani. Nie jest nas duzo, Ja, Zayn, Hazz, Li, Lou, Dani, cale Little Mix, Filip i Justin. Oprocz tego rodzina Nialla. Od Julki nikt nie przyjechal, ale ma brata. - Denerwuje sie. - mowila Julka, chwile przed wyjsciem. Pan mlody czeka na nia juz przed oltarzem.
- Nie ma czym. - mówiłam.
Wyszla z Filipem, ten odprowadzil ja do oltarza, gdzie byl Niall. Slub sie zaczal.
- Czy ty Julio Mettler, bierzesz sobie tego Nialla Jamesa Horana za swojego meza i slubujesz mu, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze go nie opuscisz az do smierci?
- Tak. - odpowiedziała.
- Czy ty Niallu Jamesie Horanie bierzesz sobie Julię Mettler za swoją żonę i slubujesz jej, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze jej nie opuscisz az do smierci?
- Tak.
- Mozesz pocalowac panne mloda. - powiedzial ksiadz.
Pocałowali się, teraz mogę już nazywać ją „Pani Horan”. „Pani Horan” to tak super brzmi. Kiedy wszyscy wychodzilismy z kosciola, fani i reporterzy robili panstwu Horan (zawsze juz bede tak gadac) mase zdjec. Które pewnie za chwilę, ukarzą się w Internecie itp. Wesele jest u nas w domu. Przynajmniej nikt tam nie wejdzie, tak mowia chlopcy. Pewnie wszyscy sie nawala, no prawie, ja i Li, bedziemy dzis ci dorosli i pewnie rodzice Horana tez. Chociaz, to wesele ich syna. Ale myślę, że Państwo Horan, nie przesadzą z alkoholem. Zabawa trwala w najlepsze, kiedy ktos zapukal do drzwi. Poszlam otworzyc. Zatkalo mnie...
- Wiki?!
- Znam swoje imię.
- Co ty tu znowu robisz?!
- Julcia ma meza, nie zabroni mi zdobyc Harry'ego...
- Harry to nie rzecz, spadaj...
- Gadasz jak ta dziwka...
- Mowisz o mojej przyjaciolce!
- No i? - wyminela mnie i weszla do mieszkania.
- Weź, mi stąd wyjdź!
Zignorowala mnie. Ja nie bede sie na nia wkurzac. Nie moge, niech ktos inny ja wywali, ja jestem w ciazy. Poszłam do Lou.
- Lou, weź ją wywal, proszę.
- Dobra, skąd właściwie ona się tu wzięła?
- Weszla drzwiami, a teraz poszla do Harry'ego, ktory wlasnie tanczy z Jesy.
Lou poszedł ją wyrzucić, jak mu się to uda, to nobla mu dam. Poszlam za nim, popatrze na ten cyrk.
- Słuchaj, to nie twój dom, wynocha. - Lou.
- Ale go zabieram... - pociagnela Hazze za koszule, a ten poslusznie poszedl. Wyslalam mu pytajace spojrzenie, a ten sie cwaniacko usmiechnal, no fakt, jest juz napity...
- To se porucha... - powiedzial Lou.
- Pizda...
- Harry?
- Nie, Wiktoria.
- Chodź.
- Gdzie?
- Zatanczyc.
- Okej.
Potem juz nie przyjmowalam sie Wiki. Staralam sie dobrze bawic. O 24:00, Jula i Niall znikneli w pokoju blondyna, fakt, noc poslubna, moze beda male Horanionka. A o 1:30, poszedl Filip. Cala reszta zostala na noc. Tylko rodzinka Nialla tez juz jechala, przyjechali tylko na slub. Ja poszłam spać, jakoś po 2.
* rano, Julka *
Obudzilam sie o 9:45 obok mojego meza. Wczorajszy wieczor i noc spedzilam cudownie. Wstalam z lozka, ubralam swoja bielizne, wyciagnelam z komody koszulke Nialla i ja ubralam, po cichu wyszlam z pokoju. W kuchni stal Styles i pil wode. Kac morderca.
- Głowka boli? - spytałam.
- A ciebie nie?
- Tez. Daj mi to. - pokazalam na szklanke, ktora mi podal.
- W jednym zazdroszcze Magdzie, nie ma kaca.
- Dobrze gadasz loczek! Ile osob tu spi?
- Nie wiem, nie bylo mnie w nocy. - odpowiedzial.
- Gdzie byłeś?!
- Z Wiktoria.
- Z ta zdzira?!
- Niezla jest... - odpowiedzial.
- Ruchałeś się z nią?!
Dzis Niall i Julka powiedza sobie sakramentalne ''tak''.
Ja i Zayn jestesmy swiadkami. Wiadomo, oprocz gosci, sa tez irytujacy fani. Nie jest nas duzo, Ja, Zayn, Hazz, Li, Lou, Dani, cale Little Mix, Filip i Justin. Oprocz tego rodzina Nialla. Od Julki nikt nie przyjechal, ale ma brata. - Denerwuje sie. - mowila Julka, chwile przed wyjsciem. Pan mlody czeka na nia juz przed oltarzem.
- Nie ma czym. - mówiłam.
Wyszla z Filipem, ten odprowadzil ja do oltarza, gdzie byl Niall. Slub sie zaczal.
- Czy ty Julio Mettler, bierzesz sobie tego Nialla Jamesa Horana za swojego meza i slubujesz mu, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze go nie opuscisz az do smierci?
- Tak. - odpowiedziała.
- Czy ty Niallu Jamesie Horanie bierzesz sobie Julię Mettler za swoją żonę i slubujesz jej, milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska, oraz, ze jej nie opuscisz az do smierci?
- Tak.
- Mozesz pocalowac panne mloda. - powiedzial ksiadz.
Pocałowali się, teraz mogę już nazywać ją „Pani Horan”. „Pani Horan” to tak super brzmi. Kiedy wszyscy wychodzilismy z kosciola, fani i reporterzy robili panstwu Horan (zawsze juz bede tak gadac) mase zdjec. Które pewnie za chwilę, ukarzą się w Internecie itp. Wesele jest u nas w domu. Przynajmniej nikt tam nie wejdzie, tak mowia chlopcy. Pewnie wszyscy sie nawala, no prawie, ja i Li, bedziemy dzis ci dorosli i pewnie rodzice Horana tez. Chociaz, to wesele ich syna. Ale myślę, że Państwo Horan, nie przesadzą z alkoholem. Zabawa trwala w najlepsze, kiedy ktos zapukal do drzwi. Poszlam otworzyc. Zatkalo mnie...
- Wiki?!
- Znam swoje imię.
- Co ty tu znowu robisz?!
- Julcia ma meza, nie zabroni mi zdobyc Harry'ego...
- Harry to nie rzecz, spadaj...
- Gadasz jak ta dziwka...
- Mowisz o mojej przyjaciolce!
- No i? - wyminela mnie i weszla do mieszkania.
- Weź, mi stąd wyjdź!
Zignorowala mnie. Ja nie bede sie na nia wkurzac. Nie moge, niech ktos inny ja wywali, ja jestem w ciazy. Poszłam do Lou.
- Lou, weź ją wywal, proszę.
- Dobra, skąd właściwie ona się tu wzięła?
- Weszla drzwiami, a teraz poszla do Harry'ego, ktory wlasnie tanczy z Jesy.
Lou poszedł ją wyrzucić, jak mu się to uda, to nobla mu dam. Poszlam za nim, popatrze na ten cyrk.
- Słuchaj, to nie twój dom, wynocha. - Lou.
- Ale go zabieram... - pociagnela Hazze za koszule, a ten poslusznie poszedl. Wyslalam mu pytajace spojrzenie, a ten sie cwaniacko usmiechnal, no fakt, jest juz napity...
- To se porucha... - powiedzial Lou.
- Pizda...
- Harry?
- Nie, Wiktoria.
- Chodź.
- Gdzie?
- Zatanczyc.
- Okej.
Potem juz nie przyjmowalam sie Wiki. Staralam sie dobrze bawic. O 24:00, Jula i Niall znikneli w pokoju blondyna, fakt, noc poslubna, moze beda male Horanionka. A o 1:30, poszedl Filip. Cala reszta zostala na noc. Tylko rodzinka Nialla tez juz jechala, przyjechali tylko na slub. Ja poszłam spać, jakoś po 2.
* rano, Julka *
Obudzilam sie o 9:45 obok mojego meza. Wczorajszy wieczor i noc spedzilam cudownie. Wstalam z lozka, ubralam swoja bielizne, wyciagnelam z komody koszulke Nialla i ja ubralam, po cichu wyszlam z pokoju. W kuchni stal Styles i pil wode. Kac morderca.
- Głowka boli? - spytałam.
- A ciebie nie?
- Tez. Daj mi to. - pokazalam na szklanke, ktora mi podal.
- W jednym zazdroszcze Magdzie, nie ma kaca.
- Dobrze gadasz loczek! Ile osob tu spi?
- Nie wiem, nie bylo mnie w nocy. - odpowiedzial.
- Gdzie byłeś?!
- Z Wiktoria.
- Z ta zdzira?!
- Niezla jest... - odpowiedzial.
- Ruchałeś się z nią?!
-
A ty z Horanem?
- Zapytalam pierwsza!
-
A ja drugi!
-
Tak. - powiedzialam pewnie.
-
Zabezpieczyliście się?
-
Odpowiesz czy nie?! - podnioslam glos, przez co zabolala mnie glowa.
-
Dobra, kochałem się z nią!
-
Zabezpieczyliscie sie? - pokazalam mu jezyk. Jak on sie mnie pyta,
to ja nie moge. Uwazam go za przyjaciela, podraznic sie z nim moge.
-
Ja sie zawsze zabezpieczam, jakbys nie zauwazyla...
- Wody? - zapytalam. Kiwneli glowami na tak. Podalam im
napoj.
-
Nigdy mnie tak głowa nie bolała, nawet wtedy jak dziewczyny
wywaliły mnie z LM i topiłem smutki w alkoholu.- marudził Zayn.
-
Ej, Perrie, co on cpa? - zapytalam.
- Zastanawiam sie od dawna. -
Zasmiala sie cicho.
-Zayn
debilu, jesteś w One Direction. - Harry.
-
Ponoc... - powiedzial Malik.
Pol godziny pozniej LM i Justina juz
nie bylo, pobudzili sie i poszli do domow.
Chwile po nich, do kuchni przyszła Magda.
Chwile po nich, do kuchni przyszła Magda.
-Zazdroscimy
ci. - powiedzial Hazz. - kaca nie masz.
-
Serio?
-
Serio.
- No sorka, w ciazy nie bedziesz, ale Wiki moze tak. -
spojrzalam na Hazze, nadal nie chce, aby byl z Wiki.
- Co?
- Zayn się zdziwił.
- Nic.
- odparl Styles.
-
Bzykałeś się z nią? - ciągle pytał.
- Czy
kazdy bedzie o to pytal?!
- Tak, bo to suka! - krzyknelam i
wyszlam.
Poszlam
usiasc do salonu, przyszla za mna Magda.
- Dalej Ci przeszkadza
Hazz i Wiki?
- Tak, dalej.
- Mnie
też wkurzają.
- Ale ciebie inaczej, niz mnie.
- Możliwe.
- Dzien dobry. - przyszedl moj maz, alez to pieknie brzmi i mnie pocalowal.
- Dobry. - mruknelam i sie usmiechnelam.
- Głowa? - spytał.
- Tak. -odpowiedzialam.
- Nie twoja jedyna, mam meeeeega kaca.
- Chyba jak kazdy oprocz Magdy i Li... I moze Dani. - powiedzialam.
- No ja sie super czuje. - powiedziala Magda.
Nie minelo 10 minut, a w salonie juz byli wszyscy. Ja, Niall, Magda, Lou, Hazz i Zayn, to prawie wszyscy, bo ci co sie dobrze czuli, czytaj Liam i Danielle poszli do brunetki.
- To jak tam, nasze mlode malrzenstwo? Ile chcecie miec dzieci? - zapytal Lou. Nie, mam meza od nawet nie 2 dni i juz mamy miec dzieci.
- Nie spieszy nam sie, Lou, ciebie najpierw trzeba wychowac. - powiedzialam.
- To zostaw moim rodzicom.
- A po za tym zajmij sie Magda i swoim dzieckiem. - powiedzial Niall.
- A twoi rodzice najwidoczniej sobie nie radza z toba. - dodalam.
- Wiesz, moi rodzice, wychowali mnie na odpowiedzialnego młodego człowieka... - Nie wypominaj mi, ze jestem nieodpowiedzialna, bo ja to dobrze wiem... - zasmialam sie.
- Ja ci nic nie wypominam.
- No ja mysle.
- Ej, no koniec. - Zayn przerwal nasza ''klotnie''.
- Mistrzowie cienkiej riposty. - Magda.
- Powiedziala Magda... - mruknal Harry.
- Nie odzywaj sie Styles, bo jak na ciebie patrze, to widze martwy plod...I jeszcze ta mysl, ze moja glupia kuzynka...Dwa martwe plody...
- Takie to śmieszne, że zapomniałem się uśmiać.
- Dwa mistrze sucharow... - powiedzialam.
- To Styles zaczyna!
- To Lou i Jula zaczeli! - powiedzial Hazz.
- My?! - krzyknelismy rowno.
- Ale ciebie inaczej, niz mnie.
- Możliwe.
- Dzien dobry. - przyszedl moj maz, alez to pieknie brzmi i mnie pocalowal.
- Dobry. - mruknelam i sie usmiechnelam.
- Głowa? - spytał.
- Tak. -odpowiedzialam.
- Nie twoja jedyna, mam meeeeega kaca.
- Chyba jak kazdy oprocz Magdy i Li... I moze Dani. - powiedzialam.
- No ja sie super czuje. - powiedziala Magda.
Nie minelo 10 minut, a w salonie juz byli wszyscy. Ja, Niall, Magda, Lou, Hazz i Zayn, to prawie wszyscy, bo ci co sie dobrze czuli, czytaj Liam i Danielle poszli do brunetki.
- To jak tam, nasze mlode malrzenstwo? Ile chcecie miec dzieci? - zapytal Lou. Nie, mam meza od nawet nie 2 dni i juz mamy miec dzieci.
- Nie spieszy nam sie, Lou, ciebie najpierw trzeba wychowac. - powiedzialam.
- To zostaw moim rodzicom.
- A po za tym zajmij sie Magda i swoim dzieckiem. - powiedzial Niall.
- A twoi rodzice najwidoczniej sobie nie radza z toba. - dodalam.
- Wiesz, moi rodzice, wychowali mnie na odpowiedzialnego młodego człowieka... - Nie wypominaj mi, ze jestem nieodpowiedzialna, bo ja to dobrze wiem... - zasmialam sie.
- Ja ci nic nie wypominam.
- No ja mysle.
- Ej, no koniec. - Zayn przerwal nasza ''klotnie''.
- Mistrzowie cienkiej riposty. - Magda.
- Powiedziala Magda... - mruknal Harry.
- Nie odzywaj sie Styles, bo jak na ciebie patrze, to widze martwy plod...I jeszcze ta mysl, ze moja glupia kuzynka...Dwa martwe plody...
- Takie to śmieszne, że zapomniałem się uśmiać.
- Dwa mistrze sucharow... - powiedzialam.
- To Styles zaczyna!
- To Lou i Jula zaczeli! - powiedzial Hazz.
- My?! - krzyknelismy rowno.
- Obydwoje jestescie dzieciaki, a ty Harreh i ty Magda
jestescie king of suchar, pasi?! - zirytowal sie Malik.
- Pasi! - krzyknęliśmy we czwórkę.
- Dzieki bogu. - Niall.
*Tydzień później, Magda *
Chłopaki pojechali w trase, Julka jest na uczelni, a ja siedzę sama w domu, da rade się przyzwyczaić. Uslyszalam pukanie do drzwi. Poszlam otworzyc, zobaczylam Leona.
- Co ty tu robisz? Nie nachodz mnie, spadaj!
- Jak sie czujesz? - zignorowal moje pytanie. - Co z dzieckiem? - sam dalej pytal.
- Co Ci się stało, że się mną interesujesz? Chory jesteś?
- Nosisz pod sercem moje dziecko, wiem, ze bylem glupi, powinienem isc siedziec, czy cos, ale zrozum, to moje dziecko! Chce, aby mialo ojca i go znalo.
- Bedzie mialo, Louis'ego.
- Nie, to moje dziecko!
- Nie krzycz!
- Jak mam nie krzyczeć, skoro mi to mówisz?
- Normalnie, czego ty wgl chcesz?
- Byc ojcem dla dziecka, zajac sie toba, ponoc ten twoj Loui wyjechal, a twoja kumpela cale dnie siedzi w szkole...
- Przecież, ja sobie radze. Siedzenie samemu jest lepsze niż z tobą.
- A jak cos sie stanie, zle sie poczujesz? Nikt tu w 5 minut nie przyjdzie.
- Co mi może się stać? Jak ja tylko, oglądam telewizor praktycznie.
- Wez z taka rozmawiaj, Magda, prosze wpusc mnie. Zmienie sie, tylko daj mi moc chociaz do porodu sie zajac toba i naszym dzieckiem, a potem jezeli dalej bedziesz tego chciala znikne.
- Ughh, dobra, właź.
Leon wszedl do domu, jaki on jest uparty.
- Jesteś najbardziej upartym człowiekiem, jakiego znam.
- Duzo ludzi mi to mowi. - powiedzial. - Wiesz, juz kiedy rodzisz i czy to chlopiec, czy dziewczynka? - zapytal.
- Nie znam plci, to dopiero 2 miesiac.
- A wiesz kiedy mniej wiecej rodzisz?
- W kwietniu.
- Pasi! - krzyknęliśmy we czwórkę.
- Dzieki bogu. - Niall.
*Tydzień później, Magda *
Chłopaki pojechali w trase, Julka jest na uczelni, a ja siedzę sama w domu, da rade się przyzwyczaić. Uslyszalam pukanie do drzwi. Poszlam otworzyc, zobaczylam Leona.
- Co ty tu robisz? Nie nachodz mnie, spadaj!
- Jak sie czujesz? - zignorowal moje pytanie. - Co z dzieckiem? - sam dalej pytal.
- Co Ci się stało, że się mną interesujesz? Chory jesteś?
- Nosisz pod sercem moje dziecko, wiem, ze bylem glupi, powinienem isc siedziec, czy cos, ale zrozum, to moje dziecko! Chce, aby mialo ojca i go znalo.
- Bedzie mialo, Louis'ego.
- Nie, to moje dziecko!
- Nie krzycz!
- Jak mam nie krzyczeć, skoro mi to mówisz?
- Normalnie, czego ty wgl chcesz?
- Byc ojcem dla dziecka, zajac sie toba, ponoc ten twoj Loui wyjechal, a twoja kumpela cale dnie siedzi w szkole...
- Przecież, ja sobie radze. Siedzenie samemu jest lepsze niż z tobą.
- A jak cos sie stanie, zle sie poczujesz? Nikt tu w 5 minut nie przyjdzie.
- Co mi może się stać? Jak ja tylko, oglądam telewizor praktycznie.
- Wez z taka rozmawiaj, Magda, prosze wpusc mnie. Zmienie sie, tylko daj mi moc chociaz do porodu sie zajac toba i naszym dzieckiem, a potem jezeli dalej bedziesz tego chciala znikne.
- Ughh, dobra, właź.
Leon wszedl do domu, jaki on jest uparty.
- Jesteś najbardziej upartym człowiekiem, jakiego znam.
- Duzo ludzi mi to mowi. - powiedzial. - Wiesz, juz kiedy rodzisz i czy to chlopiec, czy dziewczynka? - zapytal.
- Nie znam plci, to dopiero 2 miesiac.
- A wiesz kiedy mniej wiecej rodzisz?
- W kwietniu.
- A
masz juz wybrane imiona? - czemu on sie tak pyta, moze serio, chce
byc ojcem dla naszego dziecka, co sie wszyscy nawracaja, on,
Harry... Dziwne.
- Niee.
- Moze razem cos wybierzemy. - Leon usiadl blizej mnie na kanapie i zlapal mnie za reke. Automatycznie ja zabralam, niech mnie nie dotyka. Tylko nie on.
- Weź mnie zostaw.
- Przepraszam.
- Dasz mi kiedyś spokój? Czy to nigdy nie nastąpi?
- Jezeli naprawde tego chcesz, ale obiecaj - spojrzal na moj brzuch, chociaz wcale nie urosl jeszcze za wiele - ze powiesz kiedys mu, albo jej, ze tata bardzo, go, albo ja kocha. - wstal i chcial wychodzic. A ja bylam przez chwile zmieszana.
- Czekaj. Ty to dziecko serio chcesz wychować?
- Nie klamalbym w takiej sytuacji.
- Zrobimy tak, że będziesz regularnie widywał się z dzieckiem.
- Naprawde? - chlopak sie bardzo ucieszyl. Chcial mnie usciskac, ale sie powstrzymal. - Przepraszam.. - mruknal.
- Nie no, jeżeli chcesz mnie przytulić, to zrób to.
- Sama mowilas, ze mam cie nie dotykac. Nie dziwie ci sie, po tym co ci zrobilem.
- Nie mowmy o tym, prosze.
- Przepraszam... Ale jezeli mam cie nie dotykac, to nie bede...
Stanęłam na palcach, bo był o wiele wyższy ode mnie, i go przytuliłam. Byl lekko zmieszany, ale zauwazylam, ze sie usmiechal.
- Magda, czemu ty go przytulasz?! - Julka się zdziwiła, co chwila, Julka?!
- Czemu ty tu jestes? Nie powinnas byc na uczelni?
- Szybciej skonczylam, to co on tu robi z toba w ramionach?!
- Przyszedł i tyle.
- I musi cie obsciskiwac, wez wyjdz! - pokazala palcem na drzwi.
- Nie, on zostaje. - stanęłam w jego obronie.
- Co? - Jula byla zszokowana.
- Magda, ona ma racje, powinienem iść.
- Ta, won! - krzyknela pani Horan.
- Zadzwonie. - powiedzial i wyszedl.
- Zadzwoni? Lou wie? - wypytywala Julka.
- Przestań! Chyba wolno mu przyjść, raz na kilka miesięcy, w końcu to jego dziecko!
- O dziecku mu sie przypomnialo? Ciekawe...
- Co masz na myśli?
- Nagle cudowny tatus? Nie dziwi Cie, ze przyszedl akurat teraz, jak chlopaki sa w trasie? A nie miesiac temu?
- Dobra, to troche dziwne.
- Co mowil?
- Że chce wychowywać to dziecko itp.
- Wychowac... Taa... Sam jest jeszcze gowniarzem, ale niech mu bedzie. Jam ma tu przylazic, ja nie chce go widziec. Ide do pokoju, ogarnac notatki. - poszla na gore do naszego pokoju.
Westchnęłam i usiadłam na kanapie.
- Magda! - zawolala mnie Jula. - Chodz do pokoju. Lou chce z Toba pogadac na skajpaju!
Boże, jeszcze tego brakowało.
- Idę! - krzyknęłam.
Jula siedziala przy stoliku z laptopem i notatkami, gadala z Lou i Niallem.
- Jest. - powiedziala jak weszlam do pokoju. - To pogadajcie sobie. - wstala, ja usiadlam przed ekranem, Niall tez gdzies zniknal, a brunetka wyszla z pokoju.
- Niee.
- Moze razem cos wybierzemy. - Leon usiadl blizej mnie na kanapie i zlapal mnie za reke. Automatycznie ja zabralam, niech mnie nie dotyka. Tylko nie on.
- Weź mnie zostaw.
- Przepraszam.
- Dasz mi kiedyś spokój? Czy to nigdy nie nastąpi?
- Jezeli naprawde tego chcesz, ale obiecaj - spojrzal na moj brzuch, chociaz wcale nie urosl jeszcze za wiele - ze powiesz kiedys mu, albo jej, ze tata bardzo, go, albo ja kocha. - wstal i chcial wychodzic. A ja bylam przez chwile zmieszana.
- Czekaj. Ty to dziecko serio chcesz wychować?
- Nie klamalbym w takiej sytuacji.
- Zrobimy tak, że będziesz regularnie widywał się z dzieckiem.
- Naprawde? - chlopak sie bardzo ucieszyl. Chcial mnie usciskac, ale sie powstrzymal. - Przepraszam.. - mruknal.
- Nie no, jeżeli chcesz mnie przytulić, to zrób to.
- Sama mowilas, ze mam cie nie dotykac. Nie dziwie ci sie, po tym co ci zrobilem.
- Nie mowmy o tym, prosze.
- Przepraszam... Ale jezeli mam cie nie dotykac, to nie bede...
Stanęłam na palcach, bo był o wiele wyższy ode mnie, i go przytuliłam. Byl lekko zmieszany, ale zauwazylam, ze sie usmiechal.
- Magda, czemu ty go przytulasz?! - Julka się zdziwiła, co chwila, Julka?!
- Czemu ty tu jestes? Nie powinnas byc na uczelni?
- Szybciej skonczylam, to co on tu robi z toba w ramionach?!
- Przyszedł i tyle.
- I musi cie obsciskiwac, wez wyjdz! - pokazala palcem na drzwi.
- Nie, on zostaje. - stanęłam w jego obronie.
- Co? - Jula byla zszokowana.
- Magda, ona ma racje, powinienem iść.
- Ta, won! - krzyknela pani Horan.
- Zadzwonie. - powiedzial i wyszedl.
- Zadzwoni? Lou wie? - wypytywala Julka.
- Przestań! Chyba wolno mu przyjść, raz na kilka miesięcy, w końcu to jego dziecko!
- O dziecku mu sie przypomnialo? Ciekawe...
- Co masz na myśli?
- Nagle cudowny tatus? Nie dziwi Cie, ze przyszedl akurat teraz, jak chlopaki sa w trasie? A nie miesiac temu?
- Dobra, to troche dziwne.
- Co mowil?
- Że chce wychowywać to dziecko itp.
- Wychowac... Taa... Sam jest jeszcze gowniarzem, ale niech mu bedzie. Jam ma tu przylazic, ja nie chce go widziec. Ide do pokoju, ogarnac notatki. - poszla na gore do naszego pokoju.
Westchnęłam i usiadłam na kanapie.
- Magda! - zawolala mnie Jula. - Chodz do pokoju. Lou chce z Toba pogadac na skajpaju!
Boże, jeszcze tego brakowało.
- Idę! - krzyknęłam.
Jula siedziala przy stoliku z laptopem i notatkami, gadala z Lou i Niallem.
- Jest. - powiedziala jak weszlam do pokoju. - To pogadajcie sobie. - wstala, ja usiadlam przed ekranem, Niall tez gdzies zniknal, a brunetka wyszla z pokoju.
- Hej
kochanie, tesknie. - powiedzial do mnie Loui.
- Hej Lou, też tęsknie.
- Jak sie czujesz? - zapytal.
- Dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Niedlugo mamy dwa dni wolne, ja i Niall chcemy przyjachac do was.
- Serio? Super, bardzo się ciesze.
- Jestes jakas troche smutna, czy mi sie wydaje? Poklocilas sie z Jula, czy z kims? - ciagle pytal.
- Co ja? Nieee. Zdaje Ci się.
- To dobrze, ale musze konczyc, przekazesz prosze Julce, ze Niall mowi, ze ja kocha? Bo on mi spokoju nie da. - Lou sie zasmial.
- Oczywiście, spoko, papa.
- Magda. - powiedzial jak juz odchodzilam.
- Co? - wrocilam sie. - Serio za toba tesknie, kocham cie skarbie. - jaki on slodki.
- Ja też Cię kocham, nawet baaaaardzo.
- Teraz serio musze konczyc, napisze wieczorem. - rozlaczyl sie.
Poszłam na dół, bo tam była Julka.
- Niall kazal przekazac, ze Cie kocha. - powiedzialam.
- Super, nowosc. - zasmiala sie.
- Mówili Ci, że niedługo mają dwa dni wolnego i mają zamiar przyjechać do nas?
- Co? Nic mi nie mowili! A to szuje...
- No to, ja ci mówię.
- Wszyscy przyjada?
- Niall i Louis na 100 procent, a reszta nie wiem.
- A mowilas Lou, Leonie super tatusiu?
- Przestan, on serio chce byc ojcem dla naszego dziecka!
- To powiedzialas?
- Nie.
- Tylko, zeby nie bylo, ze Lou przyjedzie, a ty bedziesz sie obsciskiwac z tym pacanem jak dzis! - dziewczyna krzyczala, ona chyba serio jest wkurzona.
- Przestań, przyszedł raz, mówisz jakby to był koniec świata!
- Na jednym razie sie pewnie nie skonczy! Zreszta nie chce o tym gadac, ide do Filipa, czesc. - zabrala kurtke z wieszaka, ubrala buty i wyszla trzaskajac drzwiami.
Co w nią wstąpiło? Moze to jakas reakcja zaszla w jej mozgu, po slubie, czy cos. Znajac ja, pewnie zostanie na noc u Filipa, to ja jestem sama, Lou ma zadzwonic dopiero wieczorem, jest 15:53. Włączyłam telewizor, jakaś stacja muzyczna, akurat leciało „Lolly”. To siedzenie samemu jest nudne, przeszedl mi przez glowe pomysl, zadzwonienia do Leona. Odebrał po drugim sygnale.
L: Hej, Magda, co tam? Jak tam twoja kumpela?
M: Eee tam, nie pytaj, wkurzyła się na maksa.
L: Chyba, nie powinienem przychodzic.
M: Ale teraz jej nie ma, pewnie nie wroci na noc, moze wpadniesz na troche? - jezu, glupia, co mi przyszlo do glowy.
L: Serio?
M: No tak, czemu nie. - po co ja to mowie?! Magda ogar, masz chlopaka!
L: Dobra, to za jakieś pół godziny będe.
M: Okej. - rozlaczylam sie.Mam ochote udusic sama siebie, co mi przyszlo do glowy!? Co jeśli Julka wróci? I Lou miał dzwonić wieczorem. Chociaz on, tylko dzwoni, to spoko, ale jak Jula serio wroci. Co ja narobilam, moze ona zacznie cos kombinowac... Ze tak pozno, przyszedl... W sumie, aż tak późno nie jest, bo jest jakoś przed 16. Nie zostanie tu na noc, tylko tak przyjdzie... Nie będzie, tu niewiadomo ile siedział przecież. Posiedzi z godzine, czy ile i pójdzie. Ja jestem z innym, kocham Louisa, a nie wyobrażam sobie, wrócenia do Leona po tym co się stało. Nie ufam mu już. I pewnie nie zaufam. O 16:30, uslyszalam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Czesc
Madzia. - przywital mnie usmiechniety Leon.- Hej Lou, też tęsknie.
- Jak sie czujesz? - zapytal.
- Dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Niedlugo mamy dwa dni wolne, ja i Niall chcemy przyjachac do was.
- Serio? Super, bardzo się ciesze.
- Jestes jakas troche smutna, czy mi sie wydaje? Poklocilas sie z Jula, czy z kims? - ciagle pytal.
- Co ja? Nieee. Zdaje Ci się.
- To dobrze, ale musze konczyc, przekazesz prosze Julce, ze Niall mowi, ze ja kocha? Bo on mi spokoju nie da. - Lou sie zasmial.
- Oczywiście, spoko, papa.
- Magda. - powiedzial jak juz odchodzilam.
- Co? - wrocilam sie. - Serio za toba tesknie, kocham cie skarbie. - jaki on slodki.
- Ja też Cię kocham, nawet baaaaardzo.
- Teraz serio musze konczyc, napisze wieczorem. - rozlaczyl sie.
Poszłam na dół, bo tam była Julka.
- Niall kazal przekazac, ze Cie kocha. - powiedzialam.
- Super, nowosc. - zasmiala sie.
- Mówili Ci, że niedługo mają dwa dni wolnego i mają zamiar przyjechać do nas?
- Co? Nic mi nie mowili! A to szuje...
- No to, ja ci mówię.
- Wszyscy przyjada?
- Niall i Louis na 100 procent, a reszta nie wiem.
- A mowilas Lou, Leonie super tatusiu?
- Przestan, on serio chce byc ojcem dla naszego dziecka!
- To powiedzialas?
- Nie.
- Tylko, zeby nie bylo, ze Lou przyjedzie, a ty bedziesz sie obsciskiwac z tym pacanem jak dzis! - dziewczyna krzyczala, ona chyba serio jest wkurzona.
- Przestań, przyszedł raz, mówisz jakby to był koniec świata!
- Na jednym razie sie pewnie nie skonczy! Zreszta nie chce o tym gadac, ide do Filipa, czesc. - zabrala kurtke z wieszaka, ubrala buty i wyszla trzaskajac drzwiami.
Co w nią wstąpiło? Moze to jakas reakcja zaszla w jej mozgu, po slubie, czy cos. Znajac ja, pewnie zostanie na noc u Filipa, to ja jestem sama, Lou ma zadzwonic dopiero wieczorem, jest 15:53. Włączyłam telewizor, jakaś stacja muzyczna, akurat leciało „Lolly”. To siedzenie samemu jest nudne, przeszedl mi przez glowe pomysl, zadzwonienia do Leona. Odebrał po drugim sygnale.
L: Hej, Magda, co tam? Jak tam twoja kumpela?
M: Eee tam, nie pytaj, wkurzyła się na maksa.
L: Chyba, nie powinienem przychodzic.
M: Ale teraz jej nie ma, pewnie nie wroci na noc, moze wpadniesz na troche? - jezu, glupia, co mi przyszlo do glowy.
L: Serio?
M: No tak, czemu nie. - po co ja to mowie?! Magda ogar, masz chlopaka!
L: Dobra, to za jakieś pół godziny będe.
M: Okej. - rozlaczylam sie.Mam ochote udusic sama siebie, co mi przyszlo do glowy!? Co jeśli Julka wróci? I Lou miał dzwonić wieczorem. Chociaz on, tylko dzwoni, to spoko, ale jak Jula serio wroci. Co ja narobilam, moze ona zacznie cos kombinowac... Ze tak pozno, przyszedl... W sumie, aż tak późno nie jest, bo jest jakoś przed 16. Nie zostanie tu na noc, tylko tak przyjdzie... Nie będzie, tu niewiadomo ile siedział przecież. Posiedzi z godzine, czy ile i pójdzie. Ja jestem z innym, kocham Louisa, a nie wyobrażam sobie, wrócenia do Leona po tym co się stało. Nie ufam mu już. I pewnie nie zaufam. O 16:30, uslyszalam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hej, wchodź.
- Co tam? Jak sie czujesz? - zapytal.
- Pytałeś mnie o to dziś. - zaśmiałam się. - Dobrze, bez zmian.
- To dobrze. Co robimy? - zapytal.
- Nie wiem, oglądamy jakiś film?
- Jaki? Nie jestem dobry w wybieraniu filmow. - usmiechnal sie, jak on sie slodko usmiecha. Jezu, masz chlopaka, masz chlopaka, masz chlopaka.
- Hmm... Może „Straszny Film 4”? Jakoś niedawno temu to oglądałam, nawet śmieszne.
- To wlacz. - chlopak usiadl na kanapie.
Włączyłam dvd, włożyłam płytę i zaczęliśmy oglądać.
Zgasilam swiatlo. Usiadlam obok Leona, ale nie az tak blisko. Po 15 minutach filmu, zadzwonil moj telefon - Loui - pomyslalam. Wyjęłam go z kieszeni, dzwonił Lou, zgadłam.
Odebralam.
M: Czesc.
L: Czesc kochanie, co robisz?
M: Aa, film sobie oglądam.
L: Tak sama? Chcialbym teraz byc z toba, obejrzelibysmy razem. M: Tak sama, a kiedy dokładnie przyjeżdżacie?
L: Za tydzien.
Oczy wylazły mi na wierzch.
M: Super, nie mogę się doczekać.
L: Dobra, jestem zmeczony, do jutra, kocham cie.
M: Pa, kocham Cię.
Rozłączyłam się.
- Pewnie Louis. - powiedzial Leon.
- Taa.
- Ma chlopak szczescie.
- Czemu tak sądzisz?
- Jest z najfajniejsza laska jaka znam, i ktora powinienem przepraszac do konca zycia. - zblizyl sie do mnie. Nie odsunelam sie, czekalam na dalszy rozwoj wydarzen.
- Gdyby wtedy się nic nie stało, to ta laska może ciągle by z tobą była.
- Bylem idiota.
- Ale sie zmieniles.
- Dla ciebie. - usmiechnal sie.
- Nie jesteś taki, jak kiedyś, ty naprawdę się zmieniłeś.
Chlopak pochylil sie nademna i lekko musnal moje usta. Nie odepchnęłam go. Tym razem to ja, powtórzyłam jego czyn. Z czasem zwykle buziaki przerodzily sie w bardziej namietne pocalunki. Chciałam temu poprzestać, ale nie mogłam. On dziala na mnie, jak Harry na Jule, nie kocham go, ale go chce. Co się ze mną dzieje?! Jednak po jakims czasie, oderwalam sie od Leona.
- Czemu przestałaś? - spytał. - Ja mam chlopaka, zapomniales?
- Przecież go nie ma, jesteśmy sami.
- No i? Ale go mam.
- Ale przyznaj, że nie mogłaś się oderwać. - znów się uśmiechnął.
- Czemu ty to robisz?
- Ale co?
- Tak na mnie dzialasz...
- Ponoć przyciągam dziewczyny jak magnes. - zaśmiał się.
- Styles tez tak gada... - teraz to ja sie zasmialam.
- Od kogoś, musiałem się nauczyć.
- Zabawne.
- Jestem mu za to, wdzięczny.
- A ja niespecjalnie. - znow go pocalowalam. Nie wiem co robie, ale chce niewiedziec dalej. Na chwilę znów zapomniałam o rzeczywistości. Chlopak usmiechal sie przez pocalunki. Ja też zaczęłam to robić.
- Mowilem ci, ze jestes cudowna? - zapytal.
- Hmmm, tak mówiłeś. - odpowiedziałam.
- Powiem Ci to jeszcze wiele razy.
- Skąd ta pewność?
- Bo jestes cudowna.
- Wątpie, ideały nie istnieją.
- Jednak istnieja.
- Ej Leon, film się skończył.
- Spedzilem czas przyjemniej, niz film.
Uśmiechnęłam się.
- To ja sie, chyba bede zbierac. - powiedzial i wstal z kanapy.
- Już?
- Chyba, ze mam zostac.
- Jak chcesz, jest już po 19.
- To jak ty chcesz, twoj dom. Jak Julka wroci?
- Wyczuwam trzecią wojne światową.
- To przyjde jutro. - dal mi buziaka w policzek i wyszedl.
Znów zaczęłam się zastanawiać, co robię. Całuje się z nim, to nie w moim stylu. Poszlam sie wykapac, pod prysznicem, nadal myslalam, ze to jakies dziwne.
* Tydzień później, Magda *
Dziś przyjeżdżają Louis i Niall. Troche, boje się tej wizyty. Julka nic nie podejrzewa. Zapytacie czego, no ja i Leon, ''spotykamy sie''. Zdradziłam Lou, nie wiem czemu to zrobiłam. Znaczy nie spalam z nim, juz przeciez mam dziecko, ale no calowanie, to tez zdrada. Przychodzi tylko wtedy, gdy nie ma Julki. Chociaz brunetka, dalej jest zua, bo czasami go widziala. Jakieś dwa czy trzy razy, ale on zaraz wychodził. Boje sie, ze zaczne sie dziwnie zachowywac, przy Lou. Muszę podejść, do tego na luzaku. Zeby nic sie nie skapneli. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Magda otwórz! - krzyknęła Jula.
Bylo zamkniete, dlatego chlopaki nie weszli, otworzylam im.
- Madzia! - Lou, mocno mnie przytulił i cmoknął w czoło.
- Loulou. - zasmialam sie. - A ze mną to się nikt nie przywita? - zapytał Horan.
- Czesc misiek. - podbiegla do niego Jula i sie na niego zucila.
- Cześć Julcia!
- Tesknilam. - powiedziala brunetka i pocalowala blondyna. A mi sie zrobilo dziwnie, nie moglabym teraz pocalowac Lou, dziwnie bym sie z tym czula.
Mam wyrzuty sumienia, przecież ja krzywdzę Lou. Pomimo tego, ze on nic nie wie. Nie powinnam, ale to jest silniejsze ode mnie. Leon działa na mnie, jak magnes.
Weszlismy do salonu.
- A
reszta chlopakow? - zapytala Julka.
- Im się nie chciało. - odpowiedział Niall.
- Tak na 2 dni. - dodal Lou.
- Woleli zostać. - Niall.
- Najwazniejsze, ze wy jestescie, c'nie Madziu? - powiedziala Julka.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Tak, najważniejsze. - wtuliłam się w Lou.
- Kocham Cie. - powiedzial do mnie, moj chlopak.
- Ja Ciebie też.
- To co robimy, przez te dwa dni? - zapytala Jula.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Niall.
- To ja specjalnie olewam szkole, a wy nie wiecie?! - krzyknela.
- Jak to olewasz szkołę?! - spytał Niall.
- Zeby spedzic z toba czas, dzis powinnam isc, na zajecia, a jutro i tak mam wolne.
- Aaa, chyba, że tak.
- Jestes zly? - zapytala.
- O co mam byc? Przeciez to dla mnie.
- Kocham Cie Niall.
- Koniec tych czulosci. - powiedzial Lou.
- Ale wy z Magdą, możecie, cnie? - Niall.
- Tak. - powiedzial Loui.
- To my wychodzimy. - Jula zlapala Nialla za reke i poszli na gore, zostalam sama z Lou.
- Działo się coś, podczas mojej nieobecności? - Nic ciekawego. - powiedzialam klamiac.
- Serio? A nie było tu, kogoś o imieniu, Leon?
- O czym ty mowisz, Jula ci powiedziala?!
- Co? Jula mi nic o nim nie mówiła!
- To skad wiesz?!
- Bo nie wiem! A co, przychodził tu?
- Byl kilka razy.
- Po co?!
- A bo ja wiem?
- Przychodzil i nie wiesz po co?! Klamiesz, wiedze to w twoich oczach.
- Dobra! Przyszedł kilka razy, mówił coś w stylu „Chce wychować to dziecko”.
- A co ty na to?
- Powiedziałam, że to dziecko będzie mieć ojca- Ciebie, i żeby więcej nie przychodził. - znów kłamałam.
- A on nadal przylazil?
- Po tym, przyszedł tylko dwa razy! - znów kłamałam.
- No dobra. Pojdziemy sie przejsc?
- Jasne.
- A kiedy idziesz do lekarza? - zapytal Louis, kiedy sie ubieralismy.
- Po jutrze. - odpowiedzialam, tego ze pojde z Leonem juz nie dodalam.
- Szkoda, bo mnie już nie będzie.
- Moze nastepnym razem. - zlapal mnie za reke i poszlismy na spacer.
Okropnie mi z tym, że tak go okłamuję. Ale innego wyjścia, nie mam... Wiadomo, po drodze nie obylo sie bez fanow i fotografow. Nie jestem, do tego przyzwyczajona. Ale Lou nic sobie z tego nie robil. On już, jest przyzwyczajony. Te trzy lata, coś z nim zrobiły. Dla mnie to nadal dziwne, bylo, jest i pewnie bedzie. Jakos Jula przywykla... Mi to się nigdy nie spodoba.
- Co jest? - zapytal niebieskooki.
- Im się nie chciało. - odpowiedział Niall.
- Tak na 2 dni. - dodal Lou.
- Woleli zostać. - Niall.
- Najwazniejsze, ze wy jestescie, c'nie Madziu? - powiedziala Julka.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Tak, najważniejsze. - wtuliłam się w Lou.
- Kocham Cie. - powiedzial do mnie, moj chlopak.
- Ja Ciebie też.
- To co robimy, przez te dwa dni? - zapytala Jula.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Niall.
- To ja specjalnie olewam szkole, a wy nie wiecie?! - krzyknela.
- Jak to olewasz szkołę?! - spytał Niall.
- Zeby spedzic z toba czas, dzis powinnam isc, na zajecia, a jutro i tak mam wolne.
- Aaa, chyba, że tak.
- Jestes zly? - zapytala.
- O co mam byc? Przeciez to dla mnie.
- Kocham Cie Niall.
- Koniec tych czulosci. - powiedzial Lou.
- Ale wy z Magdą, możecie, cnie? - Niall.
- Tak. - powiedzial Loui.
- To my wychodzimy. - Jula zlapala Nialla za reke i poszli na gore, zostalam sama z Lou.
- Działo się coś, podczas mojej nieobecności? - Nic ciekawego. - powiedzialam klamiac.
- Serio? A nie było tu, kogoś o imieniu, Leon?
- O czym ty mowisz, Jula ci powiedziala?!
- Co? Jula mi nic o nim nie mówiła!
- To skad wiesz?!
- Bo nie wiem! A co, przychodził tu?
- Byl kilka razy.
- Po co?!
- A bo ja wiem?
- Przychodzil i nie wiesz po co?! Klamiesz, wiedze to w twoich oczach.
- Dobra! Przyszedł kilka razy, mówił coś w stylu „Chce wychować to dziecko”.
- A co ty na to?
- Powiedziałam, że to dziecko będzie mieć ojca- Ciebie, i żeby więcej nie przychodził. - znów kłamałam.
- A on nadal przylazil?
- Po tym, przyszedł tylko dwa razy! - znów kłamałam.
- No dobra. Pojdziemy sie przejsc?
- Jasne.
- A kiedy idziesz do lekarza? - zapytal Louis, kiedy sie ubieralismy.
- Po jutrze. - odpowiedzialam, tego ze pojde z Leonem juz nie dodalam.
- Szkoda, bo mnie już nie będzie.
- Moze nastepnym razem. - zlapal mnie za reke i poszlismy na spacer.
Okropnie mi z tym, że tak go okłamuję. Ale innego wyjścia, nie mam... Wiadomo, po drodze nie obylo sie bez fanow i fotografow. Nie jestem, do tego przyzwyczajona. Ale Lou nic sobie z tego nie robil. On już, jest przyzwyczajony. Te trzy lata, coś z nim zrobiły. Dla mnie to nadal dziwne, bylo, jest i pewnie bedzie. Jakos Jula przywykla... Mi to się nigdy nie spodoba.
- Co jest? - zapytal niebieskooki.
- Nic.
- Nie lubisz tego, prawda?
- Czego niby?
- Takiego, ''szalu'' dookola ciebie.
- Fakt, może to droche drażniące, ale to twoje życie.
- Twoje po czesci tez. - po ponad godzinnym spacerze, wrocilismy. Nasza parka, jadla pizze w kuchni.
- Gdzie byliście? - spytała Jula.
- Na spacerze. - odpowiedzialam.
- Jak było?
- Normalnie.
- A my zajelismy sie tym, co lubimy najbardziej, jedzeniem. - powiedzial Niall.
- Wy się idealnie dobraliście. - Lou.
- Mam najlepsza zone na swiecie! - krzyknal Niall.
- A ja najlepszego męża na świecie! - Julka.
- Jestescie slodcy. - zasmialam sie.
- Ma się ten SWAG.
- Widac, ze dwoje belieberow...
- A tobie przeszło? - Lou.
- Nie, Belieber od początku do końca.
- Forever Belieber! - krzyknela Julka.
- Ej, a mi sie, moze wydaje, albo Madzia, jestes jakos przygnebiona... Cos sie stalo, pod nasza nieobecnosc?
- To pewnie przez Leona. - mruknela Julka.
- Magda, to on przyłaził czy nie?! - dopytywał Lou.
- No tak! - juz mam tego dosc.
- Co on wgl chciał?! - ciągle dopytywał.
- Ja tam, tylko widzialam, jak sie tulili, a jak wracalam do domu on wychodzil. - powiedziala Julka.
- Co?! Czemu się z nim przytulałaś?
- Bo...ja...on...
- Magda!
- Louis, nie krzycz na mnie!
- Powiedz!
- On mnie zdołował!
- Dlatego go przytulalas?!
- Popełniłam grzech, czy jak?!
- No nie, ufam ci... - powiedzial Lou.
- Myślisz, że pod twoją nieobecność bym z nim kręciła? O nie, mylisz się, ja kocham tylko ciebie.
- Mowie, ze ci ufam. - przytulil mnie.
Było blisko, na szczęście nic nie wiedzą. W tym momencie dostalam sms-a. Od Leona: ''Kiedy sie zobaczymy? ;*” Nie odpisalam.
- Kto to? - Louis.
- Sieciowka. - sklamalam.
- Usuń.
- Tak wlasnie zrobie.
Weszłam w wiadomości i udałam, że usunęłam.
- Już.
- Nie lubie takich wiadomosci. - powiedziala Julka. - To wkurza, albo, to, ''wygrales!'', ehh...szkoda gadac.
- Ta, to denerwujące.
- Nie lubisz tego, prawda?
- Czego niby?
- Takiego, ''szalu'' dookola ciebie.
- Fakt, może to droche drażniące, ale to twoje życie.
- Twoje po czesci tez. - po ponad godzinnym spacerze, wrocilismy. Nasza parka, jadla pizze w kuchni.
- Gdzie byliście? - spytała Jula.
- Na spacerze. - odpowiedzialam.
- Jak było?
- Normalnie.
- A my zajelismy sie tym, co lubimy najbardziej, jedzeniem. - powiedzial Niall.
- Wy się idealnie dobraliście. - Lou.
- Mam najlepsza zone na swiecie! - krzyknal Niall.
- A ja najlepszego męża na świecie! - Julka.
- Jestescie slodcy. - zasmialam sie.
- Ma się ten SWAG.
- Widac, ze dwoje belieberow...
- A tobie przeszło? - Lou.
- Nie, Belieber od początku do końca.
- Forever Belieber! - krzyknela Julka.
- Ej, a mi sie, moze wydaje, albo Madzia, jestes jakos przygnebiona... Cos sie stalo, pod nasza nieobecnosc?
- To pewnie przez Leona. - mruknela Julka.
- Magda, to on przyłaził czy nie?! - dopytywał Lou.
- No tak! - juz mam tego dosc.
- Co on wgl chciał?! - ciągle dopytywał.
- Ja tam, tylko widzialam, jak sie tulili, a jak wracalam do domu on wychodzil. - powiedziala Julka.
- Co?! Czemu się z nim przytulałaś?
- Bo...ja...on...
- Magda!
- Louis, nie krzycz na mnie!
- Powiedz!
- On mnie zdołował!
- Dlatego go przytulalas?!
- Popełniłam grzech, czy jak?!
- No nie, ufam ci... - powiedzial Lou.
- Myślisz, że pod twoją nieobecność bym z nim kręciła? O nie, mylisz się, ja kocham tylko ciebie.
- Mowie, ze ci ufam. - przytulil mnie.
Było blisko, na szczęście nic nie wiedzą. W tym momencie dostalam sms-a. Od Leona: ''Kiedy sie zobaczymy? ;*” Nie odpisalam.
- Kto to? - Louis.
- Sieciowka. - sklamalam.
- Usuń.
- Tak wlasnie zrobie.
Weszłam w wiadomości i udałam, że usunęłam.
- Już.
- Nie lubie takich wiadomosci. - powiedziala Julka. - To wkurza, albo, to, ''wygrales!'', ehh...szkoda gadac.
- Ta, to denerwujące.
- Ej, a
moze wyjdziemy gdzies wieczorem, we 4? - zapytal Loui.
- Dobry pomysł. - powiedział Nialler.
- Gdzie? Chetnie wyjde sie zabawic! - powiedziala Julka.
- Ej, a o mnie ktos pamieta?! - przemowilam. - Nie moge pic!
- Fuck. - powiedziała.
- Przepraszam, no, idzcie sami.
- Ej, nie pójdziemy bez ciebie. - Loui.
- Jestescie super!
- Wiemy.
- Ale chociaż, moge zostać w domu, dziś jakoś tak średnio się czuje.
- Moze pojdziemy do lekarza? - zapytala brunetka.
- Co? Nie, nie trzeba, zaraz przejdzie, nie martwcie się.
- Bedziemy sie martwic, bo cie kochamy. - wszyscy mnie przytulili.
- Ale nie ma się co przejmować, niedługo przejdzie.
- Skoro tak twierdzisz. - Niall.
- Serio, mną się nie przejmujcie, idźcie zabalować, ja pójde za 7 miesięcy.
- Chyba zartujesz, bedziesz wtedy dziecko nianczyc. - powiedzial Lou. - wy idzcie, my zostaniemy. - powiedzial Louis do Nialla i Julki.
- Lou, serio, możesz iść, mną się nie przejmuj, ja sobie rade dam.
- Ale przyjechalem do ciebie.
- Ja cię już chyba, nie przekonam, jak chcesz.
- Ale my idziemy, tylko sie ogarne. - powiedziala Julka i pobiegla sie przebrac.
- Miłej zabawy!
*Oczami Julki*
Poszlam sie przebrac. Zajelo mi to panad pol godziny, ale wygladalam skromnie mowiac zajebiscie.
Zeszlam na dol, gdzie czekal Niall.
- Nareszcie!
- Tez Cie kocham. - powiedzialam.
- Wyglądasz, zajebiście.
- Jak zawsze. - Niall mnie pocalowal. - To gdzie idziemy? - zapytalam.
- Zabalować.
- Tyle to sie domyslilam. - zasmialam sie. Wyszlismy z domu.
- Nie jedziemy samochodem, bo zgaduje, że nie miałby kto kierować.
- No raczej nie.
- To chodz kochanie. - Niall zlapal mnie za reke i powoli poszlismy w strone klubu.
Droga zajęła nam jakieś 15 minut. Dawno nie czulam tego luzu, moze nie dokonca, bo zwykle, to do klubow chodzilam jako singielka. W sumie, takie życie singielki mi odpowiadało, wolność. Moglam sie zadawac z kim chcialam. Robic co chcialam, ale trzeba kiedys dorosnac. Poszlam do toalety, a kiedy wrocilam, do Nialla lepila sie jakas siksa. Niedosc, ze brzydka, to jeszcze, miala ochydne buty.
- Spadaj dziunia. - mruknelam do niej.
- Ciekawe, co mi zrobisz. - ten plastikowy głos, nienawidzę takiego.
- Duzo moge ci zrobic, spierdalaj.
Polazła. Chyba wiedziała, że nie warto.
- Zazdrosna jestes? - Niall zabawnie poruszal brwiami.
- O takie cos, wez przestan.
- To po co sie unioslas?
- Bo jestes tylko moj. A teraz wybacz, ale chce sie najebac.
- Ja też, z wielką chęcią.
- Dobry pomysł. - powiedział Nialler.
- Gdzie? Chetnie wyjde sie zabawic! - powiedziala Julka.
- Ej, a o mnie ktos pamieta?! - przemowilam. - Nie moge pic!
- Fuck. - powiedziała.
- Przepraszam, no, idzcie sami.
- Ej, nie pójdziemy bez ciebie. - Loui.
- Jestescie super!
- Wiemy.
- Ale chociaż, moge zostać w domu, dziś jakoś tak średnio się czuje.
- Moze pojdziemy do lekarza? - zapytala brunetka.
- Co? Nie, nie trzeba, zaraz przejdzie, nie martwcie się.
- Bedziemy sie martwic, bo cie kochamy. - wszyscy mnie przytulili.
- Ale nie ma się co przejmować, niedługo przejdzie.
- Skoro tak twierdzisz. - Niall.
- Serio, mną się nie przejmujcie, idźcie zabalować, ja pójde za 7 miesięcy.
- Chyba zartujesz, bedziesz wtedy dziecko nianczyc. - powiedzial Lou. - wy idzcie, my zostaniemy. - powiedzial Louis do Nialla i Julki.
- Lou, serio, możesz iść, mną się nie przejmuj, ja sobie rade dam.
- Ale przyjechalem do ciebie.
- Ja cię już chyba, nie przekonam, jak chcesz.
- Ale my idziemy, tylko sie ogarne. - powiedziala Julka i pobiegla sie przebrac.
- Miłej zabawy!
*Oczami Julki*
Poszlam sie przebrac. Zajelo mi to panad pol godziny, ale wygladalam skromnie mowiac zajebiscie.
Zeszlam na dol, gdzie czekal Niall.
- Nareszcie!
- Tez Cie kocham. - powiedzialam.
- Wyglądasz, zajebiście.
- Jak zawsze. - Niall mnie pocalowal. - To gdzie idziemy? - zapytalam.
- Zabalować.
- Tyle to sie domyslilam. - zasmialam sie. Wyszlismy z domu.
- Nie jedziemy samochodem, bo zgaduje, że nie miałby kto kierować.
- No raczej nie.
- To chodz kochanie. - Niall zlapal mnie za reke i powoli poszlismy w strone klubu.
Droga zajęła nam jakieś 15 minut. Dawno nie czulam tego luzu, moze nie dokonca, bo zwykle, to do klubow chodzilam jako singielka. W sumie, takie życie singielki mi odpowiadało, wolność. Moglam sie zadawac z kim chcialam. Robic co chcialam, ale trzeba kiedys dorosnac. Poszlam do toalety, a kiedy wrocilam, do Nialla lepila sie jakas siksa. Niedosc, ze brzydka, to jeszcze, miala ochydne buty.
- Spadaj dziunia. - mruknelam do niej.
- Ciekawe, co mi zrobisz. - ten plastikowy głos, nienawidzę takiego.
- Duzo moge ci zrobic, spierdalaj.
Polazła. Chyba wiedziała, że nie warto.
- Zazdrosna jestes? - Niall zabawnie poruszal brwiami.
- O takie cos, wez przestan.
- To po co sie unioslas?
- Bo jestes tylko moj. A teraz wybacz, ale chce sie najebac.
- Ja też, z wielką chęcią.
I tak
zaczelismy pic, nie pamietam co bylo dalej, ale wiem, ze dzwonilam
po Lou, zeby po nas przyjechal, jakos o 24:30.
* rano, Julka *
Jak wstałam było jakoś, po 10, głowa bolała mnie jak cholera. Nie czulam sie tak od wesela. Nialla nie bylo juz w lozku. Jakoś zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół.
Niall zdychal na kanapie w salonie.
- Jak sie czuje nasza Julcia?
- Pierdol sie Loui! - warknelam do niego i usiadlam na stolku w kuchni.
- Chcesz coś na ból? - spytał.
- Ta daj, czuje, że mi łeb rozsadzi.
- Trzeba bylo tyle nie chlac.
- Mowie, pierdol sie!
- Chetnie, ale ty masz meza, a ja dziewczyne, wiec odpada...
- Idiota!
- Z ciebie!
- Dzieciak.
- Możliwe.
- Raczej pewne.
- Na 99,9 %.
- A ten 0,1, to co?
- Utalentowany człowiek.
- Chyba, ze tak...
- Znowu używacie tej waszej riposty? Mordy na kłódke! - krzyknął Nialler.
- Co my robimy?! - krzyknal Lou. - A mniejsza, Niall, przypominam, wieczorem wyjezdzamy... Bys sie ogarnal.
- Dobra, dobra, ide tam ogarnąć, moje rzeczy. - zwlókł się z kanapy i poszedł na górę.
- O ktorej jedziecie i...gdzie jest Magda?!
- Po 17, gdzie ona jest?! - Lou.
- To ja sie pytam, gdzie!?
- Nie wiem, nie widziałem jej!
- No dobra, moze jeszcze spi.
- Miejmy nadzieje.
- A gdzie mialaby byc? Jak sie tak martwisz, to zobacz.
- Dobra, okaże się.
- To idz.
Lou poszedł na górę, chyba rzeczywiście sprawdzić czy ona śpi czy nie. Po chwili wrócił.
- I co?
- Nie ma jej.
- Co ty pierdolisz...
- No nie ma jej! Najzwyczajniej w świecie, nie ma!
- To gdzie poszla i niby kiedy?
- Skąd mam wiedzieć?
- Ja nic nie pamietam z wczoraj, a ty raczej tak, wiec moze wiesz, a w nocy byla?!
- No tu, w domu, ze mną!
- Zadzwoncie, a nie sie drzecie! - krzyknal Niall wchodzac do kuchni. On chyba nie zna, takich kacow, ja sobie jakos radze, doswiadczenie.
Wybrałam numer do Magdy, odebrała po trzecim sygnale.
J: Gdzie ty jestes?!
* rano, Julka *
Jak wstałam było jakoś, po 10, głowa bolała mnie jak cholera. Nie czulam sie tak od wesela. Nialla nie bylo juz w lozku. Jakoś zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół.
Niall zdychal na kanapie w salonie.
- Jak sie czuje nasza Julcia?
- Pierdol sie Loui! - warknelam do niego i usiadlam na stolku w kuchni.
- Chcesz coś na ból? - spytał.
- Ta daj, czuje, że mi łeb rozsadzi.
- Trzeba bylo tyle nie chlac.
- Mowie, pierdol sie!
- Chetnie, ale ty masz meza, a ja dziewczyne, wiec odpada...
- Idiota!
- Z ciebie!
- Dzieciak.
- Możliwe.
- Raczej pewne.
- Na 99,9 %.
- A ten 0,1, to co?
- Utalentowany człowiek.
- Chyba, ze tak...
- Znowu używacie tej waszej riposty? Mordy na kłódke! - krzyknął Nialler.
- Co my robimy?! - krzyknal Lou. - A mniejsza, Niall, przypominam, wieczorem wyjezdzamy... Bys sie ogarnal.
- Dobra, dobra, ide tam ogarnąć, moje rzeczy. - zwlókł się z kanapy i poszedł na górę.
- O ktorej jedziecie i...gdzie jest Magda?!
- Po 17, gdzie ona jest?! - Lou.
- To ja sie pytam, gdzie!?
- Nie wiem, nie widziałem jej!
- No dobra, moze jeszcze spi.
- Miejmy nadzieje.
- A gdzie mialaby byc? Jak sie tak martwisz, to zobacz.
- Dobra, okaże się.
- To idz.
Lou poszedł na górę, chyba rzeczywiście sprawdzić czy ona śpi czy nie. Po chwili wrócił.
- I co?
- Nie ma jej.
- Co ty pierdolisz...
- No nie ma jej! Najzwyczajniej w świecie, nie ma!
- To gdzie poszla i niby kiedy?
- Skąd mam wiedzieć?
- Ja nic nie pamietam z wczoraj, a ty raczej tak, wiec moze wiesz, a w nocy byla?!
- No tu, w domu, ze mną!
- Zadzwoncie, a nie sie drzecie! - krzyknal Niall wchodzac do kuchni. On chyba nie zna, takich kacow, ja sobie jakos radze, doswiadczenie.
Wybrałam numer do Magdy, odebrała po trzecim sygnale.
J: Gdzie ty jestes?!
M:
Nie martw się, zaraz będe!
J: Okej... To chodz. - rozlaczyla sie.
- I co? Gdzie jest? - pytał Lou.
- Zaraz bedzie. - powwiedzialam.
- Jak tylko przylezie, to nogi z dupy powyrywam!
- Nie denerwuj sie tak, jest juz duza, Loui... - uspokajal go Niall.
- Teoretycznie - tak, praktycznie – nie! - ciągnął.
- Trzymaj sie teorii! - mowilam.
- Chciałbym.
Wtedy do domu weszla Magda.
- Gdzieś ty była? Nogi z dupy ci zaraz powyrywam! - Lou.
- Spokojnie. - powiedziala.
- Jak mam byc spokojny?! Gdzie bylas?!
- Przestań byłam w parku.
- Po co?!
- To już, wyjść na świeże powietrze nie można?
- Bylas z nim, prawda...?
* Magda *
- Nie! Leon nie ma z tym, nic wspólnego! - znów kłamałam, no proszę, jestem w tym mistrzem.
- Niall, Jula, mozecie wyjsc? - zapytal Lou, a oni poszli. - Magda, prosze powiedz... Na pewno z nim nie bylas?
- Na prawde z nim nie byłam! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
- Daj mi swoj telefon.
- Co? Masz zamiar mnie kontrolowac?
- Ja chce sie tylko upewnic. Daj go.
Przekręciłam oczami, wyjęłam telefon z kieszeni i niechętnie, podałam go niebieskookiemu.
On nie zdazyl nic zrobic, bo wparowal Niall.
- Ej, Li dzwonil, ze mamy juz wracac, bo wazne i cos tam cos tam.
- Teraz?
- Tak teraz.
- Potem to dokonczymy. - oddal mi telefon. Po pol godziny chlopakow nie bylo, siedzialam z Jula na kanapie i pilysmy herbate.
- Jula, jak ty sie czujesz przy Harrym?
- Co masz na mysli?
- Nic, tak pytam.
- No, nie czuje do niego nic wiecej, jest moim przyjacielem, ale nie moge powiedziec, ze jest mi obojetny... Czemu pytasz?
- Bo, ja mam tak do Leona...
- Slucham?! - Jula wybaluszyla oczy.
- No słyszysz.
- Jak dlugo to trwa?
- Odkad nas przylapalas na przytulaniu.
- Chcesz mi powiedziec, ze pomimo tego, ze jestes z Lou, przy Leonie tracisz glowe, zapominasz o Bozym swiecie i chcesz, abyscie byli tylko wy?
- Tak, tak się czuje, zapominam o wszystkim.
- Mam tak przy Harrym... Teraz sie jakos powstrzymywac bede musiala... Ale to trudne... Przy nim ja poprostu czasami wariuje... Tez tak masz? Pewnie tak.
- Ale ja nie moge, to coś jest silniejsze ode mnie!
- Ja musze...Teraz mam nie tylko chlopaka, ale meza. Wiem, ze to trudne, zwlaszcza kiedy on... Jest dla ciebie jak narkotyk...
- Chcesz go cały czas i cały czas.
- Pomimo tego, ze nic do niego nie czujesz...
- No tak, niby jest mi obojętny, ale czuje, że jakaś cząstka mnie, cały czas go chce.
- Znam to, bardzo dobrze to znam.
- Julka, co mam zrobić?
- Idz w to...nie przerywaj... A Lou sie nie przejmuj, nic mu nie powiem.
- Ale co jak się dowie? Dziś, chciał mi sprawdzać telefon, tylko całe szczęście, że musieli natychmiast wracać.
- Nie pytaj mnie co masz zrobic, u mnie i Hazzy, byla zupelnie inna sytuacja, ale ja bym nie konczyla, nie teraz... Ale staraj sie to ograniczac...
- Dobra, spróbuje.
- Dasz rade.
- Muszę.
- A wkurwilabys sie widzac go z inna laska? - zapytala.
- No na pewno bym tego nie zostawiła, wkurzyłby mnie ten widok.
- Ja sie wkurwiam, jak widze Hazze z twoja tepa kuzynka...Nie chodzi calkiem o to, ze jest glupia, chociaz tez, ale bardziej o to, ze on jest moj...to glupio brzmi, bo moj jest Niall, a nie Harry, ale, rozumiesz...
- Taa, rozumiem Cię, jak nikt inny.
- Glupia suka...nienawidze tej dziwki...
- To wyobraź sobie, ja musiałam spędzać z nią tydzień, w ferie , wakacje, przerwy świąteczne.
- Wspolczuje... Uznasz mnie za glupia, i klamliwa i okropna, ale przez te rozmowe chce Stylesa... Musze sie ogarnac, ide oplukac twraz woda.
- Idź, idź, Styles nie spadnie ci z nieba.
- Wierze w czary! - krzyknela z lazienki.
- Też fakt, zapomniałam.
- Chce chociaz zobaczyc jego usmiech, nic wiecej mi nie trzeba...
- Wez juz sie zamknij, Nialla, pamietasz?!
- Louis'ego pamietasz?!
- Dobra, jest 1:1.
- Zmienmy temat... Co ty na to?
- Jestem za.
- Wiesz kiedy będzie Believe 3D?
- Justina sie zapytaj, ja od dawna w necie nie siedzialam.
- Na tt czytałam, różne wersje, grudzień, styczeń, i jak cokolwiek ogarnąć.
Gadałyśmy z Julką, gdy w pewnej chwili zadzwonił mój telefon, myślałam, że to Lou.
Ale byl to Leon.
M: Halo?
L: Czesc kochanie.
M: Hej, no co tam?
L: Moge do Ciebie wpasc, czy Julka w domu?
M: Julka wie.
L: Wiec moge?
M: Tak.
L: Za 15 minut bede.
M: Ok, czekam.
Rozłączyłam się.
- Leon? - zapytala Horan.
- Taa.
- Mam sie ulotnic?
- Ty już i tak wiesz, więc po co.
- Moze chcecie byc sami? - poruszala dziwacznie brwiami.
- Przestań, przez tą sytuacje z Lou, wszystkiego mi się odechciewa.
- No dobra, bede cie pilnowac.
- Znając życie, to tylko jak go zobaczę, odpłyne.
- Jak chcesz to strzele cie w twarz.
- Nie, to będzie bolało.
- To zaczne krzyczec...moze byc haslo ''pizza''?
- Niech ci będzie.
- Glodna jestem. Zamowimy pizze?
- Yym. Okej.
- To ja to zalatwie. - dzwonek do drzwi. - A ty otworz.
- Dobra. - poszłam otworzyć drzwi, był to Leon.
''Magda nie odplywaj'' mowilam w myslach. Jak mam nie odpływać, skoro on się tak uśmiecha? No jak?!
- Halo, zyjesz?! - pomachal mi reka przed oczami.
- Ta..tak.
- Cos sie stalo? Zle sie czujesz? - pytal.
- Co? Nie. Tylko ta cała sytuacja, z rana.
- To znaczy? - weszlismy do salonu, siedziala tam Jula.
- Co musiałam tak, szybko wyjść od ciebie. Skałamałam Lou, że nie byłam z tobą, on miał mi już sprawdzać telefon tylko wparował Niall z wiadomością, że muszą wracać.
- Slabo. - dal mi buziaka w policzek.
- Pizza! - krzyknela Julka.
- Co ci? - udałam, że nic nie wiem.
- No zaraz pizze przywioza.
- A taa, zapomniałam.
Dzwonek do drzwi i Jula poszla otworzyc. Zaraz wróciła z pizzą.
- Magda ty nie mozesz jesc, dziecko nie powinno jest tych swinstw, a ty Leon chcesz?
- Masz Jula racje. Ja w tym czasie, pousuwam wiadomości, nie chce powtórki z rozrywki.
- A ty Leon chcesz kawalek?
- Nie, dzieki. - powiedzial.
*Pol roku pozniej, po trasie, Julka*
Chlopaki wrocili, Magda juz zna plec dziecka. Bedzie to dziewczynka. Teraz razem z Lou zastanawiaja sie nad imieniem. Jezeli chodzi o Leona, dalej maja romans, a Loui nadal nie wie. A ja? Ja jestem szczesliwa z Niallem, nawet zapomnialam juz o Harrym. Teraz on chyba znalazl sobie laske, przez co tez zapomnial o mnie , a ta suka wrocila do Polski, ciesze sie szczesciem mojego przyjaciela.
Lou i Magda rozprawiali na temat imienia, musialam sie wtracic.
- Wiecie juz? - zapytalam.
- Nie, bo jak mi się jakieś podoba, to jemu nie, i tak na zmianę. - Magda.
- A chcecie polskie, czy nie? - zapytal Niall podchodzac do nas i siadajac obok mnie.
- Polskie, które ma fajny odpowiednik angielski. - Lou.
- Łucja? Lucy? - zapytalam.
- Fajne. - spojrzeli na siebie.
- Bo ja je wymyslilam...
- Alez ty jestes skromna Julcia. - zasmial sie Louis.
- Ja? Oczywiście.
- Ale skromności Harrego, nie pobijesz. - zaśmiał się Horan.
- Obrazasz mnie kochanie. - udalam focha.
- Cofam to. - podniósł ręce w geście obrony.
- Za pozno...
- To co foch?
- Tak.
- Co mam zrobic?
- Powiedz, ze mnie kochasz! - zasmialam sie.
- Kocham Cię. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- No wiem. - wtulilam sie w niego. - To co z tym imieniem? - zwrocilam sie do Magdy i Lou.
- Zostaniemy przy Lucy. - blondynka się uśmiechnęła.
- To cudownie. - powiem, za Magda sie dobrze czuje, fajnie wyglada, z tym brzuchem, a mala strasznie ja kopie. Chlopaki czasami jej spiewaja, a wtedy to Madzia ma w brzuchu impreze.
- A jakie będzie mieć nazwisko? Twoje czy Lou? - spytał Niall.
- Nad tym nie myslelismy. - powiedziala.
- Bo na pewno nie Leona. - przewróciłam oczami.
- Nie, nie, nie...Magda, twoje, czy moje? - mowil Lou. - Wiesz, jeszcze miesiac, to czas wiedziec.
- Szczerze nie mam pojęcia.
- To moziecie chyba jeszcze ustalic, chyba wazniejszy jest pokoj, ale to tez juz ustalone, wiec okej. - mowilam. Ja bede w naszym pokoju z Niallem, Magda przeniesie sie do Lou, a pokoj Nialla zamienil sie ostatnio w pokoj Lucy. Lou i Magda dalej mowili o Lucy, gdzie ja z Niallem poszlismy cos zjesc na miasto. Wrocilismy poznym wieczorem.
J: Okej... To chodz. - rozlaczyla sie.
- I co? Gdzie jest? - pytał Lou.
- Zaraz bedzie. - powwiedzialam.
- Jak tylko przylezie, to nogi z dupy powyrywam!
- Nie denerwuj sie tak, jest juz duza, Loui... - uspokajal go Niall.
- Teoretycznie - tak, praktycznie – nie! - ciągnął.
- Trzymaj sie teorii! - mowilam.
- Chciałbym.
Wtedy do domu weszla Magda.
- Gdzieś ty była? Nogi z dupy ci zaraz powyrywam! - Lou.
- Spokojnie. - powiedziala.
- Jak mam byc spokojny?! Gdzie bylas?!
- Przestań byłam w parku.
- Po co?!
- To już, wyjść na świeże powietrze nie można?
- Bylas z nim, prawda...?
* Magda *
- Nie! Leon nie ma z tym, nic wspólnego! - znów kłamałam, no proszę, jestem w tym mistrzem.
- Niall, Jula, mozecie wyjsc? - zapytal Lou, a oni poszli. - Magda, prosze powiedz... Na pewno z nim nie bylas?
- Na prawde z nim nie byłam! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
- Daj mi swoj telefon.
- Co? Masz zamiar mnie kontrolowac?
- Ja chce sie tylko upewnic. Daj go.
Przekręciłam oczami, wyjęłam telefon z kieszeni i niechętnie, podałam go niebieskookiemu.
On nie zdazyl nic zrobic, bo wparowal Niall.
- Ej, Li dzwonil, ze mamy juz wracac, bo wazne i cos tam cos tam.
- Teraz?
- Tak teraz.
- Potem to dokonczymy. - oddal mi telefon. Po pol godziny chlopakow nie bylo, siedzialam z Jula na kanapie i pilysmy herbate.
- Jula, jak ty sie czujesz przy Harrym?
- Co masz na mysli?
- Nic, tak pytam.
- No, nie czuje do niego nic wiecej, jest moim przyjacielem, ale nie moge powiedziec, ze jest mi obojetny... Czemu pytasz?
- Bo, ja mam tak do Leona...
- Slucham?! - Jula wybaluszyla oczy.
- No słyszysz.
- Jak dlugo to trwa?
- Odkad nas przylapalas na przytulaniu.
- Chcesz mi powiedziec, ze pomimo tego, ze jestes z Lou, przy Leonie tracisz glowe, zapominasz o Bozym swiecie i chcesz, abyscie byli tylko wy?
- Tak, tak się czuje, zapominam o wszystkim.
- Mam tak przy Harrym... Teraz sie jakos powstrzymywac bede musiala... Ale to trudne... Przy nim ja poprostu czasami wariuje... Tez tak masz? Pewnie tak.
- Ale ja nie moge, to coś jest silniejsze ode mnie!
- Ja musze...Teraz mam nie tylko chlopaka, ale meza. Wiem, ze to trudne, zwlaszcza kiedy on... Jest dla ciebie jak narkotyk...
- Chcesz go cały czas i cały czas.
- Pomimo tego, ze nic do niego nie czujesz...
- No tak, niby jest mi obojętny, ale czuje, że jakaś cząstka mnie, cały czas go chce.
- Znam to, bardzo dobrze to znam.
- Julka, co mam zrobić?
- Idz w to...nie przerywaj... A Lou sie nie przejmuj, nic mu nie powiem.
- Ale co jak się dowie? Dziś, chciał mi sprawdzać telefon, tylko całe szczęście, że musieli natychmiast wracać.
- Nie pytaj mnie co masz zrobic, u mnie i Hazzy, byla zupelnie inna sytuacja, ale ja bym nie konczyla, nie teraz... Ale staraj sie to ograniczac...
- Dobra, spróbuje.
- Dasz rade.
- Muszę.
- A wkurwilabys sie widzac go z inna laska? - zapytala.
- No na pewno bym tego nie zostawiła, wkurzyłby mnie ten widok.
- Ja sie wkurwiam, jak widze Hazze z twoja tepa kuzynka...Nie chodzi calkiem o to, ze jest glupia, chociaz tez, ale bardziej o to, ze on jest moj...to glupio brzmi, bo moj jest Niall, a nie Harry, ale, rozumiesz...
- Taa, rozumiem Cię, jak nikt inny.
- Glupia suka...nienawidze tej dziwki...
- To wyobraź sobie, ja musiałam spędzać z nią tydzień, w ferie , wakacje, przerwy świąteczne.
- Wspolczuje... Uznasz mnie za glupia, i klamliwa i okropna, ale przez te rozmowe chce Stylesa... Musze sie ogarnac, ide oplukac twraz woda.
- Idź, idź, Styles nie spadnie ci z nieba.
- Wierze w czary! - krzyknela z lazienki.
- Też fakt, zapomniałam.
- Chce chociaz zobaczyc jego usmiech, nic wiecej mi nie trzeba...
- Wez juz sie zamknij, Nialla, pamietasz?!
- Louis'ego pamietasz?!
- Dobra, jest 1:1.
- Zmienmy temat... Co ty na to?
- Jestem za.
- Wiesz kiedy będzie Believe 3D?
- Justina sie zapytaj, ja od dawna w necie nie siedzialam.
- Na tt czytałam, różne wersje, grudzień, styczeń, i jak cokolwiek ogarnąć.
Gadałyśmy z Julką, gdy w pewnej chwili zadzwonił mój telefon, myślałam, że to Lou.
Ale byl to Leon.
M: Halo?
L: Czesc kochanie.
M: Hej, no co tam?
L: Moge do Ciebie wpasc, czy Julka w domu?
M: Julka wie.
L: Wiec moge?
M: Tak.
L: Za 15 minut bede.
M: Ok, czekam.
Rozłączyłam się.
- Leon? - zapytala Horan.
- Taa.
- Mam sie ulotnic?
- Ty już i tak wiesz, więc po co.
- Moze chcecie byc sami? - poruszala dziwacznie brwiami.
- Przestań, przez tą sytuacje z Lou, wszystkiego mi się odechciewa.
- No dobra, bede cie pilnowac.
- Znając życie, to tylko jak go zobaczę, odpłyne.
- Jak chcesz to strzele cie w twarz.
- Nie, to będzie bolało.
- To zaczne krzyczec...moze byc haslo ''pizza''?
- Niech ci będzie.
- Glodna jestem. Zamowimy pizze?
- Yym. Okej.
- To ja to zalatwie. - dzwonek do drzwi. - A ty otworz.
- Dobra. - poszłam otworzyć drzwi, był to Leon.
''Magda nie odplywaj'' mowilam w myslach. Jak mam nie odpływać, skoro on się tak uśmiecha? No jak?!
- Halo, zyjesz?! - pomachal mi reka przed oczami.
- Ta..tak.
- Cos sie stalo? Zle sie czujesz? - pytal.
- Co? Nie. Tylko ta cała sytuacja, z rana.
- To znaczy? - weszlismy do salonu, siedziala tam Jula.
- Co musiałam tak, szybko wyjść od ciebie. Skałamałam Lou, że nie byłam z tobą, on miał mi już sprawdzać telefon tylko wparował Niall z wiadomością, że muszą wracać.
- Slabo. - dal mi buziaka w policzek.
- Pizza! - krzyknela Julka.
- Co ci? - udałam, że nic nie wiem.
- No zaraz pizze przywioza.
- A taa, zapomniałam.
Dzwonek do drzwi i Jula poszla otworzyc. Zaraz wróciła z pizzą.
- Magda ty nie mozesz jesc, dziecko nie powinno jest tych swinstw, a ty Leon chcesz?
- Masz Jula racje. Ja w tym czasie, pousuwam wiadomości, nie chce powtórki z rozrywki.
- A ty Leon chcesz kawalek?
- Nie, dzieki. - powiedzial.
*Pol roku pozniej, po trasie, Julka*
Chlopaki wrocili, Magda juz zna plec dziecka. Bedzie to dziewczynka. Teraz razem z Lou zastanawiaja sie nad imieniem. Jezeli chodzi o Leona, dalej maja romans, a Loui nadal nie wie. A ja? Ja jestem szczesliwa z Niallem, nawet zapomnialam juz o Harrym. Teraz on chyba znalazl sobie laske, przez co tez zapomnial o mnie , a ta suka wrocila do Polski, ciesze sie szczesciem mojego przyjaciela.
Lou i Magda rozprawiali na temat imienia, musialam sie wtracic.
- Wiecie juz? - zapytalam.
- Nie, bo jak mi się jakieś podoba, to jemu nie, i tak na zmianę. - Magda.
- A chcecie polskie, czy nie? - zapytal Niall podchodzac do nas i siadajac obok mnie.
- Polskie, które ma fajny odpowiednik angielski. - Lou.
- Łucja? Lucy? - zapytalam.
- Fajne. - spojrzeli na siebie.
- Bo ja je wymyslilam...
- Alez ty jestes skromna Julcia. - zasmial sie Louis.
- Ja? Oczywiście.
- Ale skromności Harrego, nie pobijesz. - zaśmiał się Horan.
- Obrazasz mnie kochanie. - udalam focha.
- Cofam to. - podniósł ręce w geście obrony.
- Za pozno...
- To co foch?
- Tak.
- Co mam zrobic?
- Powiedz, ze mnie kochasz! - zasmialam sie.
- Kocham Cię. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- No wiem. - wtulilam sie w niego. - To co z tym imieniem? - zwrocilam sie do Magdy i Lou.
- Zostaniemy przy Lucy. - blondynka się uśmiechnęła.
- To cudownie. - powiem, za Magda sie dobrze czuje, fajnie wyglada, z tym brzuchem, a mala strasznie ja kopie. Chlopaki czasami jej spiewaja, a wtedy to Madzia ma w brzuchu impreze.
- A jakie będzie mieć nazwisko? Twoje czy Lou? - spytał Niall.
- Nad tym nie myslelismy. - powiedziala.
- Bo na pewno nie Leona. - przewróciłam oczami.
- Nie, nie, nie...Magda, twoje, czy moje? - mowil Lou. - Wiesz, jeszcze miesiac, to czas wiedziec.
- Szczerze nie mam pojęcia.
- To moziecie chyba jeszcze ustalic, chyba wazniejszy jest pokoj, ale to tez juz ustalone, wiec okej. - mowilam. Ja bede w naszym pokoju z Niallem, Magda przeniesie sie do Lou, a pokoj Nialla zamienil sie ostatnio w pokoj Lucy. Lou i Magda dalej mowili o Lucy, gdzie ja z Niallem poszlismy cos zjesc na miasto. Wrocilismy poznym wieczorem.
____________________________________________________________
No to jak? Podoba się?;D Kto ma ferie teraz, kto miał lub będzie mieć? ;p ja będę ^_^ (Magda).
Jak wam poszedł pierwszy semestr?; ) Mi dobrze, bo średnia 4.90 :p
W każdym razie :D Jak rozdział? Podoba się? ^^
Jeżeli tak, to PROSIMY O KOMENATRZE.:)
Jeżeli tak, to PROSIMY O KOMENATRZE.:)
To serio dla nas ważne.; )
Julka & Magda. ^^
Julka & Magda. ^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)